03. Przerażająca niewiadoma

468 51 13
                                    

Towarzyszył mi jedynie strach. Ogromny lęk paraliżował mnie, a serce sprawiało, że słyszałam tylko jego szybkie, nierówne bicie. Oczy zaczęły mnie szczypać od ciągłego wpatrywania się w truchło Emilie. W ogóle nie chciałam na to patrzeć, ale musiałam być pewna czy to zakrwawione ciało na pewno przede mną leżało. Mrugnęłam szybko. Na ułamek sekundy wokół mnie zapanowała czerń. Kiedy uniosłam powieki, dziewczynki już przede mną nie było. Zniknęła... Tak po prostu wyparowała. Została po niej jedynie wielka kałuża krwi. Nie wiedziałam już, co było prawdą, a co fałszem. Zwątpiłam... Może nawet straciłam zdrowy rozsądek, bo przecież każdy, posiadający takowy, od razu wybiegłby z tego piekielnego pokoju, wydzierając się, prosząc o pomoc... Nie, osoba posiadająca przynajmniej szczyptę, jakiegokolwiek rozsądku nie odważyłaby się nawet na schodzenie po ubrudzonych krwią schodach do ciemnej piwnicy, w której rzekomo zabity został człowiek.

Czas w moim odczuciu zatrzymał się, a ja nadal wpatrywałam się w plamę czerwonej, zasychającej cieczy, pozostawionej po siedmiolatce, jeśli ta w ogóle tam leżała.

Światło latarki z telefonu, w dalszym ciągu oświetlało ścianę naprzeciw mnie, lecz ja nadal wpatrywałam się nieobecnym, niemal martwym wzrokiem w podłogę. Byłam oszołomiona i odcięta od świata rzeczywistego. Nie rozpoznawałam zapachów, nawet smród stęchlizny zanikł, nie słyszałam żadnych dźwięków, w tym krzyków, które z całą pewnością wydobywały się z gardła Valerine oraz jej przyjaciół. Mój zmysł dotyku osłabł, a ja nie czułam własnego ciała. Nie potrafiłam unieść wzroku w stronę ściany. Było to niewykonalne zadanie. Czy strach zatrzymywał mnie przed wykonaniem chociażby najmniejszego ruchu? Może coś zabraniało mi tam spojrzeć? Moja intuicja? Po raz kolejny przymknęłam oczy i powoli wyprostowałam się tak, żeby po uchyleniu powiek od razu mieć widok na część ściany oświetlanej latarką.

Gdy otworzyłam oczy, doznałam szoku większego niż wtedy, gdy trup Emilie zniknął. Nie było na niej zupełnie niczego. Przede mną stała goła ściana bez, jakiegokolwiek zadrapania czy przynajmniej jednej kropli krwi. W porównaniu do podłogi aż błyszczała czystością. Ostatkami sił zmusiłam moje nogi wykonania jednego kroku, potem następnego i jeszcze kolejnego. Ślimaczym tempem podeszłam do niej, aby przyjrzeć się jej dokładniej.

Nagle poczułam chłodnawą ciecz spływającą mi po brodzie. Dotknęłam ją, po czym spojrzałam na swoje palce, które ubrudzone były krwią. Było to bardzo dziwne, gdyż nie czułam bólu. Żaden ząb mi się nie ruszał, byłam całkowicie pewna, że nie ugryzłam się nigdzie i nie przypominałam sobie, żeby ktokolwiek uderzył mnie w twarz. Moje serce znowu zaczęło łomotać w piersi jak oszalałe. W pewnym momencie do moich uszu dotarł cichy szmer w najciemniejszym rogu pokoju. Szybko odwróciłam się w tamtą stronę, lecz niczego nie zauważyłam. Dla pewności skierowałam tam światło z latarki w telefonie. Jedyne co zobaczyłam, to niewielki szczur, który po chwili uciekł z piskiem, sprawiając, że prawie dostałam zawału. Ponownie spojrzałam na ścianę, przed którą niecałą minutę temu chyba leżała Emilie. W dalszym ciągu panowała na niej pustka.

   — Nadine, gdzie jesteś?!

Głośny, rozpaczliwy, przesiąknięty ogromnym strachem, krzyk mojej siostry sprawił, iż przywrócona zostałam do rzeczywistości. Momentalnie zakręciło mi się w głowie. Zamrugałam kilka razy, lecz to nic nie dało. Opadłam na kolana i wzięłam głęboki wdech. Chłodne, wilgotne powietrze wypełniło moje płuca, co niestety nie przyniosło mi ani grama ulgi. Z każdą chwilą czułam się coraz słabiej, a moje ciało robiło się ciężkie i nawet siedzenie na kolanach bardzo mnie męczyło. Resztki sił opuszczały mnie w zastraszającym tempie. Nie wytrzymałam i pod wpływem zmęczenia upadłam na zimną, brudną od szkarłatnej cieczy, podłogę. Ostatnie co zobaczyłam, to Adam wbiegający do pomieszczenia. Krzyczał coś, lecz nie zrozumiałam żadnego słowa. Jego czoło aż lśniło od potu. Co dziwne, dostrzegłam także niewielką kamerę. Znajdowała się ona w rogu, który przed chwilą oświetlałam. Zadziwiające było to, że wcześniej nie zauważyłam ani jej, ani człowieka ją trzymającego, a z pewnością był w pokoju. Skąd to wiedziałam, mimo tego, iż nie mogłam go dostrzec? Odpowiedź na to pytanie była dziecinnie prosta - czułam na sobie jego wzrok, który aż wypalał dziurę na wylot mnie.

Uciekająca poczytalność (wolno pisane)Where stories live. Discover now