Drużba pana młodego pokiwał głową, usatysfakcjonowany moją odpowiedzią. Eric jednak nadal nie wyglądał na przekonanego. Wspominałam już, że był na przedostatnim roku medycyny i w takich sytuacjach zachowywał się jak zupełny świr? Nie? W takim razie mam nadzieję, że już wszystko jasne.

Poza tym, co właściwie miałam mu powiedzieć? Och, wiesz, prawie zemdlałam, bo odwróciłam się i zobaczyłam mojego byłego, faceta, który pięć lat temu zniknął i złamał mi serce. Przez którego przez kilka miesięcy nie wychodziłam z domu, zawalając po kolei wszystko, co się tylko dało. I właściwie jestem pewna, że to nie jest wytwór mojej wyobraźni. Nigdy ci o nim nie wspominałam? O Boże, niemożliwe!

No właśnie.

Czując, jak serce znowu zaczyna bić mi szybciej, zerknęłam ponad ramieniem mężczyzny, kierując wzrok w dokładnie to samo miejsce, co zaledwie przed chwilą. Tym razem jednak trafiłam w pustkę. Zayn jak się pojawił, tak zniknął. Zniknęła jego szczupła sylwetka, biała koszula, którą miał na sobie, zarośnięta żuchwa i te oczy. Oczy, które znałam zbyt dobrze, aby kiedykolwiek o nich zapomnieć.

A ja zaczęłam się zastanawiać, czy faktycznie czegoś sobie nie ubzdurałam. Może wzięłam do serca słowa Georginy tak bardzo, że jego postać wręcz zmaterializowała się w tak niewielkiej odległości? Może faktycznie wyglądał inaczej, ale co, jeśli było to jedynie wyobrażenie tego, jak mógłby prezentować się obecnie?

W końcu dlaczego miałby się tutaj pojawiać. Miał tyle okazji. Kiedy siedziałam zamknięta w swojej sypialni, kiedy pakowałam manatki i uciekałam z Bradford, kiedy z trudem adaptowałam się w nowym otoczeniu. Kiedy poznałam Erica i stopniowo pozwalałam mu się do siebie zbliżać. Kiedy zaczął coraz częściej zostawać na noc, tak że praktycznie mieszaliśmy już razem. Tak wiele razy mógł wkroczyć do mojego życia i poprosić o drugą szansę. I wiedziałam, że dostałby ją, niezależnie od wszystkiego.

Dlaczego więc miałby wrócić akurat teraz? To nie miało sensu. Nie miało. Upłynęło zbyt wiele czasu, aby w ogóle jeszcze o mnie pamiętał. Bo skoro z taką łatwością mógł odejść wtedy, jaki dobry powód miałby dzisiaj?

Zaczynałam wariować. Chryste, i to w dzień ślubu swojej najlepszej przyjaciółki. Wspaniale.

- Naprawdę, Eric – powiedziałam, starając się ukryć to dziwne uczucie, które opanowało mnie, kiedy zdałam sobie sprawę, że Zayna jednak tam nie ma. Mechanicznie uniosłam głowę i złożyłam na jego ustach uspokajający pocałunek. – Przeżyję. Nie pierwszy raz mdleję w miejscu publicznym, a Georgie doskonale o tym wie. Musimy iść, prawda? – Zerknęłam na swojego towarzysza niedoli, mając nadzieję, że w moich oczach prośba o ratunek jest doskonale widoczna.

- Wydaje mi się, że tak. – Potarł nerwowo kark. James i Georgina byli już prawie przy wyjściu i jedynie chwile dzieliły ich od zauważenia naszej nieobecności. Uśmiechnął się pokrzepiająco do Erica i nadstawił swoje ramię. – Spokojnie, dopilnuję, żeby nic jej się nie stało. Przejmę wszystkie cięższe prezenty i tak dalej. Zresztą będziesz w pobliżu, więc...

- Jasne. – Eric rzucił mi przeciągłe spojrzenie, gdy wsuwałam dłoń w zgięcie łokcia nieznajomego. – Uważaj na siebie, ok?

- Jak zawsze. – Po raz kolejny spróbowałam się uśmiechnąć i najwyraźniej tym razem się udało. Miałam tylko nadzieję, że w moich oczach nie widać chociażby cienia tego, co właśnie się wydarzyło.

Ponieważ targały mną wyrzuty sumienia, tak jakbym dopuściła się zdrady. Jakby tylko – tak mi się przynajmniej wydawało – jego wyobrażenie w tym miejscu świadczyło o tym, że chciałabym, aby jednak wrócił. Wolałam się nie zastanawiać nad uczuciem, które zalało całe moje wnętrze, kiedy okazało się, że wcale go tam nie ma. Wolałam myśleć, że to po prostu obezwładniająca ulga. W końcu powrót Zayna oznaczałby tylko komplikacje. Już teraz jego twarz przywołała wiele wspomnień, które wiele lat temu pogrzebałam na dnie pamięci. Miałam nadzieję, że zbledną i stopniowo znikną, jeśli nie będę ich wywlekać – a jednak były tam, świeże i żywe, jakby wszystko wydarzyło się zaledwie wczoraj. Poczułam nawet smak pierwszego piwa na języku, a w nozdrzach zapach ostry zapach tamtej skórzanej kurtki.

love me blue. I z.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz