Horągiewka

426 44 13
                                    

27 sierpnia

Po powrocie do Tajemniczej Chaty mało kto odzywał się do bliźniaków. Każdy wydawał się zajęty swoimi sprawami i nie miał zamiaru wychodzić z Mabel, a co dopiero z Dipperem. Tym sposobem rodzeństwo kisiło się we własnym sosie, spędzając śniadania i kolacje z wujkami przy telewizorze, a w ciągu dnia próbowali odnaleźć się w zapomnianym świecie tajemniczych zjawisk, które w Wodogrzmotach Małych miały miejsce non stop. Niestety wujkowie utrzymywali, że nie przeczesali całego miasta i nie chcieli, by ich siostrzeńcy pałętali się po niebezpiecznych lasach. Mimo zakazów, Mabel i Dipper mieli już plany.

— Sister, a może na początek...

— Nie, braciszku! Chcę połazić po lesie i tyle. Dzisiaj nie zajmujemy się chorymi stworzeniami z pięcioma głowami i nie błagamy wujka Stanforda o użyczenie nam swojej dłoni, by stworzyć dziennik numer 4! — Dziewczyna założyła plecak na ramiona i poprawiła ściągacze.

— Nie za dużo siedziałaś w tym lesie? Zaraz mi powiesz, że masz dość miasta i zamieszkasz w szałasie z krasnoludkami albo w jaskini z multimiśkiem! — Dipper wciąż trzymał w ręce książkę o bordowej okładce, jednak, gdy Mabel spojrzała na niego z niedowierzaniem, odłożył ją na stolik i wziął do ręki swój plecak. — No dobra, idziemy. — Ciężko westchnął i ruszył za siostrą, która przez wypicie trzech kaw w ciągu czterdziestu pięciu minut tryskała energią.

— Do widzenia, wuju Stanku i wuju Fordzie! — pożegnała się radośnie i wyskoczyła z domu przez drzwi wejściowe. Dipper jedynie pomachał do nich i pobiegł za siostrą.

— Właściwie to gdzie chcesz iść? Pamiętasz cokolwiek z tego lasu?

— Nie — odpowiedziała ze śmiechem i zrobiła piruet. Zdecydowanie wiek jej nie przeszkadzał w robieniu tego, na co ma ochotę. Z uśmiechem przyspieszyła i zostawiła brata daleko w tyle. — No dalej! — krzyknęła zachęcająco, ale gdy się obejrzała, jej bliźniak szedł powoli i gapił się na nią z rządzą mordu w oczach. Jeszcze bardziej się roześmiała.

— Gdzie ty mnie ciągniesz, Mabel? — Skrzyżował ręce na piersi i stanął w miejscu. Siostra uśmiechnęła się enigmatycznie i pociągnęła go za rękę.

— Gdybym ci powiedziała, nie poszedłbyś ze mną!

Przez następne trzydzieści minut szli w ciszy. Dziewczyna wciąż trzymała swojego bliźniaka za rękę, bo była pewna, że gdy go puści, ten straci motywacje do poddawania się jej prośbom. Kiedy w końcu wyszli z lasu znaleźli się na skraju trawnika jakiegoś domku z czerwonej cegły. Ostrożnie przeszli po idealnie przystrzyżonej trawie i szybko wskoczyli na chodnik.

— Jeszcze tylko chwilka, braciszku — powiedziała słodkim głosikiem szatynka i przyspieszyła kroku. Ciągnęła go za sobą dobre kilka uliczek, a gdy się zatrzymała, mieli przed sobą ogromny dom przypominający willę. Pokryty był waniliowym tynkiem, okna miały białe framugi. Nawet z zewnątrz widać było wielkie zasłony z bordowego materiału.

— Kto tu mieszka? — wykrztusił Dipper i próbował dojrzeć, jak najwięcej szczegółów. Widział kolumny, ogromne drzwi pomalowane białą farbą, piękny balkon. Cały ten budynek przypominał rezydencje Północnych tylko pomniejszoną kilka razy.

— Zgaduj! — zawołała Mabel i pociągnęła brata w stronę wejścia. Kilka razy kliknęła mały, czarny przycisk. Dipper usłyszał dźwięk przesuwanego wizjera i głębokie westchnienie. Już wiedział kto im otworzy.

— Miło was widzieć. — W głosie blondyna nie było radości, ciepła ani zainteresowania. Powiedział to z całkowitej grzeczności, chociaż nie wyszło to zbyt miło. Prześlizgnął się wzrokiem po twarzy szatyna i zatrzymał się na Mabel. Dla niej wykrzesał z siebie uśmiech, który można by uznać za szczery. Odpowiedziała mu tym samym. — Wejdźcie, Bell jeszcze się szykuje. — Odsunął się od drzwi, by przepuścić bliźniaki. Gdy weszli do środka szatynka rozejrzała się dookoła.

Delta <zawieszone>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz