26. Faun, prosię i chudzielec

4.3K 382 109
                                    

Pasterka w falbaniastej, różowej sukience oderwała się od bielutkiej owieczki i wychyliła z ram swojego obrazu.

— Coś cię trapi? — spytała postać z dzieła, kobieco trzepocząc rzęsami.

Chłopak zignorował pytanie pasterki, nawet nie podnosząc na nią wzroku. Nie zwalniając kroku, przechodzień szedł pustym korytarzem oświetlanym jedynie ogniem magicznych pochodni.

— Wszyscy chłopcy są tacy sami! — poskarżyła się smętnie pasterka, wracając do ram obrazu. — Najpierw zabierają ci wianek, musisz ich gonić przez całą łąkę... Oddają ci go i łobuzersko się uśmiechają! Dla żartu kradną owieczki... Szepczą miłe słówka do ucha... a potem cię olewają! — westchnęła spazmatycznie i wzięła na kolana swojego bielutkiego, mięciutkiego, zwierzęcego towarzysza. — Tylko ty mi zostałeś, malutki...

Obdarzyła Jacka pełnym nadziei spojrzeniem, oczekiwała, że Gryfon zawróci i zaprzeczy wszystkiemu, co mówiła. On jednak nie został przy pasterce oraz nie zwrócił większej uwagi na użalania odnoście zachowania chłopców.

Obrazy, które podczas lekcji i przerw nie zwracały uwagi na uczniów, teraz patrzyły z zaciekawieniem na przechodnia — jednego z niewielu korzystających z tego korytarza o tak późnej porze. Jakiś posępny czarodziej, który zazwyczaj drzemał w ramach, przebudził się na chwilę, rozejrzał, ziewnął i znów zasnął.

Jack zorientował się, że odkąd opuścił klasę historii magii, zaciskał dłonie w pięści. Postarał się rozluźnić ręce. Nogi same niosły go w stronę wieży Gryffindoru.

Nie mógł odgonić od siebie słów Elsy, były bardziej natrętne niż muchy. Gdy wzburzony wychodził z klasy historii magii, zauważył w błękitnych oczach dziewczyny łzy. Przez chwilę, kiedy trzymał dłoń na klamce, zawahał się. Krukonka nie mogła zauważyć jego niepewności. Stan Elsy nie zatrzymał Jacka w klasie historii magii.

Frost zwolnił chód, gdy minął obraz pasterki. Chłopak spojrzał przez ramię.

Wróć do tamtej klasy — podpowiedział cichy głosik.

Jack zwolnił kroku jeszcze bardziej.

Zwariowałeś?! — odpowiedział o wiele głośniej inny głosik.

Jack był bardzo zawiedziony i rozgoryczony tym, że Elsa ciągle okłamywała Annę. Jednocześnie współczuł Krukonce. Nie potrafił stwierdzić, co odczuwał mocniej, był okropnie zmieszany. Został razem z Elsą zgłoszony do Turnieju Trójmagicznego, musiał nauczyć się tolerować ją. Jednak Frost z czasem coraz bardziej przekonywał się do niej, spędzanie z nią czasu nie było już takie złe. Polubił ją. Bardzo polubił, nawet z mniejszym oporem przystępował do rzeczy, za którymi nie przepadał — na przykład do nauki — gdy dziewczyna mu pomagała. Akceptował zdolności Elsy, ale okropnie go irytowało, że nie chciała o nich mówić. Jack nie podejrzewał, że Krukonka unikała siostry przez lata, bo w ich dzieciństwie miało miejsce bardzo niemiłe wydarzenie. Rodzice Elsy, w oczach Frosta, byli po prostu niemądrzy. Ustalili starszej córce takie zasady, że bała się normalnie żyć. Gdy była przestraszona, nie kontrolowała mocy. Jej stosunki z innymi coraz bardziej się pogarszały. Strach narastał. Tak właśnie wyglądało to błędne koło. Czemu więc Elsa nie pragnęła go przerwać? Gdyby tylko zechciała, mogłaby powiedzieć Annie o zmienionych wspomnieniach i swoich mocach, nie musiała przecież wyznawać tego całemu światu, wystarczyłoby jednej osobie! Gryfonka może zezłościłaby się, pogniewała, ale przecież to siostra Krukonki. Musiałaby jej kiedyś wybaczyć, tak myślał Jack.

Elsie podoba się to, że okłamuje Annę? — zastanowił się Gryfon. — Najwidoczniej tak. — Patrzył już przed siebie i szedł żwawym krokiem.

Hogwart skuty lodem − Jelsa fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz