5. Przepis na szybką wędrówkę przez las

1.2K 66 48
                                    


- Summer, wstawaj. Obudź się, już świt!

Otworzyłam jedno oko. Nade mną wisiała głowa Jacka, który przykucnął obok mnie i potrząsał mną za ramię. Kiedy zobaczył, że się obudziłam, uśmiechnął się i wyciągnął rękę. - Trzymaj, to dla ciebie.

Powoli się przeciągnęłam i usiadłam na piasku, odrzucając rozczochrane blond włosy za siebie. Jack trzymał w ręce połówkę kokosa wypełnioną aromatycznym mlekiem. Wyciągnęłam ręce i chwyciłam ją pewnie, uważając, aby nie rozlać mleka, które w obecnych okolicznościach było na wagę złota. Suche usta aż piekły, kiedy wzięłam pierwszy łyk. Poczułam, że znów żyję. Powoli wypiłam mleko, siorbiąc przy tym przeraźliwie, choć i tak nie miałam szans konkurować z Jackiem. Mimo wszystko niewiele sobie z tego siorbania robiłam. Na bezludnej wyspie przestrzeganie zasad savoir-vivru jest równie przydatne, jak pierwiastkowanie logarytmów - każdy ma to w głębokim poważaniu.

- Dzięki - zwróciłam się do Jacka, kładąc kokosowy kubek na poduszce. Poczułam się o niebo lepiej.

- To ja powinienem ci dziękować. Gdyby nie ty, już byłoby po nas - przejechał palcem po szyi i wywrócił oczy, pokazując białka.

- Nie przesadzaj, nie jest taż tak źle.

- Och, no jasne, przecież kto potrzebuje wody! - zadrwił, podchodząc do ogniska. Spostrzegłam, że nad czymś się zastanawiał. - Nie mam pojęcia, jak to zrobiłaś. Jak zrzuciłaś te kokosy. To było niesamowite - popatrzył na mnie z podziwem, po czym wziął patyk i zamieszał nim pozostały w ognisku popiół. W powietrze wystrzeliło kilka iskier, najwidoczniej żar jeszcze nie ostygł.

- Sama nie wiem, jak to się stało - odpowiedziałam zgodnie z prawdą zaspanym głosem, szukając w plecaku szczotki do włosów. - Mam wrażenie, jakby to wszystko było dziwnym snem, który trwa, i trwa, i trwa... Cała ta wyspa i w ogóle.

- To nie sen, naprawdę to zrobiłaś. Zastanawiam się tylko, czy twoja zdolność ogranicza się do rzucania kokosami, czy też potrafisz zrobić coś więcej.

- Nie mam pojęcia. I szczerze mówiąc, niekoniecznie chcę próbować, ponieważ może się to skończyć kolejnym omdleniem, a tego wolałabym uniknąć - przyznałam. Nie miałam zamiaru być ratowana przez Jacka po raz czwarty.

Znalazłam szczotkę i zaczęłam rozczesywać włosy poplątane tak mocno, jakbym zamoczyła je w kleju. No cóż, wyspa to nie spa i jestem pewna, że będę miała okazję przekonać się o tym jeszcze nie jeden raz. Nachyliłam się i związałam włosy w wysokiego kucyka mocną gumką, tak jak zazwyczaj robiłam przez wyjściem na trening tańca. Oczywiście zanim wylądowałam na tej przeklętej wyspie.

Jack w tym czasie kilka razy podszedł do morza, nosząc wodę w kokosie i gasząc nią ognisko. Zalane popioły wydawały z siebie syk, jednak za każdym razem skwierczały coraz ciszej.

Przy każdym podejściu do wody chłopiec wpatrywał się w horyzont. Domyślałam się, czego szuka. Pomocy. Pomocy lub przyjaciół. Miałam nadzieję, że pasażerowie samolotu jakimś cudem dotarli na tę wyspę. Jednak coś mi mówiło, że nie mam na co liczyć. Postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy, skoro i tak nie mogłam nikomu pomóc. Tylko zaszkodziłabym sobie, zadręczając się ponurymi myślami.

- Obawiam się, że nie masz wyjścia - kontynuował Jack, napełniając kokos morską wodą. - Ze wszystkich owoców, które zrzuciłaś, tylko jeden udało mi się rozbić, mimo że próbowałem rozłupać je na wszelkie możliwe sposoby. Jednego nawet podpaliłem. Reszta kokosów albo jest nie do rozbicia, albo pękła po upadku, a mleko wylało się i wsiąknęło w piasek - oznajmił, zalewając ognisko wodą po raz ostatni. Położył pustą skorupę obok popiołów i podszedł do stosu kokosów, który ułożył poprzedniego dnia. Sięgnął po jeden z nich i krzyknął "łap", rzucając go w moją stronę. Chwyciłam kulę obiema rękami.

Wyspa XOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz