Rozdział 3.

3.6K 281 8
                                    

Pięć dni...

Cztery dni...

Trzy dni...

Dwa dni...

Jeden dzień...

Został tylko jeden dzień do tego cholernego balu. Jeden dzień do wywrócenia mojego życia, jeśli coś pójdzie nie tak. Boje się. Tak okropnie się boję.Ojciec zapewnia mnie, że nic się nie stanie,że będę bezpieczna. Ale ja mu nie wierzę. Wiem,że tak nie będzie. Moje myśli znów powiodły to planu ucieczki. Nie! Muszę sobie wybić ucieczkę z głowy! Nie mogę zostawić mojej watachy samej, bez swojej Alfy. Moja watacha zawsze była inna i w pewnien sposób słabsza od innych. Zawsze Alfą był mężczyzna. Kobieta to rzadkość. Ja jestem tą rzadkością. Chociaż nie. Ja jestem jedyna. Owszem, jak już wspomniałam bywają kobiety-alfy, ale zawsze są one w pełni wilkołakami. Nie są mną. Kobiety te zazwyczaj mają swojego mate, który wstępuje na ich miejsce i zostaje Alfą, a one przejmują funkcje jego przeznaczonej i matki stada, czyli Luny. Cóż ja tego nigdy nie zaznam. Czemu? Gdyż w moim przypadku znalezienie swojego mate jest chyba niemożliwe. Jak już wspomniałam, nie jestem w pełni wilkołakiem. 

Bal Żywiołów. Zdarzenie odbywające się co roku w ostatni dzień sierpnia, mające na celu pojednać wszystkie fantastyczne istosty chodzące po ziemi- wilkołaki, wampiry, faerie, charpie, czarownice i wiele innych. Wydarzenie zapierające dech w piersiach. Gdy tylko przekroczysz próg miejsca, gdzie odbywa się bal, nie chcesz go nigdy opuścić. Kiedyś kochałam to wydarzenie, dziś- pałam do niego nienawiścią.

To było dziewięć lat temu. Mała, dziesięcioletnia dziewczynka biegała po sali z uśmiechem na twarzy. Ubrana była w różową sukienkę w kwiatki. Włosy miała nie blond, lecz białe. Białe jak śnieg,których luźne kosmyki wymknęły się ze starannie splecionego warkocza. Oczy czarne jak węgiel, w których nie dało odróżnić się źrenic od tęczówek wędrowały po sali w poszukiwaniu jednej osoby- mamy dziewczynki. Wkońcu namierzyły cel. Uradowana dziewczynka w podskokach pobiegła do mamy. Lecz nie dobiegła. Została odepchnięta przez potężne ciało, które poprostu wyrosło przed dziewczynką. Próbowała je ominąć, ale bezskutecznie.

-Moja!-krzyknął niski głos,który rozniósł się po całej sali. Był władczy i zaboryczy. Głos Alfy.

Dziewczynka nie wiedziała o co chodzi. W sali momentalnie nastała grobowa cisza. Nikt nie miał odwagi się odezwać. 

-Alfa znalazł swoją mate!-krzyknął ktoś z tłumu.

Dziewczynka zrozumiała po części sytuacje. Mamusia tłumaczła jej, że mate to osoba która cie kiedyś pokocha i nigdy nie zostawi. Dziecko zaczęło sie cieszyć z czyjegoś szczęścia.Nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego,że to zniszczy jej życie. Przecisneła się przez tłum by dostrzec parę. I zamarła. Tam stała jej mama z obcym mężczyzną.Dopiero gdy silne ramiona ojca owinęły się wokół jej talii, zrozumiała. Jej mama została mate tego mężczyzny. Dziewczynka momentalnie zaczęła płakać.

-Mamusiu,mamusiu! Zostaw go! Chodź tutaj! Mamusiu!- krzyczało dziecko dławiąc się łzami i wyrywając z objęć ojca. -Mamusiu! Proszę! Wróć!

-Żegnaj córeczko-rzekła jej mama i znikneła z pola widzenia dziewczynki. Odeszła z tym mężczyzną. Zostawiła ich. Ją i tate.

 Dziecko wiele miesięcy nie potrafiło się otrząsnąć z tego koszmaru. Wkońcu postaniowiło zapomnieć o matce. Zniezawidziło ją całym sercem. I już nigdy nie wróciło na Bal Żywiołów.Do teraz. Teraz znów muszę się tam pojawić.




________________________

Autorka

Bardzo wam dziękuję za to, że jesteście ze mną! i przepraszam, że tyle mnie nie było ale brak weny mnie złapał :/ Ale już wróciłam! :D Zapraszam go komentownia i gwiazdkowania! :3 Kocham was xx

Unwanted Mate Where stories live. Discover now