- Jutro Tom, jutro... - Szepnąłem w jego pierś i wtuliłem nos w zagięcie jego szyi. - Jestem zmęczony Riddle, zanieś mnie do łóżka.
- Jeszcze na randce nie byliśmy, drinka mi nie postawiłeś, a już do łóżka?!
- Nie śmiej się, bo to możliwie jedyna okazja, kiedy z własnej inicjatywy pcham Ci się do łóżka. - Odburknąłem.
- Możliwe... Już nic nie mówię, kochanie. - Mówiąc to, pocałował czubek mojego podbródka.
- Nie kochaniuj mi tu! Do łóżka!
- Już, już moje dziecko... - Wstał i ruszył krętymi korytarzami, aż dotarł do wielkich drzwi z dwoma ogromnymi wężami. Pchnął je i wniósł mnie do najpiękniejszego pokoju, jaki kiedykolwiek widziałem. Na czarnej podłodze z kamienia, leżało kilka puchatych butelkowozielonych dywanów. Srebrne, metalowe łoże małżeńskie z czarną, aksamitną pościelą. Czarne świece i obrazy z wężami, komponowały się wspaniale. Jasno zielone ściany, lekko rozjaśniały pomieszczenie. Tom, widząc mój zachwyt, postawił mnie ostrożnie na ziemi. - Podoba się, widzę.
- Oczywiście! Zmieniłem zdanie... Mogę częściej pchać Ci się do łóżka... - Spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się szeroko.
- Tylko dla mojej sypialni?! - Udał zaskoczonego i oburzonego zarazem.
- Nie tylko, nie tylko... Dla Ciebie również. - Podszedłem do niego i przytuliłem się ponownie do jego piersi. - To gdzie jest łazienka?
- Za tymi drzwiami, - wskazał mi odpowiednie drzwi ręką. - Księżniczka musi się odświeżyć, przed spaniem?
- Dokładnie Tom, traktuj mnie jak księżniczkę a rozpatrzę prośbę, o dobranie się do mojego tyłka! - Krzyknąłem, zamykając się na klucz w łazience. Szybko poradziłem sobie z wszystkim. Kąpielą, myciem zębów, wysuszeniem włosów. Ubrałem bokserki i wyszedłem, z powrotem do wspaniałej sypialni. Marvolo, leżał już w łóżku, do pasa przykryty kołdrą, a powyżej nagi. Podziwianiem jego umięśnionej klatki piersiowej, mógłbym zająć się zawodowo. Podszedłem ostrożnie do mebla i wślizgnąłem się na miejsce obok niego. Nie zdążyłem jeszcze dobrze się przykryć, gdy silne dłonie przyciągnęły mnie do siebie. Riddle w samych bokserkach, tak jak ja, a mój tyłek centralnie na jego kroczu. - Puść mnie Voldi, chce iść spać...
- Cały weekend będę traktował Cię jak księżniczkę... A ty rozpatrzysz prośbę, o dobranie się do tego smakowitego tyłeczka... - Mruczał w moje ucho, masując dużymi dłońmi moje pośladki.
- Dobrze książę, rozpatrzę ale teraz chodźmy spać... - Wymruczałem tuż przy jego uchu.
- Jak rozkażesz moja pani. - Pocałował mnie w skroń i ułożył na swoim ciele. Moja głowa, spoczywała na jego klatce piersiowej. Moją lewą nogę przeciągnął przez swoje biodra, a rękę ułożył na swoim brzuchu, splatając nasze palce razem. Drugą dłonią jeździł po moich plecach, powoli i mozolnie mnie tym uspokajając.
- Dobranoc Tom... - Powiedziałem, dając mu całusa w brodę i z powrotem układając głowę na nim.
- Dobranoc Kochanie... - Nie wiem, czy Czarny Pan powiedział coś jeszcze, tej nocy do mnie. Zasnąłem, zaraz po usłyszeniu tych słów.
Sobotni poranek, okazał się być fantastyczny. Wyspałem się, po raz pierwszy od, w sumie to nie wiem kiedy. Później Tom przyniósł nam śniadanie i burżuazyjnie pozwolił zjeść w łóżku. Po smacznym i sytym posiłku, poprosiłem pana domu, by dał mi jakieś ciuchy na zmianę, a sam udałem się do łazienki. Miałem nadzieję, że Marvolo tylko wejdzie i zostawi rzeczy dla mnie, pozostawiając mnie w spokoju. Jednak się myliłem. Usłyszałem skrzypnięcie drzwi i kroki w moją stronę. Widziałem go, nawet odwrócony do niego plecami. Widziałem jak zakrada się do kabiny z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. Jednym zręcznym i płynnym susem wlazł do mnie i poczułem oplatające mnie ramiona. Był w bokserkach, więc już teraz był cały mokry.
YOU ARE READING
Dlaczego, akurat Ty?!
FanfictionKażdy zna historię Chłopca-Który-Przeżył. No, może prawie każdy. Pytanie tylko, czy to wszystko mogłoby skończyć się inaczej? Pewnie tak. Gdy Syriusz umiera, a Harry zaczyna wątpić w swoje zdrowie psychiczne. Malfoy jest dla niego miły, przyjaciele...