18

5.2K 352 61
                                    

*Madison's Pov*

On powoli do mnie podszedł i swoimi rękami oplótł mnie wokół pasa.

-Wiem, że nie wszystkie uczucia do mnie ci zniknęły. Kocham Cię.-powiedział na co wyrwałam się mu. Już nie wierzą w tą pierdoloną miłość! Teraz zaczynam wierzyć, że jej wcale nie ma jest tylko w naszej wyobraźni. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że miłość to ściema i nigdy nie istniała. Podeszłam do okna i wpatrywałam się przez dłuższy czas w jeden punkt. Nie wiedziałam co mogę ze sobą zrobić. Teraz jedyne czego chciałam to umrzeć. Niespodziewanie łzy zaczęły same spływać mi po policzkach. Po chwili poczułam ręce oplatające mnie po czym odwróciły mnie. To były oczywiście ręce Justina. Spojrzał mi w oczy, a po chwili mnie przytulił. Nie miałam siły już z nim walczyć po prostu wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać jak małe, bezbronne dziecko. On zaczął głaskać mnie po głowie, ale ja się opamiętałam. To przez niego teraz cierpię. To przez niego. Dlaczego ja? Dlaczego wcześniej nie zauważyłam kim jest?! Dlaczego musiałam uwierzyć, że on może być inny? Szybko weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Po chwili usłyszałam walenie w nie.

-Madison!-krzyczał. Dobrze wiedział co chciałam zrobić. Sięgnęłam do jednej z szafek i wyciągnęłam maszynkę po czym ją rozwaliłam. Wyrzuciłam ją do kosza zostawiając tylko żyletki. Odsunęłam rękaw po czym wzięłam jedną i przyłożyłam sobie do ręki. To nie było coś czego wcześniej nie robiłam. Na rękach miałam blizny, nigdy nie cięłam się tak, aby się zabić, ale dzisiaj. Chcę skończyć z tym światem. Zamknęłam oczy i poczułam ból. Otworzyłam oczy. Przejechałam żyletką po całej ręce. Kiedy miałam zamiar przeciąć żyły usłyszałam huk. Justin wyważył drzwi. Kiedy zobaczył moją zakrwawioną i z bliznami rękę, łzy zaczęły mu spływać po policzkach. Podszedł do mnie i złapał moje ręce po czym zabrał mi żyletkę. Podszedł do szafki i wyjął spirytus. Złapał za moją całą zakrwawioną rękę i wylał na nią spirytus. Wrzasnęłam z bólu. On mnie szybko przytulił.

-Przepraszam. Nie chciałem żebyś się kaleczyła. Przepraszam, że tego nie zauważyłem. Przepraszam, że cierpisz.-szepnął mi do ucha po czym odsunął się ode mnie i z szafki wyjął bandaż, po czym owinął mi nim rękę. Miałam spuszczoną głowę.

-Jesteś zbyt piękna by płakać.-powiedział. On pociągnął mnie delikatnie za drugą rękę i otworzył drzwi od pokoju. Zaskoczyło mnie to. Złapał mnie w pasie i prowadził po schodach w dół.

On zaczął prowadzić mnie w stronę ogrodu. Kiedy otworzył drzwi poczułam przyjemny podmuch wiatru na mojej skórze. Brakowało mi tego...

*Justin's Pov*

Chodziła boso po trawie. Wpatrywałem się w nią przez dłuższy czas. Szukałem jej uśmiechu, ale go nie znalazłem. Brakowało mi go cholernie bardzo. Postanowiłem do niej podejść. Kiedy dotknąłem jej pleców opuszkami swoich palców zadrżała. Przytuliłem ją od tyłu i zacząłem delikatnie poruszać jej biodrami.

Pocałowałem zachłannie jej szyję prosząc o nią. Chciałem w nią wejść. Chciałem ją tu i teraz...

_________________________________________________________________________

Justin nie rób jej znowu krzywdy ewwh;/

P.S. Spokojnie nie skrzywdzi jej:) mam pewien pomysł co dalej❤👌😍

Maskara cały praktycznie dzień spędziłam w łóżku nie licząc pójścia do szkoły, a tak naprawdę niczego nie zrobiłam x'D +dodaje już 3 rozdział w ciągu jednego dnia...nie za dobrze wam miśki?;)

Black eyes. | J.B. | w trakcie edycji |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz