20

5.6K 348 39
                                    

*Madison's Pov*

Nerwowo ściskałam słuchawkę w dłoni.
-Halo?-po drugiej stronie rozbrzmiał się łamiący głos kobiety.
-Mamo...-wyszeptałam, a po moim policzku spłynęła łza.
-Madison?! Kochani?! Gdzie jesteś?!Matko tak bardzo się martwiliśmy.-wyszlochała, a moje serce zadrżało.
-Przepraszam...ja nie mogę..-wyszeptałam.-Chce żebyście widzieli, że was kocham bez względu na to czy umrę...nie możecie mnie szukać.-wypłakałam do słuchawki, a wtedy poczułam jak silne ramiona mnie oplatają.
-Czas kończysz.-szepnął mi do ucha.
-Jak mamy cię nie szukać skarbie?! Zrobił ci coś?! Madison...obiecuje, że zrobimy wszystko żebyś była bezpieczna i wróciła córeczko...-szepnęła, a telefon został mi wyrwany. Od razu upadłam na podłogę i zaczęłam szlochać. Tak bardzo chciałam wrócić nawet jeśli rodzice nie opiekowali się mną jak powinni.
-Shhh..-wyszeptał mi do ucha i mocno przytulił. Po pewnym czasie jego koszulka była całkowicie mokra. Podniósł mnie i zaczął nieść do sypialni. Położył mnie na łóżku i objął mnie mocno w talii po czym wtulił moją twarz w swoją klatkę.
-Jesteś bezpieczna ze mną..nie potrzebujesz ich...-szeptał mi do ucha. Kilkanaście minut później w końcu przestałam płakać.-Pamiętaj, że bardzo cię kocham.-powiedział głaszcząc moje plecy, a ja poczułam dreszcz przechodzący moje ciało.
-Tęsknie za nimi Justin.-szepnęłam, a on spojrzał mi prosto w oczy.
-Teraz jestem ja.-powiedział i cmoknął mnie w nos....on nie mógł zastąpić moich przyjaciół i rodziny...nigdy tego nie zrobi.-Chciałabym cię zabrać na randkę.-szepnął i zaczął głaskać mój policzek.-Mogę ci zaufać?-spytał, a ja niepewnie skinęłam głową.
-Nie ucieknę...jeśli o to ci chodzi.-szepnęłam.-Obiecałam spróbować jeśli dasz mi zadzwonić.-powiedziałam, a on lekko się uśmiechnął.
-Postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy, abyś mnie pokochała.-pocałował mnie w skroń.-A teraz...dobranoc księżniczko.-wstał z łóżka i skierował się do drzwi.-Mam coś do załatwienia, ale wrócę do później.-uśmiechnął się.
-Dobranoc Justin.-szepnęłam za nim wyszedł. Odetchnęłam i ułożyłam się wygodnie. Zamknęłam oczy, a łzy znów zaczęły spływać automatycznie.
Nie ma niczego co sprawi, że się w nim zakocham...

***

Chłopak trzymał kurczowo moją dłoń i prowadził mnie przez aleję pełną ludzi. W końcu stanęliśmy przed krzakiem. Zmarszczyłam brwi, a on uśmiechnął się i zaczął mnie ciągnąć przez nie. W końcu dotarliśmy do kocyka, znajdującego się pod drzewami. Rosły tak, że tylko nieliczne promienie słońca dostawały się do środka. Zaczęłam się rozglądać. Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknego miejsca.
-Skąd wiedziałeś o tym miejscu?-spytałam, a on pomógł mi usiąść na kocu.
-Jesteśmy w Kanadzie.-przygryzł wargę.-Tutaj się wychowałem. Chcę pokazać ci wszystkie niezwykłe miejsca do których uciekałem będąc dzieckiem.-powiedział, a ja zatrzymałam na nim wzrok. Cały czas przyglądał się mi.

-Jesteś pewien? Nie masz złych wspomnień?-szepnęłam.
-Mam, ale nie przeszkadzają mi...chce je zamienić na te dobre...z tobą.-powiedział uśmiechając się lekko. Zbliżył się do mnie i jednym ruchem położył mnie na swoich udach.
-Opowiesz mi historię związaną z odkryciem tego?-spytałam, a on zaczął bawić się moimi włosami.
-Miałem może 9 lat...byliśmy z rodziną w parku. Poznałem tu chłopaka z którym dogadywałem się całkiem dobrze, ale kiedy tylko moja mama to zobaczyła...podeszła do nas i zaczęła krzyczeć, że jestem przeklęty i nikt nie powinien się ze mną zadawać.-powiedział patrząc przed siebie.-Wtedy rozpłakałem się.-prychnął.-I zacząłem biec przed siebie, aż znalazłem to miejsce...potem bardzo często tu wracałem.-skończył, a ja podniosłam się i objęłam jego policzki swoimi dłońmi. Było mi go tak strasznie szkoda. To nie jego wina, że jest teraz taki. Nikt nie okazywał mu uczuć, kiedy był dzieckiem...nie wiedział co to miłość. Niepewnie zbliżyłam się do jego ust i delikatnie złączyłam je razem. Jego dłonie od razu spoczęły na moich plecach. Po chwili odsunęłam się od niego.
-Chcę żebyś dostał trochę miłości Justin...pozwól, że to ja się teraz zaopiekuje tobą.-szepnęłam w jego usta. Poczułam jak po jego ciele przechodzą dreszcze. Patrzył na mnie zaskoczony.
-Chcesz pokazać mi co to miłość?-spytał, a ja skinęłam głową.
-Każdy na to zasługuje.-powiedziałam i przytuliłam się do niego.

-Jesteś cudowna.-szepnął i cmoknął mnie w czoło.-Dziękuję Madison...jesteś pierwszą osobą, którą darzę jakimś uczuciem i...nie odstraszyłem cię...nie wiem czemu chcesz mi pomóc...odebrałem ci wszystko.-powiedział łapiąc za końcówki swoich włosów i ciągnąc za nie.
-Hej..-szepnęłam i złapałam za jego ręce żeby przestał ciągnąć za włosy.-...zasługujesz na to.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek...

_____________________________

Wiem nie dodawałam przez kilka dni, ale miałam dość mało czasu;/ Nwm kiedy pojawi się następny, ponieważ jutro w nocy wylatuję na Cypr...jeśli będziecie czegoś ode mnie potrzebowali, to możecie pisać na prywatnych:) Raczej nie będę wchodziła za często na wattpad'a przez cały tydzień, a wracam w niedzielę...i mam pytanie...kiedy jest przerwa Wielkanocna? Bo moja wychowawczyni jest tak nie ogarnięta, że nie da się od niej tego dowiedzieć ._.
Kocham was i mam nadzieję, że rozdział się podoba:)

Black eyes. | J.B. | w trakcie edycji |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz