Rozdział 3

74 6 0
                                    


Seo Jin lubiła niedziele. Mogła wtedy leniuchować cały dzień, co kochała równie mocno, jak taniec. Właśnie szła do kuchni zrobić sobie śniadanie, gdy jej telefon zaczął dzwonić w rytm Ladytron.

- There's a ghost in me... Who wants to say I'm sorry... Doesn't mean I'm sorry... - zaczęła nucić, nim odebrała połączenie. – Tak?

- Seo Jin. Przyjedź do domu. Twoja mama jest tutaj. Chciałaby się z tobą zobaczyć.

- Muszę tato?

- Proszę cię.

- Będę za godzinę – odparła z niechęcią i się rozłączyła.

Postanowiła odpuścić sobie śniadanie. Poszła do sypialni i otworzyła szafę. Znalazła czarne dresowe spodnie i zwykły czarny T-shirt, na który ubrała za dużą fioletową bluzę, którą zabrała kiedyś Howonowi. Niespiesznie wyszła z mieszkania i złapała taksówkę, która dowiozła ją pod dom ojca. Zapłaciła kierowcy i weszła na posiadłość. Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, przywitał ją dog niemiecki Sumi.

- Cieszę się, że przyjechałaś – usłyszała głos taty. Po chwili zobaczyła swoją matkę.

- Przyjechałam, bo prosiłeś. Zrobiłam to dla ciebie tato. Nie dla niej – spojrzała na kobietę pogardliwym wzrokiem.

- Wiem, jednak wciąż jest twoją mamą.

- Wyrosłaś kochanie.

- Okej. Powiem co myślę i wracam do siebie. Naprawdę nie mam ochoty cię oglądać... Jeśli uważasz, że takie życie jest fajne, z ojcem w Seulu i z matką w Nowym Jorku, to wierz mi. Nie jest. Wiem, że to co teraz powiem, może być szokiem dla taty, ale jeśli nie masz zamiaru wracać do Korei, to nie wracaj. Żyj sobie w Stanach i nie zawracaj nam głowy. Jeśli takim problemem dla ciebie jest przeniesienie firmy do Seulu, to lepiej, żebyś została w Nowym Jorku. Ja nie widzę potrzeby kontaktu z tobą. Przez te kilka lat świetnie sobie bez ciebie radziłam. Do widzenia.

Nie czekając na nic wyszła z domu i ruszyła do swojego mieszkania. Pogoda sprzyjała, więc Seo Jin wybrała spacer zamiast taksówki. Włożyła do uszu słuchawki i włączyła muzykę w telefonie. Szła przed siebie z myślą, że wkrótce położy się na kanapie przed telewizorem i nikt nie będzie jej przeszkadzał. Nie spodziewała się jednak, że spotka kogoś, przy kim staje się bezbronna. Tym razem miała jeszcze trudniejszą drogę ucieczki Minho pojawił się z dwoma kumplami, który zupełnie jak on, nie mieli dobrych zamiarów.

- Mówiłem, że przede mną nie uciekniesz – zaśmiał się blondyn.

Nie czekał na jej reakcję. Przyciągnął ją do siebie i brutalnie wpił się w jej usta. Na nic były szarpania dziewczyny. Ona była sama jedna na trzech dobrze zbudowanych mężczyzn. Strach zupełnie ją sparaliżował. Słysząc w oddali jakieś zamieszanie pomyślała, że to może być dla niej szansa. Odepchnęła mężczyznę jak tylko dała radę i próbowała uciec z tego nieszczęsnego parku.

Silny ucisk na nadgarstku natychmiastowo ją zatrzymał. Chwilę później poczuła, jak siarczysty ból przeszywa jej policzek.

- Co próbowałaś zrobić, skarbie?

- Nie nazywaj mnie tak – Seo Jin warknęła w jego stronę.

- Seo Jin! – nagle dobiegł do nich czyjś głos. Cała czwórka obróciła się w jego stronę. Dziewczyna widząc przyjaciół odetchnęła lekko. Wciąż jednak się bała, nie wiedziała, do czego może posunąć się Minho.

- Tym razem ci odpuszczę szmato. Następnym razem nie będę taki miły.

Mężczyzna zabrał swoich giermków i zmył się w mgnieniu oka. Gyu szybko podbiegł do Seo Jin i przytulił ją do siebie, gdy zaczęła płakać. Stali tak kilka minut. Sunggyu czekał, aż tancerka choć trochę się uspokoi. Dał chłopakom znać, żeby wrócili do samochodu, sam tymczasem szeptał jej coś do ucha próbując ją choć lekko rozluźnić. W duchu dziękował za korki w centrum miasta, przez które musieli jechać dłuższą trasą do studia. Seo Jin, gdy znalazła się na rękach Gyu, poczuła, że jest bezpieczna. Mimo, że nie chciała wracać do przeszłości, to on był mężczyzną, który sprawiał, że Seo Jin się nie bała.

Unexpected loveWhere stories live. Discover now