Stałam się poruszać jak najostrożniej, żeby nie hałasować – doskonale wiedziałam, że las, chociaż może na taki wyglądać, nie jest wcale pusty. Kilkakrotnie odwracałam się z paniką, kiedy wydawało mi się, że czuję na plecach spojrzenia patrolujących teren strażników z wioski, i podskakiwałam na każdy głośniejszy trzask gałęzi albo szelest liści. Z początku nie byłam pewna drogi do rzeki, ale wkrótce znajomy szum naprowadził mnie na dobry kierunek. Cały czas trzymałam miecz Theo w gotowości, z każdej strony spodziewając się ataku Ludzi Jaskini – który na szczęście, nie nadszedł.
Odetchnęłam nieco dopiero, kiedy znalazłam się nad wodą – i zobaczyłam w oddali sylwetkę Risy, siedzącej na kamieniu tuż nad brzegiem.
Ale... nie była sama.
Zamarłam. Ciemna postać, idąca od strony lasu, zbliżała się coraz bardziej w jej stronę. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy z tej odległości, ale po zarysie jego sylwetki byłam prawie pewna, że nie jest stąd, i że widzę go po raz pierwszy.
Dopiero kiedy Risa nagle zerwała się i podbiegła do niego, oprzytomniałam. Ruszyłam pospiesznie w ich stronę z wyciągniętym mieczem, gotowa w każdej chwili zaatakować, gdyby dziewczynie groziło niebezpieczeństwo.
Jakie więc było moje zaskoczenie, kiedy Risa... rzuciła się temu mężczyźnie na szyję.
Miecz wypadł mi z rąk, uderzając o nadbrzeżne kamienie z głośnym brzękiem. Ziemianin poderwał głowę na ten dźwięk i gdy tylko mnie zobaczył, natychmiast puścił Risę i wyciągnąwszy łuk, podbiegł do mnie, celując czerwoną strzałą prosto w moją głowę. Cofnęłam się, przerażona, i uniosłam ręce do góry.
– Nou! – Risa natychmiast wskoczyła między mnie a niego. – Ai as emo op gon kom op hir!
Wojownik zmierzył mnie spojrzeniem, od którego przeszedł mnie lodowaty dreszcz, a potem spojrzał na Risę jeszcze raz i powoli opuścił broń. Wypuściłam długo wstrzymywane powietrze i cofnęłam się. Risa położyła mu uspokajająco dłoń na ramieniu, a potem odwróciła się do mnie. Widziałam wyraźnie strach w jej spojrzeniu.
– Wybacz mu, Ailey... Nie wiedział, że to ty. – zrobiła krok w moją stronę, ale ja nie ruszyłam się z miejsca.
– Co to ma znaczyć, Risa? Kim on jest?!
Nie panowałam nad drżeniem mojego głosu. Byłam więcej niż w szoku. Od razu poznałam, że ten człowiek należał do Ludzi Jaskini. Jego zbroja, zrobiona z ciemnego kamienia, karnacja i broń z wygwerowanymi kamiennymi symbolami – wyglądał jak rasowy wojownik Uaimkru. A Risa była tutaj z nim... i obejmowała go?... Nic z tego nie rozumiałam.
– Wszystko ci wyjaśnię. Chciałam... chciałam, żebyś go poznała. – Risa pociągnęła wojownika za rękę i oboje podeszli do mnie. – Ailey, to jest Zarin. Zarin... poznaj Ailey kom Skaikru, naszą sojuszniczkę.
– A więc... mojego wroga. – wojownik zmierzył mnie przenikliwym spojrzeniem. Był ode mnie wyższy o co najmniej głowę, i o wiele potężniejszy w posturze. Mimo jego napiętej postawy mogłam, o dziwo, zauważyć pewną łagodność w jego wyjątkowo zielonych oczach. Nie mógł być wiele młodszy od Theo – mimo że nie byłam właściwie pewna, ile Heda ma lat. W zasadzie, nieco mi go w czymś przypominał, mimo całkiem odmiennego wyglądu.
– Ailey nie jest twoim wrogiem – odparła Risa z naciskiem. – W zasadzie, jest jedyną osobą, której ufam. – posłała mi nerwowy uśmiech, ale ja nadal byłam zbyt zszokowana, żeby go odwzajemnić.
– Risa... możesz mi powiedzieć, jak... dlaczego jesteście... przecież wiesz, że... – plątałam się, nie odrywając wzroku od Zarina. Nadal trwałam w gotowości, by odeprzeć atak, gdyby jednak zmienił swoje – rzekomo pokojowe – zamiary.
CZYTASZ
Survivors || the 100
Fanfiction"Who we are and who we need to be to survive are two very different things. In this ruthless world, who have we become?" Ailey Theen nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek opuści Arkę - statek kosmiczny, który przez całe życie był jej domem. W wyniku wy...