10 - Spotkanie?

33 5 2
                                    

Patrick

Wreszcie, w październiku po długiej jak noce listopadowe przeprowadzce, jesteśmy na "swoim" w Paryżu. Zajęliśmy dość spore mieszkanie w centrum miasta, całkiem blisko mojego nowego liceum. W okolicy była świetna piekarnia w której ceny były świetne, adekwatne do produktu. Pracował tam miły pan wraz z żoną, ale zdarzyło mi się czasem też zobaczyć przebłyski ich córki. Jako, że mój francuski jest przeze mnie bardzo okaleczany, chodzę prawie wszędzie z moim smatrfonem, mam tam świetnego tłumacza więc jakoś daję radę. Wszyscy i tak widzieli, że nie jestem tutejszy, więc uśmiechali się tylko na mój widok. Rozpocząłem już naukę w liceum, w pierwszej "a", była dość dobrze zgrana, większość pewnie zna się już kopę lat, skoro wszyscy się ze wszystkimi dogadują. Na początku trochę odstawałem od reszty, ale po paru dniach, przyzwyczaili się, że nie rozumiem wszystkiego, że jak już coś do mnie mówią, to muszą zwolnić, żebym mógł cokolwiek zrozumieć, oraz że nauczyciele mi jako jedynemu pozwala używać telefonu na lekcjach, w celu tłumaczenia sobie tego co mówią. Chyba mnie polubili, ale nie mam co do tego dokładnej pewności...

Marinette

Jakiś tydzień temu, do naszej klasy dołączył pewien chłopak. Był przyjezdnym z Polski, co dla nas, rodowitych francuzów może się wydawać jakieś nowe, ale przecież całe życie uczymy się nowych rzeczy. Na początku widać było, że nie zna tutaj nikogo a każdy nowo poznany człowiek, jest dla niego ważny. Miał też pewien przywilej, którego nikt dotąd nie zaznał. Mógł używać tłumacza na lekcjach. Dla mnie akurat nie było to dziwne, nie znał dobrze francuskiego, Francji i takie tam, jednak Alya nie mogła w to uwierzyć. Była dość komunikatywną dziewczyną więc taki przywilej na innych lekcjach niż informatyka, byłby dla niej przepustką do fejmu. Ale cóż, jest Francuzką i taką zostanie. Ogółem, ten cały Patryk, bo tak pani Schantée kazała się do niego zwracać, był całkiem miły. Miał świetny charakter i był przyjacielski. Kiedy się sobie przedstawiliśmy, jakieś iskierki pojawiły się w jego oczach... Jakby mnie już kiedyś widział... Czy to możliwe? Chyba nie... Ale nie ważne. Teraz była nas trójka - Ja, Alya i Patrick. Kazał do siebie mówić francuskim odpowiednikiem. Jakby się chciał odciąć od starego życia... Chyba za dużo sobie wyobrażam... 

Patrick  

Poznałem dzisiaj świetną dziewczynę. Chyba to ta sama, którą spotkałem wtedy, pod maską Jelenia. Aż mi oczy zabłysnęły z wrażenia. Ale to dobrze. Tak miało być. Najciekawsza była ta chwila, w której okazało się, że córka pana piekarza to właśnie Marinette. Świetna informacja. Mieszkaliśmy w bliskim sąsiedztwie. Już zaczynam marzyć... Ale przecież większość marzeń życiowych się spełnia... Zwłaszcza gdy się w nie mocno wierzy...

Marinette

Dziś wreszcie miałam okazję poznać się z tym kolesiem, którego uważałam do tej pory za jakiś pępek świata. Ma na imię Adrien. Chwila... Czy to jest TEN Adrien? Teraz wszystko rozumiem... Jednak go znałam... Reklamował jako model dość dużo drogich i tanich produktów... Ta twarz jest znana połowie Francji, a ja dopiero odkryłam że chodzę z NIM do klasy... Ja jednak jestem jakaś nierozgarnięta... Jako Biedronka jestem jednak bardziej pewna siebie, więc mogę się bardziej postarać by sprawiać wrażenie normalnej, super bohaterki. Uwielbiałam moje drugie wcielenie...


-----------------------------------------------------------

Jest i nowy! Dziękuję za tyle wyświetleń i gwiazdek! Jesteście najlepsi!

Do napisania!

Miraculous: Czyżby ktoś jeszcze? |ZAWIESZONE|حيث تعيش القصص. اكتشف الآن