Rozdział 4

3.1K 283 32
                                    

Kurde...co się z nimi dzieje? Czemu nie zepchnął mnie, z łóżka?! Głupi kutafon...stop, moment. Otwieram oczy, a nade mną co!? Warczący człowiek, który wygląda jakby go przejechali, a potem wykąpali w brudnym stawie...i...i...dlaczego, nie ma oczu!?

-Aaaaa!!- szybko przekręcam się na drugą stronę łóżka, aż z niego spadam. Zielone coś podchodzi...

Chwytam w rękę coś ciężkiego, a to było kij bejzbolowy, jak na broń w tej chwili to może być, nie będę narzekać. Wstałem i wycofałem się pod ścianę. Mocno zacisnąłem ręce na kiju. Strach, przerażenie, obrzydzenie...tak to z pewnością te uczucia. Kiedy zielonkawe coś, było wystarczająco blisko, uderzyłem to...coś w brzuch, ale nic nie dało, tylko większe wkurzenie tego czegoś. Normalnie jak zombie. Gorzej jak się nie wie co robić...wykorzystam wiedzę z filmów o zombie. Uderzyłem, tym razem na tyle.mocno, że głowa zombie poleciała hen, hen. Ciało bezwładnie opadło na podłogę, po chwili wylało z niego czarna krew, co mnie w zupełności obrzydziło i zmusiło do wymiotowania wczorajszej kolacji. Powiedzmy, że jakoś specjalnie nie poruszyło mnie zabicie, tego czegoś, nie wiem czy mogę nazywać to zombie, w filmach wyglądają zupełnie inaczej. Dobra najważniejsze pytania.

Co się tu dzieje?

Czemu nie czuje uczuć innych, nawet tego czegoś?

Gdzie Alex?

Czy to zombie?

Kurdeeee...tak dużo pytań, a mało odpowiedzi!! Ale, żeby czego kolwiek się dowiedzieć, trzeba się ubrać i stąd wyjść. Mało ciekawie...

Ubrałem się w moje kochane, ulubione, czarne rurki i zwykłą białą koszulkę, a na to granatowy sweter. Założyłem moje zabłocone trampki. Otworzyłem drzwi. Co mnie tam czeka? Czego się tak boję? Jednak postanowiłem wziąć kij bejzbolowy, ze sobą na wszelki wypadek, również spakowałem plecak. Gaz pieprzowy, kilka sctzoryków i noży, ubrania na zmianę, jakieś adidasy. Z kijem w ręce i plecakiem na plecach, wyszedłem z pokoju. Wdech i wydech...spokojnie...nie da się!!

Schodzę klatką schodową, ale to co widzę jest straszne...bardzo. Na scianach zaschnięta krew, zdrapany tynk, niewyobrażalny smród, kable, które wisiały z sufitu i leżały na podłodze w kałużach wody. Moje trampki powoli przesiąkały wodą, mało mi się to podoba, ale odważnie idę na przód. Nie bądźmy szerzy, zaraz się zesram, ze strachu. Warczenie...od piątej. Schowałem się za rogiem i ukradkiem wyglądnąłem. Mała grupa czegoś...no wiecie takiego zielonego jak w moim pokoju, idzie w tą stronę. Dajcie mi.umrzeć!!! Nie to był żart. Bardziej chce powiedzieć. Uratujcie mnie, w tej chwili!!! Bez chwili zastanowienia pobiegłem, w przeciwną stronę, zbiegając po schodach. Miasto wygląda jeszcze gorzej...istna ruina...

Co może sie stać, gdy człowiek śpi? Nieświadomy i bezbronny wszystkiemu co się dzieje.

Zakon Piątego ^yaoi^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz