Rozdział XIV

671 22 0
                                    

Zachęcam do zostawiania komentarzy i gwiazdek.


— Musisz zadawać aż tyle pytań z rana? Będzie jeszcze na to czas.— usłyszałam zirytowane westchnięcie mężczyzny.

— Wybacz, czuję się zdezorientowana. Dlatego wolę się do informować. — wyznałam i zaczęłam jeść swoją jajecznicę.

— Nie musisz. Wychodzę. — mruknął i wyszedł z pomieszczenia, nawet nie żegnając się.

Jęknęłam zirytowana i w samotności zjadłam swój posiłek. Poranek już zapowiadał się kiepsko, więc zapewne reszta dnia też nie będzie należała do najmilszych.

Po zjedzeniu śniadania, dopiłam swoją już i tak zimną kawę i zmierzyłam w kierunku swojego pokoju. Stwierdziłam, że muszę w końcu umyć się po nocy, więc wyciągnęłam z walizki białe, luźne spodenki i różową koszulkę.

Ze swoimi rzeczami udałam się do łazienki, która znajdowała się w moim pokoju. Sama łazienka była mała i mieścił się w niej prysznic, a przy nim biała, połyskująca szafka stojąca. Po drugiej stronie był biały, okrągły zlew z dużym lustrem i toaleta. W pomieszczeniu panowała jasność, dzięki białym płytkom z czarnymi wzorkami.

Położyłam kosmetyczkę oraz ubrania na szafce i zabrałam się za ściągnie z siebie piżamy. W szybkim tempie wskoczyłam pod strumień cieplej wody i całe ciało umyłam malinowym żelem. Po skończonym prysznicu założyłam na siebie ubrania i umyłam zęby. Gdy skończyłam już swoją toaletę, postanowiłam, aby poukładać swoje rzeczy do szafki.

Po tym już skończyłam z łazienką, zabrałam się za sypialnie. Wyciągnęłam z walizki swoje ubrania i każde starannie odwiesiłam na wieszak w wielkiej szafie. Było w niej tyle miejsca, że bez problemu mogłyby z niej korzystać trzy osoby.

Niespodziewanie usłyszałam ciche pukanie do drzwi i do pomieszczenia. Byłam pewna, że Noah wrócił już i chciał przekazać mi znów, jednak do środka wszedł mój były przyjaciel. Zachwiałam się delikatnie, ponieważ jego najmniej spodziewałam się w tym dniu.

— Co tutaj robisz? — warknęłam. Mężczyzna stał przy drzwiach i patrzył się na mnie smutno.

— Porozmawiajmy. — powiedział cicho.

— Ale ja z tobą nie chcę rozmawiać i uszanuj moją decyzję. Chociaż jedną. — jęknęłam zniesmaczona na widok Valerio.

— Nie miałem pojęcia, że tak to się potoczy. Nie spodziewałem się, że właśnie wtedy będziesz w gabinecie. Przyszedłem do Noah, aby zapytać o ciebie. — usiadł na łóżku i wpatrywał się we mnie smutnym oczami.

Po jego twarzy można było zauważyć zmęczenie. Jego ubiór składał się z zwykłych spodni i koszulki na krótki rękaw, co jest nowością. Zawsze chodził ubrany w koszule i garniturowe spodnie, nawet jeśli nie musiał wyglądać oficjalnie.

— I co ja mam ci powiedzieć na to? Podziękować za wspaniałomyślność? — sarknęłam.

— Lu, jesteś dla mnie najważniejsza. Od zawsze traktowałem cię jak siostrę i nie chciałem, aby stała się tobie krzywda. Jeżeli wiedziałbym wcześniej o tym to nie poszlibyśmy do żadnego klubu. Pilnowałbym cię cały czas. — wychrypiał, a w jego oczach ukazały się łzy.

Valerio od zawsze był uczuciowym mężczyzną i płakał nawet na swoich koreańskich dramach.

— Zabierz mnie stąd. — szepnęłam i sama nie wytrzymałam tego napięcia.

Łzy same zaczęły płynąc po mojej twarzy, co zauważył mężczyzna i podszedł do mnie, aby mnie przytulić. Niepewnie wziął mnie w ramiona i przycisnął do swojej klatki piersiowej. Poczułam znów ten sam zapach mięty mieszającą się z wonią jego ulubionych perfum. W żaden sposób nie walczyłam z nim. Nie chciałam. Tak bardzo potrzebowałam mojego przyjaciela i jego ciepła. Płakałam w jego ramię jak małe dziecko.

— Zrobię to. Jeszcze nie wiem jak ale zrobię to. Zaufaj mi, Lucrecio. — szepnął w moje włosy dalej tuląc mnie do swojego ciała.

— Idź na policję. Przecież zaraz mnie znajdą i wypuszczą. - spojrzałam w jego twarz, która również była zapłakana jak moja.

— To nie jest takie łatwe jak myślisz, Lucrecio. Musimy zachować spokój. — westchnął, a w jego głosie słyszałam zrezygnowanie.

Odsunęłam się od mojego przyjaciela i popatrzyłam się na niego. Mały uśmiech wkradł się na jego usta, aby chociaż trochę podnieść mnie na duchu. Właśnie za to go uwielbiałam, ratował mnie przed całym światem i samą sobą.

— Nie zostawiaj mnie. — szepnęłam, gdy wytarł moje łzy.

— Chodź, spędzimy trochę czasu. — pokierował się w stronę łóżka, a ja razem z nim.

Wspięłam się na łóżko i przytuliłam do jego klatki piersiowej. Valerio cały czas głaskał moje włosy w ciszy, której nikt nie chciał przerwać. W tej chwili poczułam się jak normalny człowiek. Nie zwracałam już uwagi na to, że jestem porwana, a mój przyjaciel miał w tym udział.

***

Po wizycie Valerio mój humor znacznie się poprawił. Nigdy nie potrafiłam się na niego gniewać i dzisiejsza sytuacja idealnie to pokazała, że zawsze będę w stanie mu wybaczyć. W swoim życiu nie mieliśmy zbyt wielu poważnych kłótni i głównie były one dosyć błahe. Teraz było całkowicie inaczej, jednak nie potrafiłam odpuścić sobie najlepszego przyjaciela, a jego zapewnienia o moim wyjściu dodały mi otuchy. Wierzyłam mu, że będzie w stanie wyciągnąć mnie z tego miejsca.

— Co tutaj robisz? - usłyszałam dobrze znany mi głos, dobiegający za drzwi kuchni.

— Chciałam kawy. — mruknęłam i nawet nie spojrzałam na mężczyznę wchodzącego do kuchni.

Stałam przy ekspresie i czekałam, aż zrobi się moja kawa.

— Nie chcę, żebyś opuszczała pokoju. —  Noah obszedł wyspę kuchenną i oparł się lędźwiami o blat, przy którym stałam.

— Jakby nie było tych krat i mogłabym mieć dostęp do telewizji to może nie wyszłabym, wiesz? — przewróciłam oczami, na co blondyn spiął się.

— Kraty zostają, a z telewizją pomyślę. — warknął i zaczął kierować się w stronę korytarza.

— Noah. — odwróciłam się w stronę drzwi, a mężczyzna zatrzymał się. — Dziękuję. Naprawdę, jestem wdzięczna. — uśmiechnęłam się.

— Za co? — zmarszczył brwi, nie rozumiejąc mnie.

— Za dzisiejszego gościa. — zaśmiałam się, na co mężczyzna skinął jedynie głową i wyszedł z pomieszczenia.

Pokręciłam rozbawiona głową na zachowanie chłopaka i wzięłam porcelanową filiżankę z gorącym napojem. Zasiadłam przy wyspie i przyglądałam się widokowi za okna, a właściwie krat. Dalej byliśmy na odludziu w lesie, a posesja nie wyróżniała się niczym specjalnym. Nie było tutaj żadnej roślinności oprócz trawy. Sam dom wygląda jakby nie był na co dzień użytkowany, a jedynie służył za domek wypoczynkowy.

Wyróżniał się na tle domu, w którym znajdowałam się wcześniej. Ten jest jasny i bije z niego ciepło. Tamten był mroczny i sam jego wygląd pogarszał moje samopoczucie. Teraz mam prywatną łazienkę w pokoju i nawet polubiłam swój obecny pokój.

Moje rozmyślenia skierowały się na tory ucieczki. Czy Valerio będzie w stanie mi pomóc i wyjść z tego miejsca? Czy jestem w stanie uwierzyć mu w to? Bałam się, że narobiłam sobie jedynie zbędnej nadziei, która prędzej czy później rozpłynie się.

Nie chciałam również, aby Valerio miał z tego powodu nieprzyjemności, a w konsekwencji poniesie śmierć, której na pewno nie będę w stanie przeżyć. Miałam jedynie nadzieję, że nie zrobi nic głupiego i nie wpadnie w tarapaty, ponieważ teraz oboje mamy styczność z niebezpiecznymi ludźmi. Mogą w każdej chwili zrobić wszystko co zapragną i nie poniosą za to konsekwencji.

Honey: Porwij me serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz