6. Zwyczajna noc po balu

4.3K 511 193
                                    

Czy ta pokręcona Gryfonka właśnie pomyliła go ze Starym Dropsem?! Jeżeli podczas tego pocałunku wyobrażała sobie, że on, Platynowy Książę Slytherinu, był Dumbledorem to, na gacie Merlina, nie ręczy za siebie.

Otworzył oczy. Hermiona stała przed nim, nadal przytulona, uśmiechając się nieśmiało. Kamienne serce, które Malfoyowie dziedziczyli z pokolenia na pokolenie, troszeczkę zmiękło. Co ona z nim zrobiła?

— Och, Albusie... — Usłyszał znowu. To nie mogła być Granger, przecież patrzył na nią cały czas. Odwrócił się powoli.

Niektórzy mugole mówią, że co się zobaczyło, już się nie odzobaczy. Draco marzył, by ktoś rzucił na niego Obliviate. Natychmiast.

Minerwa McGonagall i jej ukochany Dumbledore stali spleceni w tak ciasnym uścisku, że Draco nie był pewny, czy to jest fizycznie możliwe. Odróżniał dłonie pani profesor tylko po krwistoczerwonym kolorze paznokci. Posapywali przy tym jak zapaśnicy czarosumo, a McUuuNiegrzeczna pojękiwała co jakiś czas.

Cóż, skoro taka technika sprawiała, że McChętna prawie mdlała, to Draco podejrzewał, że jest to jej pierwszy pocałunek od setek lat. Zaraz zaślinią cały Hogwart!

Założę Ekspozyturę Obściskiwania dla Superidiotów, w skrócie EOS, pomyślał, patrząc z niesmakiem na parkę. Zatrudnię wszystkie moje byłe i będę zarabiał miliony galeonów. A potem wydam własną, magiczną linię całuśnych pomadek. Będę bogatszy od ojca!

McGonagall oderwała się od rozanielonego dyrektora.

— Ależ z ciebie ogier, Albusie — powiedziała ochryple.

Draco usłyszał, że po jego lewej Hermiona zaczyna się dusić. Trudno się dziwić, próbowała wsadzić sobie pięść do buzi, żeby się nie śmiać. Oszczędzę jej cierpień, pomyślał bohatersko.

— Mhm, mhm — chrząknął głośno. Nauczył się tego od przyszywanej ciotuni Dolores, koleżanki taty z Ministerstwa.

McGonagall zamarła, a kolor jej twarzy przypomniał ten na paznokciach. Rumieńce Albusa wychodziły spod brody na czoło.

ŁIIIIIIIII!

Słodki Merlinie. Irytek. Blisko. Bardzo blisko. O wiele za blisko.

Za drzwiami rozległ się jakiś podejrzany rumor.

— IRYCIE, GDYBYŚ NIE BYŁ DUCHEM TO BYM CIĘ ZABIŁA! — usłyszeli. Albus zbladł. Draco pomyślał, że dyrektor skądś musi znać ten głos, skoro tak reaguje.

Nagle drzwi rozwarły się z hukiem. Do łazienki wpadł z szaleńczym wrzaskiem Irytek, w kapeluszu z wypchanym sępem. A za nim...

Za nim wbiegła Augusta Longbottom.

I spojrzała na słodkie profesorskie gołąbeczki jak Snape na szampon.

Uhuhu, dyrektor ma przerąbane jak stąd do kosmosu! Draco oczekiwał krwawej jatki albo chociaż solóweczki między paniami. Pewnie by do czegoś doszło, gdyby nie fakt, że i Augusta, i McGonagall były zbyt zaskoczone, żeby wypowiedzieć cokolwiek. Irytek zawisł między nimi, czekając. Pierwsza otrząsnęła się babka Neville'a.

— Albusie, porozmawiamy w twoim gabinecie — powiedziała zimno, nie zaszczycając McZawstydzonej ani jednym spojrzeniem. Korzystając z bezruchu poltergeista, szybko zerwała z jego głowy swój kapelusz. Kiedy wyszła, zapanowała bardzo niezręczna cisza.

Hermiona pociągnęła go za rękaw szaty.

Skarbie, nie tak ostro, ten jedwab kosztował tyle, ile Artur Weasley zarobił przez siedem lat!

— Chodź stąd — syknęła.

Nic z tego. Draconowi rzadko zdarzała się sytuacja, w której miałby przewagę nad Żelazną Dziewicą, mimo że jej dziewictwo w tej sytuacji było bardzo zagrożone.

— Pani profesor — zaczął od niechcenia. — Ciekawe co Rita Skeeter powiedziałaby na temat buteleczki moich wspomnień z tej nocy...

Twarz McGonagall kolorem przypominała teraz brodę swojego niedoszłego kochanka, którego dłoń ściskała teraz jak ostatnią deskę ratunku. Rozczulające. Draco był ciekawy, czy gdyby im nie przerwali w odpowiedniej chwili, nie byliby świadkami sceny rodem z magicporno. Może Dumby dostałby ksywkę Brodacz z Wizzers?

McGonagall i Hermiona wyglądające seksownie i uwodzicielsko, drapieżne świąteczne elfy, zapasy czarosumo w wykonaniu wiekowych profesorów, Irytek w kapeluszu z sępem... Właśnie, gdzie jest ten cholerny duch? Zresztą, smok go trącał, nawet lepiej, że zniknął. Po tym dniu, Draco był przekonany, że nikt, nawet Dumbledore jako model erotyczny, nie jest w stanie go zaskoczyć.

Nadal miał w uszach to "Ależ z ciebie ogier, Albusie". Powinien zgłosić się do Świętego Munga. Albo pozwać dyrektora Hogwartu za trwały uszczerbek na zdrowiu psychicznym. Słodki Merlinie...

— Dobrze, panie Malfoy. — Usłyszał zrezygnowany głos Profesor Zmęczonej Nocnymi Igraszkami Ze Swoim Szefem. — Cofam to co powiedziałam ostatnio.

— Mówiąc "ostatnio" ma pani na myśli rozmowę przeprowadzoną bezpośrednio po próbie generalnej do balu? — dopytywał się Draco. McGonnagal była inteligentną bestią i wyraziła się zbyt ogólnikowo, by mógł brać to jako poważną obietnicę.

— Tak. A teraz proszę...

PSTRYYYK!

Zamarli i spojrzeli w górę. Nad nimi wisiał Irytek z aparatem Colina Creeveya i uśmiechał się złowieszczo.

PSTYK!

McGonagall natychmiast puściła rękę Dumbledore'a. Za późno, już to zostało uwiecznione na dwóch zdjęciach.

— Irycie, do jasnej... — Reszty nie usłyszeli, bo poltergeist, wiedziony słusznym przeczuciem, z dzikim rykiem wyleciał z łazienki. Minerwa Wściekła ruszyła za nim, miotając przy tym na zmianę bluzgami i klątwami.

Ciekawe jak działa na ducha Avada Kedavra...

Zostali we trójkę. Dumbledore poprawił przekrzywione okulary-połówki i uśmiechnął się przyjaźnie.

— Ja się będę zbierał. Po dwudziestu minutach, Augusta zwykle wymyśla mi taką śmierć, że jej opis mógłby trafić do Działu Ksiąg Zakazanych. — Skinął głową na pożegnanie i zniknął.

Zostali sami. Nad nimi zieleniła się magiczna jemioła, trochę poturbowany elf śpiewał Nie miały testrale choinki na Święta. Gdzieś w głębi zamku McGonnagal próbowała zabić Irytka, który wrzeszczał na cały zamek "FRETKA CHODZI Z GRANGER!", a w dyrektorskim gabinecie Dumbledore pewnie umierał śmiercią zbyt drastyczną, by ją opisywać przed 22. Dzień jak codzień.

Draco po raz kolejny tego pokręconego dnia, wziął Hermionę w ramiona i spojrzał jej głęboko w oczy.

— Na czym to stanęło? — zapytał uwodzicielsko.

— Opowiadałam ci o braku skutków ubocznych ugryzień elfów — odparła śmiertelnie poważnie. Zdradziły ją tylko iskierki rozbawienia w oczach.

— Nie gadaj tyle, Granger — jęknął Malfoy.

A potem ją pocałował.

Wesołych Świąt, kochani! 💋

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 18, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Nie miały testrale choinki na ŚwiętaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz