- Przez moje głodówki i odmawianie sobie snu, jego stan psychiczny się pogarszał. Tak przypuszczam. 

- Czy w jakiejś innej sprawię, również się z tobą kontaktował?

- W kilku, lecz są one prywatne. 

- Tak bardzo, byś nie mógł mi o nich wspomnieć, nawet ogólnikowo?

- Tak, tak bardzo. Chodziło mu o moje stosunki z wujostwem i dorosłymi, w wcześniejszych latach.

- Ach... Jak więc się z tobą kontaktuje? Wszystkie listy przynoszone przez sowy są monitorowane, a żadna nowa sowa nie przybyła do Hogwartu w ostatnim czasie. Oprócz twojej. 

- Nie umiem tego wyjaśnić ani określić. Choć przypuszczam, iż nie wyjaśniłbym tego gdybym wiedział. 

- Dlaczego?

- Zakrawa to o moją prywatność. Chciałbym zachować jej, jeszcze choć odrobinę, w miarę możliwości. 

- Mhhh... Czy twoja sowa jest niewidoma?

- Nie. Ma on po prostu bardzo rzadki kolor oczu. 

- Rzeczywiści. Bardzo rzadki.

- On widzi. Widzi więcej niż mogłoby się wydawać. Tak sądzę, inne sowy się go boją, choć jest mniejszy od większości z nich. Panuje nad nimi. 

- Jak się nazywa?

- Kerkim.

- Patrzący... Od jak dawna znasz albański, Harry?

- Od kiedy nauczyłem się go w tamtym roku. 

- Czy poznałeś jeszcze jakiś język?

- Język Troli, hiszpański, francuski, polski, węgierski, włoski i portugalski. - Wymieniłem i wzruszyłem ramionami, co spowodowało syk Bukuri. - Spokojnie moja piękna...

- Pięknie brzmi twój głos, gdy przemawiasz w tym języku, Harry. 

- To język węży, dyrektorze. A one jak wiemy, uznawane są za symbol seksu, namiętności, grzechu i zdrad. Czyż nie jest to, tak bliskie miłości?

- Owszem, bliskie, jednak różne. 

- Być może. Czy ma pan jeszcze jakieś pytania?

- Nie, nie mam. Dziękuję za rozmowę Harry, życzę miłego spaceru. - Powiedział i odwrócił się w stronę obrazu dalekiego członka mojej rodziny. 

- Fineasie. - Skinąłem mu głową, postać z malowidła patrzyła na mnie przez chwilę, po czym odezwała się. 

- Harry, dziecko, co ty tutaj robisz? Rok szkolny za dwa dni!

- Jestem w szkole od ponad dwóch tygodni. Mój stan zdrowotny wymagał monitorowania. 

- Ach... dziecko, dziecko. Musisz mnie odwiedzać! Ostatni raz rozmawialiśmy jak buszowałeś po naszym rodowym domu... Powiedz mi tylko, że nie popełnisz błędów ojca! Toujours pur, chłopcze! Zawsze czyści! Pochodzisz z mojego rodu i godnie przedłużysz jego linię! 

- Fineasie, pochodzę z rodu Potterów. Jesteśmy spokrewnieni, tylko przez twoją wnuczkę Dorea'ę. 

- Dziecko, dziecko, dziecko... Idź do Lorda. On Ci powie prawdę... Nie jest twym ojcem ten, którego tak zwą. - Powiedział tajemniczo i zniknął. 

- A niech Cię szlak Fineasie, ciebie i twoje zagadki! 

- Słyszałem! - Odkrzyknął portret. Zdenerwowany chciałem już wymaszerować z gabinetu, gdy moich uszu dobiegł ten cholerny głos. 

- Strzeż się Potter, nowego roku... 

Nowa rodzina i nowy dział życia. 

Spłodzisz potomków, choć nie powinieneś.

Wzmocnisz Pana, choć nie wiadomo którego.

Zginiesz i przeżyjesz. 

Umrzesz dla świata i wrogów.

W podziemiu dalsze twoje nędzne życie. 

Zbierać i szkolić będziesz tam przyjaciół. 

Strzeż się nowego roku, Potter.

To czas wielkich zmian. - Ta cholerna Tiara, nie mogła wybrać sobie lepszej okazji... Jacież pierdziele...

- Do widzenia panie Dyrektorze.

Początek roku szkolnego. 

Gdy powozy przyjechały, wmieszałem się w tłum i ruszyłem do wielkiej sali. Nikt mnie na razie nie rozpoznał. Długie włosy spięte w kucyk, wąż na ramieniu. Przerażałem pierwszaków. Podobało mi się to. Hipnotyzujące zielone oczy, koloru zaklęcia śmierci. Gdy chciałem usiąść przy stole Gryfonów, usłyszałem krzyk. 

- Nawet o tym nie myśl! 

Czas zacząć zmiany! 

Nowy przydział dziś dostanie, 

Wybraniec doskonały. 

Nienawidzę tej głupiej czapki... Serio. Spalę ją, jak już będę miał okazję. Podszedłem do niej, a ten pomarszczony, stary beret wrzasnął. 

- Slytherinie, powstań!

Kolejny,

potomek twego rodu!

Kolejny, 

co węża usłucha!

Kolejny,

co pragnienia ma wielkie!

Kolejny,

co zmieni historię!

Godryku zadrżyj w swej złości!

Twój potomek,

złej krwi ma nadwyżkę!

Nie jest on Tobie pisany,

Jemu jest wąż przeznaczony!

W nim nasza miłość i pogarda. 

Spalę ją jutro. Obiecuję. Jakby nie mogła powiedzieć tego wczoraj i tak zepsuła mi humor na dwa dni. Blokowanie umysłu przed atakami Toma, zaczęło sprawiać problemy, więc wolałbym wrócić już do swoich komnat i móc wysłuchać tej kolosalnej zjeby jaką dostanę, Merlin wie za co! Ruszyłem do stołu Slytherinu, przygotowany na pogardę i nienawiść. Jednak czekała na mnie tylko radość, duma i chyba ulga. Te właśnie emocje widziałem na twarzach wielu moich dotychczasowych wrogów. Rozglądałem się za wolnym miejscem, gdy Draco Malfoy, zawołał.

- Tutaj!

Dlaczego, akurat Ty?!Where stories live. Discover now