cuatro

997 118 42
                                    

[ jeśli szanujesz moją pracę zostaw po sobie komentarz i gwiazdkę 💞]

Patrzyłem w szoku na Zayna i nie mogłem po prostu uwierzyć, że był tutaj, w USA, w dodatku przede mną. Stał tak normalnie, jakby zupełnie nic się nie stało.

Spojrzałem na Louisa czując nagle napływające złość. On i Harry mówiąc o "przyjaciołach" mieli na myśli Zayna? Wiedzieli o tym? Co tu się, na miłość boską, dzieje?

- Wyjaśnisz mi o co tu chodzi, Louis? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby, przez co przyjaciel nieco się skrępował, a Zayn speszył.

- Nie wiem o czym mówisz - stwierdził Tomlinson, gdy patrzył na mnie ze zdezorientowaniem. Po cholerę udawał!?

Sapnąłem zły i znów przeniosłem spojrzenie na mojego byłego chłopaka, na którego brzydko wskazałem palcem. Chciałem się odezwać, ale ten mnie wyprzedził.

- Nie mam pojęcia co tu się dzieje, ale pogadajcie sobie, a potem spokojnie porozmawiamy przy stole - wymamrotał mulat, mijając mnie i wychodząc na taras, gdzie Harry szykował grilla.

- Louis - zacząłem, lecz ten mnie ucieszył uniesieniem dłoni. Kolejny się znalazł.

- Co z tobą nie tak? Musisz być taki wredny dla naszego gościa? - spytał z oburzeniem, po czym wyszedł, zostawiając mnie w osłupieniu. Byłem jakby... jeszcze bardziej zdezorientowany, a co za tym idzie zagubiony? Nie miałem pojęcia po co ta cała szopka.

Potrząsnąłem głową i podszedłem do szafki, z której wyciągnąłem ciemny obrus. Postanowiłem pomóc w przygotowaniach do obiadu i pozostawić tą sytuację samą sobie, jakby nigdy nic. Miałem zamiar ignorować Zayna, jak i pozostałych, wszyscy robili sobie ze mnie cholerne żarty.

Wyszedłem na taras, gdzie głowy wszystkich zebranych odwróciły się w moim kierunku. Wywróciłem oczami i podszedłem do stołu, na którym rozłożyłem dokładnie obrus. Wróciłem do środka z Louisem, by powoli brać jedzenie i wynosić je na zewnątrz. Po zrobieniu tego poszedłem do ogrodu usiąść na ławce. Byłem rozdrażniony od samego rana, a obecność Zayna zwyczajnie pogorszyła sytuację.

Przetarłem twarz dłoni na początku wciąż zasłaniając oczy, gdyż nie miałem ochoty na patrzenie na cokolwiek. Potem jednak odsłoniłem twarz i rozejrzałem się po ogrodzie. Mimowolnie mój wzrok zatrzymał się na różach, a uśmiech pojawił się na ustach, rozświetlając nieco moją twarz. Wstałem i podszedłem do pięknych krzaczków, przed którymi kucnąłem, obserwując uważnie pąki i dojrzałe już kwiaty. Kochałem je.

- Lubisz róże? - podskoczyłem na głos Zayna, zaraz potem odwracając głowę w jego kierunku. Miał na twarzy delikatny i niepewny uśmiech, z całą sytuacją podchodził ostrożnie i bezproblemowo.

Zamrugałem powoli przez jakiś czas nic mu nie odpowiadając, jednak potem kiwnąłem w odpowiedzi głową, czując się jak głupiec. Czy było ze mną coś nie tak? Dlaczego każdy ze mnie żartował?

Chłopak podszedł do mnie i usiadł po turecku przy kwiatach, patrząc na nie z zachwytem i czułością.

- Człowiek samotny i zagubiony jest jak zwiędła róża, tylko nieliczni o wyjątkowym sercu, potrafią dostrzec jej piękno i sprawić by róża zaczęła wypuszczać nowe pąki - powiedział cicho, gdy dotknął małego pąka. Jego słowa sprawiły u mnie palpitację serca, cholera to było dobre - Tak w ogóle jestem Zayn - odwrócił do mnie twarz i wyciągnął rękę, czekając aż ją uściskam. Ja jedynie spojrzałem na niego jak na wariata. Bo co do cholery!? - W porządku? - przechylił lekko głowę na bok, badając mnie spojrzeniem, te jego czekoladowe tęczówki sunęły po całej mojej twarzy.

Dlaczego mi się przedstawił, nie rozumiem, to było dla mnie wielkie zaskoczenie. Ale...może chciał zacząć wszystko od nowa? Od samych podstaw? Tylko to nie zmieniało tego, co zamierzałem zrobić. Zayn po prostu powinien dać sobie ze mną spokój.

Ale jeśli chce tak grać, w porządku. Wchodzę w tę grę. Pozwolę mu odkryć siebie na nowo.

- Tak - powiedziałem wolno i przytaknąłem - Jestem Niall - złapałem jego ciepłą i miłą w dotyku dłoń, którą następnie lekko ścisnąłem.

- Miło mi cię poznać, Niall.

Wypuściłem drżący oddech.

- Tak...mnie też - wymamrotałem pod nosem i pokręciłem głową z uśmiechem. To totalny absurd.

Big Boys Don't Cry | Ziall ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz