Rozdział pierwszy

Depuis le début
                                    

Gwałtownie schowałam się niżej, gdy kamerdyner nieznacznie odwrócił głowę w moją stronę i nasze spojrzenia spotkały się na jedną, krótką chwilę, która w zupełności wystarczyła, aby przyprawić mnie o palpitacje. Jak na zawołanie jednak, znajoma mi pokojówka wracała właśnie do kuchni, postanowiłam więc skorzystać z okazji i ponownie ją zaczepić, by dowiedzieć się, czy przypadkiem nie padłam ofiarą własnej wyobraźni.

- Przepraszam – zaczęłam, gdy przechodziła obok mnie, natychmiast podnosząc się z podłogi i idąc za nią, nie odwracając się z powrotem ku sali dopóki nie zniknęłyśmy w korytarzu. – Mogę cię o coś zapytać?

- Śmiało, nie krępuj się.

Odchrząknęłam.

- Tam na sali widziałam młodego chłopca, góra kilkunastoletniego. Był ze swoim kamerdynerem, blady, wysoki, czarne włosy...

- Och! – Klasnęła w dłonie korzystając z tego, że niesioną wcześniej tacę trzymała teraz pod pachą. – Rozpoznałaś ich?

- Cóż... - zaczęłam nerwowo, ale na szczęście nie dane mi było skończyć.

- To obecna głowa rodu Phantomhive, Ciel Phantomhive. Jego rodzina zginęła w straszliwym wypadku, dlatego to on przejął władzę nad majątkiem i rodzinną firmą. Jego lokaj natomiast, nie odstępuje go na krok. Słyszałam, że bardzo mu pomógł podczas przywracania rodu do stanu świetności.

- Taaa – mruknęłam pod nosem, doskonale wiedząc, na czym owa „pomoc" polegała.

- Niestety nie sądzę, abyś mogła z nim porozmawiać – kontynuowała pokojówka. – Pan domu nie byłby zadowolony, że pozwalam ci dyskutować z gośćmi, nawet jeżeli sama nim jesteś.

- Nic nie szkodzi, i tak nie wiedziałabym, o czym z nim mówić...

W gruncie rzeczy doskonale wiedziałam, o czym moglibyśmy porozmawiać. Posiadałam wiedzę wystarczającą do tego, aby przekonać ich, że moja wersja wydarzeń była prawdziwa i z ich pomocą może zdołałabym nawet wrócić do siebie. Ostatecznie miałabym do czynienia z demonem, a dzięki rozkazom Ciela nic nie było dla niego niemożliwe.

- M-mimo wszystko jednak... - wtrąciłam ponownie. – Może mogłabym ci jakoś pomóc? Źle się czuję patrząc bezczynnie jak ciężko pracujesz.

Pokojówka zatrzymała się tuż przed drzwiami prowadzącymi do kuchni i zerknęła na mnie przez ramię.

- Moja sukienka i tak nie jest nawet w połowie tak finezyjna, jak stroje innych dam, będę tylko drobną pomocą domową, bardzo proszę – dodałam, w duchu modląc się, by się zgodziła, nawet jeżeli już wcześniej dokładnie rozpoznała moje prawdziwe motywy.

Niespodziewanie wcisnęła mi w ręce trzymaną wcześniej tacę, a kiedy spojrzałam na nią pytająco, zarządziła:

- Przynieś z sali brudne półmiski.

Nie powstrzymałam szerokiego uśmiechu cisnącego mi się na usta; natychmiast skłoniłam się przed nią nieznacznie, podziękowałam i pognałam truchtem w powrotnym kierunku, mając teraz aż dwa zadania do wykonania. Kiedy jednak znów znalazłam się na balkonie, nie dostrzegłam Ciela w zasięgu wzroku, postanowiłam więc zejść na dół i skupić się na swojej tymczasowej pracy, a gdyby tylko pojawiła się taka sposobność, spróbować za wszelką cenę zamienić z którymś z nich przynajmniej kilka słów. Dopiero kiedy zeszłam na dół i podeszwy moich butów zastukały na wypastowanej posadzce zaczęłam odczuwać swoistą tremę, choć nikt nie zwracał na mnie większej uwagi. Jak miałam bowiem zacząć rozmowę? Co powiedzieć najpierw, żeby przykuć ich uwagę? Przedstawić się? Chyba nie wyglądałam na kogoś, z kim młody szlachcic chciałby zamienić choćby dwa słowa, miał wokół siebie pełno ciekawszych gości. O wiele większe szanse miałam w przypadku jego kamerdynera, który przecież pełnił tu jedynie rolę ochroniarza...

Kuroshitsuji | Rewersja [ ZAWIESZONE ]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant