1

10.4K 1.3K 248
                                    

               Eliza, czy pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Oczywiście, że nie pamiętasz, bo wtedy nawet nas nie było na świecie. Nasze mamy leżały na tym samym oddziale, obie czekały na cesarskie cięcie, bo miały do tego wskazania medyczne. Znały się z widzenia, bo mieszkały w tej samej miejscowości, lecz nigdy wcześniej nie miały okazji ze sobą porozmawiać. Przez te kilka dni spędzonych w szpitalu, zdążyły się zakolegować i obiecały sobie, że razem wychowają swoje pociechy. Miałyśmy być przybranymi siostrami. Taki był plan.

               Urodziłaś się 11 lutego 1993 roku, ja przyszłam na świat trzy dni po Tobie. W Walentynki. Moja mama i tata szaleli ze szczęścia, że padło akurat na ten dzień. Nadali mi imię Nina. Początkowo wszystko było w porządku, nasze mamy utrzymywały kontakt, ale kilka miesięcy później poważnie zachorowałam. Lekarze walczyli o moje życie. Nie dawali mi najmniejszych szans. Miałam umrzeć lub do końca życia być uzależnionym od pomocy innych warzywem. Rodzice, pochłonięci walką o mnie, zapomnieli o całym świecie. Liczyłam się tylko ja. Posypały się znajomości, również z Twoją mamą. Zdarzył się cud. Przeżyłam i jestem zdrowa.

                Kilka lat później urodził się mój braciszek. Zawsze chciałam mieć siostrę, ale to nie koncert życzeń, prawda? Wtedy jeszcze nie miałam pojęcia o Twoim istnieniu. Nikt mi o Tobie nie powiedział. Cały czas prosiłam rodziców, żeby zrobili mi siostrzyczkę. Chciałam mieć kogoś, z kim mogłabym się bawić lalkami i robić wszystkie rzeczy, które siostry zwykły razem robić.

               Nienawidziłam chodzić do przedszkola. Bałam się zostać tam sama. Tata odprowadzał mnie do tej placówki i codziennie obiecywał, że będzie ze mną aż do końca. Kiedy tylko szłam się pobawić z innymi dziećmi, on po cichu wymykał się. Kłamał. Robił mi to codziennie. Były tam dwie przedszkolanki. Na zmianie pani Marysi jeszcze jakoś dawałam sobie radę i zostawałam do końca zajęć. Jednak nienawidziłam pani Teresy. Była okropną, pomarszczoną jędzą. Zmuszała mnie do leżakowania i stawiała w kącie. Nazywała mnie beksą i ciągnęła za uszy. Mówiła, że rodzice oddadzą mnie do domu dziecka, jeśli będę niegrzeczna. Uciekałam wtedy po kryjomu przez okno. Mój dom był oddalony zaledwie dwie ulice od przedszkola. Po trzech miesiącach moich ciągłych ucieczek rodzice uznali, że to bez sensu i przestali mnie zmuszać do chodzenia tam.

              Pamiętam nasze drugie spotkanie. To znaczy, obie uważamy je za pierwsze. Pierwsze świadome spotkanie. Pierwszy dzień w szkole podstawowej. Straszliwie się bałam, bo myślałam, że będzie tak samo, jak w przedszkolu. Wszystkie dzieci zdążyły się już dobrać w pary, a ja zostałam zupełnie sama. Stałam w rogu klasy i trzęsłam się. Chciałam uciec. Przerażał mnie ten chaos i hałas. Podeszłaś do mnie i zapytałaś, czy z usiądę z Tobą w ławce. Nie odpowiedziałam nic, tylko skinęłam nieśmiało głową. Złapałaś mnie za rękę i energicznie pociągnęłaś w stronę ostatniej ławki przy oknie. Byłam Ci wdzięczna, że odezwałaś się do mnie.

              Już w przedszkolu miałam problem ze wzrokiem. Musiałam nosić okulary. Duże i okrągłe, jak u Harry'ego Pottera. Wychowawczyni widząc, że ciągle mrużę oczy, kazała mi się przenieść do pierwszej ławki, zaraz przed jej biurkiem. Chociaż bardzo chciałaś siedzieć z tyłu, dołączyłaś do mnie. Wtedy poczułam, że to początek wielkiej przyjaźni.

Daj znać, jak Ci się podobało, zostaw po sobie ślad i pomóż mi się rozwijać :)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Daj znać, jak Ci się podobało, zostaw po sobie ślad i pomóż mi się rozwijać :)

Nie zapomnij o opcji "Follow/Śledź" jeśli chcesz być na bieżąco!

Zatrułaś mnie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz