Rozdział 2

2.6K 228 44
                                    

Przemierzałem ulice Londynu szybkim, marszowym krokiem. Na głowie, mimo ładnej pogody, która u nas witała rzadko, miałem kaptur. Starałem się pod nim ukryć wielkiego, fioletowego siniaka na twarzy. Na lewej ręce miałem bandaż.
- Leondre? To ty? - zawołała moja mama z kuchnii, gdy zamknąłem drzwi. Chciałem to zrobić cichutko, a potem zniknąć w moim pokoju. - Zrobiłam naleśniki z Nutellą, takie, jak lubisz...
Wyszła z naszej skromnej kuchnii i podeszła do mnie. Uśmiech z jej twarzy zniknął, gdy ściągnęła mi z głowy kaptur.
- Skarbie, matko boska - szepnęła, muskając opuszkami palców siniaka. - Mówiłeś, że to już koniec, że już się nad tobą nie znęcają...
- Nic mi nie jest, na prawdę.
- Leondre, proszę. Jeśli masz jakiś problem, zawsze możesz przyjść do mnie, tak? A z tym, to już na pewno.
Spuściłem głowę.
- To na wuefie. - Miałem nadzieję, że łyknie tą ściemę równie szybko co szkolna pielęgniarka.
To jednak była moja mama.
Moja mądra, cudowna mama, która starała się zapewnić mi i Matyldzie wszystko, czego potrzebowaliśmy. Chciała nam wmówić, że problemów z tatą nie ma, że finansowo jest dobrze... Zdarzyło mi się podsłuchać jak płacze w poduszkę. Przez tatę, pracę, mnie... Przez to, że mnie biją, że w każdej szkole w Londynie jestem skończony, bo Dirk i 'koledzy' z podstawówki mają znajomych wszędzie. Dlaczego tak jest? Że ci źli mają kolegów, a ci nie rzucający się w oczy są samotni jak palce? Ten świat jest pokręcony.
- Mogę już iść?
- Nie zjesz?
- Naleśnika? Mamo, nie dostałem tak mocno... - próbowałem zażartować. Nie wyszło. - Oczywiście, zjem.
Wziąłem talerz pełen naleśników i zaszyłem się w moim pokoju. Był skromny.
Kwadratowy, miał czerwone ściany. Po lewej od drzwi stało łóżko, na ścianie wisiały zdjęcia mamy i Matyldy, gdzieniegdzie screenshoty z moich teledysków, gdzie widoczny był tylko zarys mojej postaci. W nogach łóżka stała komoda, na niej mikrofon i słuchawki. Dalej, w kącie stała wąska szafa z brudnym lustrem. Po prawej od wejścia stało biurko z komputerem, starym laptopem taty. W rogu pod oknem znajdował się fotel i mały stoliczek. Leżał na nim list, nieotwarty, zaadresowany do mnie. Wiedziałem skąd.
Dogadałem się z youtubem, że będą wysyłać mi pieniądze w kopertach, ponieważ nie mogę założyć konta bankowego. Po wielu tygodniach negocjacji zgodzili się. Odstawiłem talerz na stolik i rozerwałem kopertę. Zacząłem liczyć banknoty.
- Sześćset siedemdziesiąt funtów, sześćset siedemdziesiąt jeden funtów...
Dostałem niemal osiemset funtów, co oznaczało że mój kanał ma więcej subskrybcji. Nie zaglądałem na niego tydzień.
Pewnie chcecie wiedzieć co robię z takim szmalem. Kupuję ciuchy, zabawki dla Matyldy... Ale przede wszystkim podkładam je mamie; to w starych ciuchach, to w kanapie... Tak, ona też nie wie kim jestem.
Schowałem sto funtów do kieszeni spodni, resztę ukryłem w starych skarpetach. Jadłem naleśniki, przeglądając zeszyt. Natrafiłem na piosenkę, którą napisałem jeszcze w podstawówce. Nie wypuściłem jej, mała część była śpiewana, a ja śpiewać nie potrafię. Ja rapuję.
Ustawiłem lustrzankę na statywie. Na głowę nałożyłem kaptur, na usta i nos maseczkę higieniczną. Wcisnąłem nagrywanie i rozsiadłem się z mikrofonem na fotelu.
- Cześć, Leoxersi! - Tak nazywają się moi fani. To oni wybrali taką, a nie inną nazwę, poprzez głosowanie. - Przychodzę z konkursem. Mam nowy kawałek, jak wiecie znęcają się nade mną w szkole, no i... Mam piosenkę jeszcze ze szkoły podstawowej, chcę ją nagrać. Jest na temat znęcania się. Jest tam kawałek śpiewany. Szukam chłopaka, który wystąpi ze mną w duecie. Przez tydzień wysyłajcie nagrania na maila, który podam gdzieś tu - wskazałem powietrze nad moją głową. - Wybiorę na chybił-trafił, bo wszyscy jesteście niesamowici.
Zdjąłem kaptur i rozczochrałem włosy.
- Niebieski rządzi, dziękuję wam i cześć!
Jakże ambitne zakończenie, Leondre.
Po dodaniu intra, adresu mail (który musiałem specjalnie zakładać) i formularza opublikowałem film i wyszedłem z pokoju, przekręcając klucz. Zbliżała się osiemnasta, mama odbierała Matyldę od koleżanki. Wykorzystałem to i podłożyłem sto funtów pod stertę świeżo wypranych ubrań. Na szybko odkurzyłem pokój mamy, czyli też salon, i włączyłem telewizor. Przy przełączaniu kanałów wyskoczył pasek z powiadomieniem o niezapłaconych rachunkach. Podłożyłem mamie kolejne dwieście funtów; w starych butach i słoiku z oszczędnościami - zwykle był pusty. Wyłączyłem telewizor i umyłem się. W trakcie mojej wieczornej toalety wróciły mama i siostra.
Matylda ma dwanaście lat. Joseph dwadzieścia dwa, wyprowadził się i zerwał z nami kontakt. Nie tęsknię.
- Mam dziś nocną zmianę w sklepie - powiedziała mama.
Dorabiała do pensji osobistego trenera, żeby Matylda mogła chodzić na basen.
- Dobrze, Matylda będzie spać u mnie.
Mama pocałowała mnie w czoło i postawiła talerz z jajecznicą przed twarzą.
- Jutro od dwunastej mnie nie ma - mówiła gdy jedliśmy. - Rozdzielę wam obowiązki. Leondre zrobisz jakiś obiad, Matyldo ty posprzątasz dom...
- Mamo, ja muszę się uczyć! - przerwała siostra. - Mam w szkole przedstawienie.
- Leondre, czy...
- Żaden kłopot, mamo - powiedziałem. - Dla mnie to chwila, Matylda niech ćwiczy rolę.
- Jesteś aniołem, synu.

·························

Iiiii? Jak narazie w miarę czy nie?

💬🌟

Dziękuję! 😘👌😘

Girl, are you playing with me? · Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz