Rozdział 1

5.2K 262 47
                                    

     W pośpiechu wyszedłem z klasy. Dzisiaj był jeden z tych dni, kiedy przypominali sobie o moim istnieniu. Już na matematyce czułem ich kpiące spojrzenia, które wypalały mi dziury na plecach i sprawiały, że pociłem się po sam kołnierz. Dobre, zapiszę.
     Usiadłem przy jednym ze stolików przed szkołą, oczywiście sam, i wyjąłem zeszyt. Zapisałem tam tylko słowo sprawiały, ktoś pociągnął mnie za włosy, syknąłem, moja głowa pociągnęła za sobą resztę ciała i takim sposobem znalazłem się na trawie, wśród śmiechów i kilku współczujących spojrzeń kolegów 'kujonów'. Naprawdę, czy każda osoba, która uczy się dobrze, musi być od razu kujonem bez życia?
- Przefarbowałeś się, co? - Dirk Fletchey, mój osobisty bóg koszmaru i bólu, dotknął czubkiem buta mojej grzywki. Była niebieska. - Do twarzy ci było w brązie, ale specjalnie dla ciebie dostosujemy ją z chłopakami pod kolor włosków. Fioletowy by ci odpowiadał?
Przełknąłem ślinę. To chyba żart.
Dirk i jego banda przejrzeli kolejno mój zeszyt. Zawsze go sprawdzali. Zawsze rzucali kąśliwe uwagi na temat tekstów piosenek Leoxa, które tam zapisałem.
Leox to był youtuber-raper. Niemal wszyscy, chłopacy i dziewczyny, w naszej szkole go słuchali. Miał masę subskrybcji, ale nigdy nie pokazał twarzy, tylko fragmenty na teledyskach, w których był odwrócony tyłem. Nie brał też udziału w Young'n'Free, Young Stars on Tour czy innych tego typu trasach młodych gwiazdek Internetu.
Nie mogłem pozwolić, żeby dowiedzieli się, kim jestem.
Ach, Leox to ja. Taki szczegół.
- E, laleczko! - Dirk pstryknął palcami przed moim nosem.
- Ristie - czarnoskóry Robbie kopnął Dirka w kostkę. - Na dwunastej.
Dirk spiął się i rozejrzał. Zatrzymał wzrok na grupce dziewczyn ubranych na różowo - naszych oficjalnych, szkolnych plastikach - a właściwie na przewodniczącej im Ristie Walliams. Była to szkolna piękność, podobała się nawet trenerowi - szczupła, zaokrąglona. Miała bladą owalną twarz, duże błękitne oczy i brązowe włosy. A tak poza tym to miała na twarzy tonę tapety, a ubrana była w najskąpszą sukienkę jaką kiedykolwiek widziałem. Czułem, że pod tą plastikową skorupą jest naprawdę cudowna. Albo Dirk za mocno mnie walnął.
- Ristie! - Dirk kiwnął jej głową. - Ristie!
Dziewczyna odłączyła się od grupki i podeszła do nas. A ja nadal leżałem na ziemi. Miałem nadzieję, że jak Dirk zajmie się podrywaniem Ristie, będę mógł niepostrzeżenie zebrać swoje rzeczy - a w szczególności zeszyt - i zniknąć z pola widzenia popularnych dzieciaków.
Kiedy złapałem w dłonie zeszyt, powoli ruszyłem w stronę wejścia do szkoły.
- Ej, Devries, jesteśmy tutaj! - zawołał Dirk, ku aprobacie Ristie i kolegów. - Szybciej! - ponaglił mnie, dając do zrozumienia, że przez chwilkę podręczy mnie dla Ristie.
Z miną skazańca, który idzie na szubienicę, podszedłem do Dirka. Zapiąłem plecak, rzuciłem go pod stolik, przy którym przez moment w spokoju siedziałem, i nałożyłem kaptur na głowę.
Jedziesz, Dirk.
- To Ristie - rzekł cicho Dirk, łapiąc mnie za kark. - Co jej powiesz? - zacisnął mocniej palce na moim karku i zmusił mnie do podniesienia głowy i spojrzenia na Ristie.
- Chyba głuchy - zachichotała Ristie.
Przyzwyczaiłem się do tych szyderstw. Włączyłem blokadę w swoim mózgu i zacząłem myśleć o czymś miłym. O muzyce, o internetowym przyjacielu, o mamie, o wakacjach, kiedy nie muszę ich wszystkich oglądać... Mocny cios w brzuch wyrwał mnie z zamyślenia i powalił na ziemię. Ludzie gwizdali, śmiali się...
- Nadal będziesz bawił się w głuchoniemego? - spytał Robbie.
Jęknąłem.
- Ristie, wiesz, że nasz Leondre jest psychofanem Leoxa? - Dirk usiadł na ławce i oparł nogę na mojej głowie. - Ma cały zeszyt z tekstami jego piosenek. Może czytasz jeszcze Geeklady? - ostatnie zdanie wypowiedział do mnie, dociskając but do mojej czaszki.
- Nie twój interes - warknąłem i mój nos spotkał się z jego cuchnącym butem.
- No... Umiesz pyszczyć, wrzodzie. - Przez łzy zobaczyłem jak Dirk uśmiecha się triumfalnie do zniesmaczonej Ristie. - Coś nie tak, piękna?
Ristie zacisnęła szczękę.
- Zaprowadzisz go do pielęgniarki - powiedziała.
- Co? - wystękałem razem z Dirkiem. - Mam to prowadzić do pielęgniarki? - dodał z kpiną Dirk, szturchając mnie czubkiem buta w policzek. Wolałem nie ryzykować i zostać na ziemi.
- Y, tak, właśnie tak - odpowiedziała Ristie. - Profesor Ruez właśnie idzie w tą stronę.
Rzeczywiście. Długowłosy Ruez zmierzał ku nam, utykając na lewą, krzywą nogę. Na nosie spoczywały mu jego przeciwsłoneczne okulary.
- Nie chcę, żebyś miał problemy. Och, Dirk, jesteś taki miły i dzielny, że mu pomogłeś! - dodała Ristie głośniej, łapiąc się teatralnie za serce.
Prychnąłem, co zostało skwitowane przez Dirka wściekłym spojrzeniem. Wziął mnie na ręce, jak szmacianą lalkę, i ruszył ze mną do szkoły przy wyraźnej dumie nauczyciela historii. Gdy znaleźliśmy się na pustym korytarzu, opuścił lewą rękę przytrzymującą moje ramiona. Zwiesiłem się głową w dół, przed upadkiem na zimną podłogę chroniła mnie muskularna ręka Dirka, na której zacisnąłem moje chude nogi. Zaczynało kręcić mi się w głowie, a śniadanie podchodziło mi do gardła. Dirk zachichotał wstrętnie i złapał mnie wolną ręką za ramiona. No tak, byliśmy przed drzwiami pielęgniarki.
- Radzę ci zmyślać - syknął do mnie i złapał moją dłoń, którą załomotał w drzwi.
- Idioto - jęknąłem przez zęby.
Dirk nie zdążył tego skomentować, drzwi otworzyły się z impetem, prosto w naszą stronę. Serio, kto montuje takie drzwi u szkolnej pielęgniarki?! Dirk dostał po nodze, ja w lewą rękę. Podskoczył kilka razy i puścił mnie. Po raz kolejny tego dnia spotkałem się z podłogą.
- Francis! - pisnęła pielęgniarka, grożąc palcem chłopakowi, który uderzył nas drzwiami. - Chłopcy, zapraszam...och, co ty masz z twarzą, Leondre?
No tak. Tak często u niej witałem, że zapamiętała moje dane.
- Dostałem piłką w twarz - skłamałem.

'·'·'·'·'·

Co myślicie?

Girl, are you playing with me? · Leondre DevriesWhere stories live. Discover now