06.

254 38 7
                                    

- Szybciej Luke! Pokaż im, gdzie ich miejsce! - krzyknął. - Nie możemy tego przegrać!

- Wygramy to młody! - usłyszał, po czym mocniej się złapał. Duży uśmiech wtargnął na jego usta, gdy poczuł wiatr w swych lokach. Nigdy wcześniej tak szybko nie jechał. Miał w sobie pełno adrenaliny.

Obudził się cały spocony. Usiadł i przetarł dłońmi twarz. Spojrzał na miejsce obok siebie lecz nie zastał tam szatyna. Może to wszystko było tylko kolejnym snem? Położył się, ciężko oddychając. Nienawidził, gdy mu się to śniło. Niestety na jego niekorzyść zdarzało się to często. Nawet nie wiedział kiedy łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Sumienie nie dawało mu spokoju na każdym kroku. Nie wiedział co ma z tym już zrobić. Był zdruzgotany.

***

Rano Harry czuł się.. cóż.. okropnie to mało powiedziane, wręcz fatalnie. Spędził pół nocy nad cichym łkaniem w poduszkę. Nie mógł zasnąć, nie po tym jak znów mu się to przyśniło. Ledwo otworzył oczy po godzinnej drzemce, a już miał dość dnia. Chciał go spędzić w łóżku. Już zakrywał się ponownie kołdrą po uszy, gdy do pokoju weszła Anee.

- Harry, ty jeszcze w łóżku? Szybko, bo się spóźnisz.

- Źle się czuję.

- Za piętnaście minut widzę cię na dole. - nie dając mu zaprotestować, po prostu wyszła, zamykając za sobą drzwi.

Harry zakwilił z bezradności w poduszkę po czym wolno wstał. Czuł się jak zombie. Brak sił i chęci do życia - to doskonale opisuje dziś go. Ubrał się cały na czarno, nie miał ochoty nawet wybierać, które ciuchy założy. Po prostu wziął pierwsze z brzegu. Po krótkim prysznicu ubrał się, umalował i zszedł na dół, gdzie zastał Anee, smażącą naleśniki. Usiadł przy stole i przyglądał się jej uważnie.

- Mamo?

- Tak, Harry?

- Liam i Demii.. cóż.. jest impreza, znaczy taki biwak przez trzy dni w namiotach i oni chcą... - zacisnął usta w wąską linię i czuł jakby mijały wieki. Bał się jej reakcji, miał nadzieję, że się domyśli co ma na myśli. Kobieta odwróciła się w jego stronę, podając naleśniki z czekoladą na stół.

- Abyś tam pojechał? - uniosła wysoko brwi.

- Tak.

- Harry, wiesz..

- Proszę, mamo zgódź się. Przecież już za rok będę pełnoletni. Chcę wyjść z domu chociaż na te kilka dni. Od roku moją jedyną wycieczką była z tobą do babci i dziadka na ferie. Proszę.. - spojrzał na nią błagalnie. Kobieta westchnęła i pokazała na naleśniki.

- Jedz, bo zaraz ci wystygną.

- Mamo, nie zmieniaj tematu.

- Zastanowię się jeszcze, nie wiem co na to tata. - westchnął cicho i zaczął jeść naleśniki. Wiedział, że jeśli jego ojciec się dowie o jego planach, na pewno mu nie pozwoli. Najedzony odłożył talerz, wziął plecak, ubrał buty i żegnając się krótkim "pa" z mamą, wyszedł. Włożył jak zwykle słuchawki do uszu i włączył swoją ulubioną piosenkę. W połowie, telefon za wibrował, dając znać, że przyszedł sms. Otworzył wiadomość i przeczytał:

Od nieznany: Hej, tu Louis. Masz ochotę może iść dziś na bilard po szkole? :)

Do Lou: Hej, z miłą chęcią. :)

Od Lou: Będę czekał po lekcjach przed szkołą. :D

Może to było dziwne i niezdozumiałe dlaczego tak szybko się zgodził, ale po przeczytaniu ponownie tych dwóch wiadomości, uśmiechnął się ukazując dwa dołeczki w policzkach, chowając telefon do kieszeni. Nie zastanawiał się nawet zbyt długo nad tym skąd ma jego numer, bo już nie mógł się wprost doczekać, kiedy zobaczy ponownie szatyna. Poza tym bilard? Zawsze uwielbiał tą grę.

Dangerous || Larry StylinsonWhere stories live. Discover now