ROZDZIAŁ 19: Forgotten Ones

4.2K 217 35
                                    

- Pogorszyło mu się, Eli - powiedziała powoli kobieta.

Było tuż przed świtem, kiedy Hermiona po cichu czmychnęła do przylegającego do głównej sypialni Malfoya pokoju. Wezwała kamerdynera z nadzieją, że jeszcze nie zdążył zasnąć, ale w zasadzie nie było dla niej żadnym zaskoczeniem to, że zmaterializował się przed nią w kilka chwil.

- Czyli potrzebujemy jeszcze jedną porcję antidotum na skutki poparzenia przez Szatańską Pożogę? - spytał Eli. - Mogę zgromadzić ingrediencje, które będą pani potrzebne.

- Cóż, no tak - odparła niezdecydowanie Hermiona. Mówiła jak najciszej potrafiła, aby Draco, który leżał spokojnie w sąsiednim pokoju, nie wybudził się. Znów oblał go pot, a przez sen uciskał dłonią swoją pierś. - Ale to zupełnie co innego mnie martwi.

- Co takiego?

- To zawsze znajdowało się w najdalszym zakątku mojego umysłu, ale Malfoy... on powiedział mi jakiś czas temu coś, co spowodowało, że zaczęłam się zastanawiać. Wtedy, tamtego poranka na Dworze pokłóciliśmy się po tym, jak podałam mu eliksir po raz pierwszy i pokazałam mu swoje oparzenia, a on powiedział mi, że to niemożliwe, żeby te rany bolały mnie tak, jak jego. - Jej głos był niepewny, kiedy próbowała znaleźć sposób na wytłumaczenie tego. - Miał absolutną rację. Moje obrażenia nie są równie poważne.

Eli wydawał się niewzruszony.

- Najpewniej został zaatakowany z większą mocą. I był dłużej narażony na bezpośredni kontakt z ogniem.

- Nie chodzi mi o fizyczny ból - poprawiła się Hermiona. - Mówiłeś, że Malfoy ostatnio mówił dużo przez sen i dokładnie to samo działo się tej nocy. Kiedy zobaczyłam te rany i wszystkie oparzenia, które potem się otworzyły... wydaje mi się, że to o wiele bardziej go poruszyło.

Eli przez moment dumał nad jej zastrzeżeniami.

- Rozumiem co ma pani na myśli.

- Szukałam dosłownie wszędzie i Szatańska Pożoga nie wywołuje tego rodzaju objawów. Oczywiście jego obrażenia okropnie bolą, zupełnie jak moje, ale zaczęły się przecież goić już kawał czasu temu. Natomiast u Malfoya... wydaje się, że znacznie mu się pogorszyło. Zobaczyłam wystarczająco dużo, żeby powiedzieć ci całą prawdę. Za pierwszym razem po ataku na Wieży Północnej, wyszedł z tego i wszystko było w porządku, ale koniec końców jego ruchy zaczęły wydawać się wymuszone i sam mogłeś zauważyć, że niepotrzebnie się forsuje. A kiedy leżał u siebie w pokoju, zanim go uleczyłam, wydawało się, że jest coraz gorzej. Jakby oparzenia się rozprzestrzeniały.

- Widziałem już kiedyś tego rodzaju objaw - odparł służący w zamyśleniu. - Zanim podjąłem pracę u Malfoyów.

Hermiona natychmiast spojrzała na niego z zaskoczeniem. Na zmęczoną twarz starego człowieka. Jego przywiązanie do starego rodu było tak silne, że miała problem z wyobrażeniem sobie wymiaru, w którym Eli miałby nosić coś innego, niż swoje robocze szaty lokaja i nazywać ludzi bez dodawania "pan" lub "pani" przed ich imionami.

- Zanim?

- To było bardzo dawno temu - zachichotał. - Spotkałem pewnego dnia jegomościa, który powiedział, że szuka uzdrowiciela, a była już późna godzina nocna. Wytłumaczył, że jego żona umiera z powodu choroby, a właściwie uroku, który rósł wewnątrz niej i pożywiał się jej krwią. Właśnie dlatego tak gwałtownie się rozprzestrzeniał. Jej gęsta krew była idealnym pokarmem dla tego zaklęcia.

- Jakby wysysało z niej krew? - pomyślała na głos, a przed oczami pojawił jej się wyraźny obraz wampira.

- Na początku podejrzewali, że jej choroba może mieć związek z ugryzieniem przez wampira, ale nigdy nie znaleziono śladów. Biedna kobieta była martwa na długo przed tym, zanim udało się nam wrócić do domu z uzdrowicielem.

LADY MALFOY (Dramione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz