Rozdział II - Krzyk

255 19 8
                                    

Usłyszałam wołanie, z początku ciche i kojące, jednak po czasie pełne przerażenia i spanikowania.

- Nut... Nuti! - Natychmiast się ocknęłam. Nadal leżałam na podłodze, co właściwie wczoraj miało miejsce? Zapewne Dziuek dopiero przyszedł, ponieważ wyglądał jakby ujrzał ducha. Poczułam intensywny ból z tyłu głowy. Mój ukochany siedział na podłodze. Pomógł mi wstać do siadu. Jego łapka oplatała moje barki, aby zapobiec upadkowi. Znowu czułam się bezsilna, zdecydowanie dla mnie to zbyt wiele wrażeń.

- Nut, co się wydarzyło? To całe szkło! Nie mów, że ty próbowałaś... - Jego głos się złamał, nawet nie był w stanie tego powiedzieć, bo zbyt bolała go ta myśl.

- Spokojnie, nie próbowałam odebrać sobie życia słońce.. Obudziłam się w nocy, ponieważ usłyszałam hałas dobiegający z kuchni. Stwierdziłam, że powinnam to sprawdzić, chociażby dla własnego spokoju. Zdaje się, że to włamanie, tylko w jakim celu... - Westchnęłam. Nie należałam do bogatej sfery mysz, więc zbyt wiele zapewne nie mógł zabrać. - Dostałam czymś w głowę, było zdecydowanie twarde. Sprawca powiedział wtedy coś w stylu "Załatwiłem jedną z dziesięciu", nie pamiętam jak dokłanie. Co to może oznaczać? Ktoś próbował mnie... zabić? - Zapytałam niedowierzając.

- Nie mam pojęcia Nut, ale jestem pewny, że jesteś w niebezpieczeństwie, więcej Ciebie samej nie zostawię. Przysięgam. - Poczułam jego mordkę w swoim zagłębieniu szyi, wtedy zrozumiałam, że nie jest łatwym wierzyć, że nadal tu jestem, nadal może mnie dotknąć i mieć pewność, że nie zniknę jak jakieś nocne straszydło, samotna, błądząca duszeńka.

Wspólnie stwierdziliśmy, że powinniśmy powiadomić resztę ekipy, w końcu nie możwemy tego ukrywać. Razem zapewne coś wymyślimy.

Po około godzinie już wszyscy siedzieliśmy w mojej chatce, a ja zdążyłam wytłumaczyć im jak wygląda sytuacja. Wicia jako najmłodsza z nas była niesamowicie opanowana i najspokojniejsza z nas.

- Jakieś pomysły moi drodzy? - Zapytała jakby czekając na to, że jednak ktoś coś powiedział.

- Brak. - Westchnął Mati. Zapewne był zbyt zmartwiony, aby móc cokolwiek wymyśleć.

Po dłuższej chwili spędzonej w ciszy, milczenie przerwał Adve.

- Wiem!

- Gadaj! - Krzyknęliśmy niemal chórem w oczekiwaniu na jego plan.

- Za dosłownie kilka dni są "mistrzostwa TFM", Nuti, o ile się nie mylę to miałaś brać udział? Zangw bardzo Ciebie zachwalał, więc pewnie organizatorzy zmiękli i jednak stwierdzili, że to dobry pomysł, abyś tam była. - Wziął głęboki oddech. - W zasadzie nic do tego nie mam, jednak może to jeszcze nie twój czas. Mniejsza z tym.

- Co w tym takiego, że jestem zawodnikiem? - Nie potrafiłam połączyć faktów, dziwiło mnie to.

- W zasadzie to ile myszy bierze udział? Wybierają tylko te, które rozumieją działanie każdego z trybów. - Faso zaczęła się zastanawiać, a jednocześnie pytać.

- Właśnie dlatego jest nie wielu uczestników, dokładnie dziesiątka. - Odpowiedziałam na to pytanie i wtedy mnie olśniło. Jeden na dziesięć. Jedna wyeliminowana spośród dziesięciu szczurków.

- Zapewne musi mieć jakiś cel w tym. - Mati potarł brodę.

- Zapewne jest jednym z zawodników, to by wyjaśniało, dlaczego ma ochotę się was pozbyć. Zapewniło, by mu to otwartą drogę do łatwego zwycięstwa. - Wicia podsumowała.

- Sam siebie nie wyeliminuje. - Zastanowił się. - Więc który spośród dziesięciu to on? - Adve zapytał, chociaż wiedział, że to pytanie na ten moment pozostanie bez odpowiedzi.

Transformice Inna Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz