Uwaga, ruszamy z maratonem trzy rozdziałowym! Mam nadzieje, że się spodoba, a teraz zapraszam do czytania. :)
------------------
Obudziłam się przez gwałtowne i bolesne spadnięcie z łóżka. Pomasowałam obolałe miejsce i leniwie wstałam z podłogi. Podeszłam do szafy i tu moje nie zdecydowanie. Po dziesięciu minutach wybrałam ciemne dżinsowe rurki, pudrowo-różową krótszą bluzkę i biały kartigan. Wzięłam jeszcze szybki prysznic i ubrałam przygotowane wcześniej ubranie, na czystą bieliznę. Włosy wyprostowałam i zeszłam do kuchni, by wsiąść jakieś tabletki, bo od rana coś się źle czułam.
-Część kochanie - przywitała mnie mama w kuchni.
- Hej - odpowiedziałam, posyłając jej przyjazny uśmiech.
- Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada! - matka dotchnęła mojego czoła, z zamiarem sprawdzenia czy nie mam gorączki - Jesteś cała rozpalona! - stwierdziła z przejęciem. - Zostajesz dziś w domu - oznajmiła, a ja tylko przytaknęłam i wzięłam do ust tabletki, popijając łykiem wody. Z mojego telefonu można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk, przychodzącego SMSa. Wyjęłam z tylnej kieszeni spodni mój telefon, po czym przyjrzałam się wiadomości, widniejącej na nim.
Beth: Czemu cię nie ma w szkole? Luke się o ciebie pytał.
Ja: Jestem chora, powiedz mu, że rozchorowałam się przez niego, a jak zapyta dlaczego, to powiedz, że jego głupota jest bardzo zaraźliwa.
Beth: Dopowiem jeszcze do tego, coś słodkiego od ciebie, typu "przesyłam całuski i już tęsknię"
Ja: A tylko spróbuj, mędo!
Beth: Też cię kocham! Idę pozdrawiać twojego chłopaka od ciebie.
Beth: Jesteś idealnym przykładem niewyjaśnionej i nieograniczonej głupoty, ale i tak cię kocham.
Beth: Awww... czuję się taka kochana. Spadam, pa.
Ja: Pa
Odłożyłam na biurko telefon. Nie mogąc mieć chwili spokoju, ktoś wszedł do mojego pokoju.
- Lily, koleżanka do ciebie - oznajmiła moja mama, a w progu mojego pokoju stanęła... Skayler.
- Umm... Skay, co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona przybyciem do mojego domu dziewczyny. Skąd ona w ogóle wie gdzie ja mieszkam?
- Przyszłam porozmawiać - oznajmiła krótko, siadając u mnie na krześle.
- A więc o czym? - spytałam zmieszana.
- Mianowicie o tobie i Luke'u.
-Emm... a o czym tu mówić? - wciąż nie za bardzo wiedziałam o co chodzi.
- Naprawę nie mam nic do ciebie, dlatego stwierdziłam, że powinnaś wiedzieć prawdę - powiedziała, a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi.
- Prawdę? - zapytałam, na co blond dziewczyna, dała mi telefon. Nie mogłam uwierzyć w to co tam zobaczyłam. Chciało mi się płakać, chciałam rzucić tym telefonem i już nigdy nie wychodzić ze swojego pokoju. Mianowicie na zdjęciu był ukazany Luke... ze Skay... całujący się. Zszokowana oddałam blondynce telefon. W tym momencie moje serce rozbiło się na milion drobnych kawałeczków. Jak on mógł mnie tak okłamywać, robić mi jakąkolwiek nadzieję?! Zabawiał się mną, wykorzystywał, dla ośmieszenia, tak jak to było w pierwszej klasie. A ja naiwna myślałam, że coś się zmieniło, że on się zmienił, ale to było tylko moje złudzenie. Ja byłam tylko głupią, naiwną dziewczyną, którą się zwyczajnie zabawiał, a tak naprawdę "kochał" Skayler. Mówię to w cudzysłowiu, bo kochał, to zbyt wielkie słowo, on nie potrafi nikogo kochać i sama się o tym przekonałam. Próbował nadal wygrać ten cholerny zakład z Aronem, tylko robił to po swojemu. Trudno mi to przyznać, ale zawiodłam się na nim bardziej niż na jego głupim przyjacielu, w sensie Aronie.
- Przykro mi, ale stwierdziłam, że powinnaś wiedzieć - Skay, wstała od krzesła - ja już pójdę i jeszcze raz przepraszam - blondynka wyszła z mojego pokoju, a ja wtulona w poduszkę, zaczęłam głośno szlochać. Marzyłam o tym by, to okazało się tylko snem, koszmarem, ale niestety to było naprawdę. Postanowiłam się trochę przejść, musiałam ochłonąć. Ubrałam białe Converse i wyszłam z domu. Nie wiedziałam co mam ze sobą począć. Usiadłam na ławce, zakrywając twarz w rękach. Może nie potrzebnie ryzykowałam. No bo cóż z tego teraz mam? Ból i cierpienie... Nagle ktoś przysiadł się koło mnie na ławce. Spojrzałam kątem oka na postać koło mnie. Był to Ash.
- Czemu nie jesteś w szkole? - zapytałam i westchnęłam.
- Zaspałam i stwierdziłem, że nie mam po co iść do szkoły - oznajmił a ja odwróciłam na niego wzrok.
- Brawo - znów spuściłam wzrok w szary chodnik.
- Co jest? - położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Nic - skłamałam, bo w tej chwili nie chciałam się nikomu zwierzać.
- Lil, nie jestem głupi, przecież widzę, co się stało? - zapytał chłopak.
- Ja... nie wiem co ma robić, Skay była u mnie i... - zająknęłam się.
- I? - spytał ciekawy.
- Pamiętasz co mówiłam ci o tym chorym zakładzie Luka i Arona? To wszystko prawda, on nadal do tego dążył, tylko po swojemu. Cały czas się mną bawił, a ja głupią idiotka myślałam, że mnie kocha - zaczęłam znów szlochać.
- Lily, spokojnie, skąd o tym w ogóle wiesz? - pogładził mnie po włosach.
- Skay, pokazała mi zdjęcie, gdzie on i Skayler się.... całowali - ledwo przechodziło mi to przez gardło.
- Emily, tak mi przykro - objął mnie swoim ramieniem. - ale przecież nie masz pewności, że to prawda.
- Co sugerujesz, że ona to wszystko zaplanowała? - podniosłam na niego wzrok, wpatrując się w jego zielone tęczówki.
- Miesiąc temu Luke zerwał ze Skay, a znasz ją ona nigdy się nie poddaje - również patrzył mi prosto w oczy.
- Ja... nie wiem co mam myśleć, nie wiem już nic, to zdjęcie wyglądało tak prawdziwie i wszystkie fakty z zainteresowaniem moją osobą by się zgadzały, ale z drugiej strony, zakochałam się i nie mogę dopuścić myśli, że on mógł mnie zdradzić.
- Nie martw się, wszystko się ułoży - przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i mocno przytulił, co odwzajemniłam. Potrzebowałam tego, potrzebowałam czyjejś troski, obecności.
------------
Pierwszy rozdział z maratonu gotowy, dziś jeszcze pojawią się dwa. (W mediach Emily) Buziaczki/kelliska :*
CZYTASZ
Od Nienawiści Do Miłości | L.H.
FanfictionLos często płata nam figle, szczególnie dzieją się wtedy rzeczy niezrozumiałe dla nas. Emily z pozoru cicha i niewidoczna dziewczyna w szkole będzie musiała przejść wiele dróg przygotowanych na nią przez los. Czy odnajdzie uczucie, w które nigdy nie...