Rozdział VIII

886 18 1
                                    

Zachęcam do zostawiania komentarzy i gwiazdek w celu oceny i poprawienia błędów lub innych w rozdziałach.



Od naszego porozumienia minęło już kilka dni, a ja dalej nie wiedziałam jaka będzie moja rola w organizacji Noah.

Bałam się, że mój plan nie wypali i mężczyzna zabije mnie, tak jak już wspominał. Dostałam jedynie informację, że muszę przygotować się na dzisiejszy wieczór i wytyczne co do wyglądu. Jęknęłam zmęczona i wstałam do szafy, aby wybrać odpowiedni strój.

Dalej zastanawia mnie fakt, że moje ubrania są tutaj, jednak nie mam odwagi zapytać się o to. Wybrałam swój ulubiony czarny garnitur ze złotymi guzikami i białą, luźną bluzkę ze złotymi wstawkami. Na stopy postanowiłam założyć zwykłe, czarne buty na niskim obcasie. Zrobiłam delikatny makijaż, jednak usta podkreśliłam czerwoną szminką, aby dać mojemu wyglądowi delikatnego pazura, a włosy pozostawiłam rozpuszczone.

— Jesteś gotowa? — do pomieszczenia wparował Noah, również ubrany w czarny garnitur i czarną koszulę. Jego rękę zdobił ten sam złoty zegarek, który pamiętam ze wspólnej kolacji.

— Tak, mogę wiedzieć co mam robić? Bo dalej nie wiem po co jestem potrzebna. — zapytałam poprawiając moje długie włosy.

— Jesteś prawnikiem. — zaczął. — Dzisiaj pojawi się ważny inwestor, aby podpisać kontrakt warty miliony. Myślę, że to moment, abyś zaprezentowała się w roli mojego pełnomocnika. Myślę, że nie jest to trudne. — odpowiedział, łapiąc moje ramię.

— Mam negocjować? — zapytałam zdezorientowana.

— Masz jedynie prezentować się z gracją i sprawdzić umowę przed podpisaniem, spokojnie. Nic skomplikowanego. — odpowiedział, prowadząc mnie do swojego gabinetu.

Całe pomieszczenie było pochłonięte kolorem zgniłej zieleni i czerni. Na ścianach wisiały te same smutne obrazy co w korytarzu i jadalni. Przed oknem stało wielkie czarne biurko i fotel tego samego koloru. Z każdej strony były ustawione przy ścianach czarne gabloty z książkami i dokumentami. Obok drzwi znajdowała się komoda z białym wazonem bez żadnego kwiatu.

— Niedługo powinien być. Usiądź. — wskazał na krzesło obok jego fotela. Na dzisiaj była przygotowana większa ilość krzeseł w gabinecie, więc zgaduję, że szanowany inwestor również przyjdzie ze swoim prawnikiem.

— Szefie, goście przybyli. — wszedł do pomieszczenia starszy mężczyzna i poinformował o inwestorze. Noah machnął dłonią na co mężczyzna wprowadził dwóch mężczyzn. Jeden był w wieku co najmniej pięćdziesięciu lat, a drugi niewiele starszy ode mnie. Obaj mężczyźni byli ubrani w drogie garnitury, a powaga gościła na ich twarzach.

— Witam. Noah O'Sullivan, a to Lucrecia Davis, mój pełnomocnik. — powiedział stojąc razem ze mną przed mężczyznami.

— Witaj, Noah. Reece Byrne i mój radca Mason Brown. — wymieniliśmy się formalnym uściskiem dłoni i zasiedliśmy na swoje miejsca.

— Mój prawnik przygotował już umowę. Zapoznajcie się z nią, a niedogodności będziemy konsultować dzisiaj. Nie ukrywam, że zależy mi na szybkim rozpoczęciu projektu. — powiedział starszy mężczyzna, a jego radca wyciągnął z teczki pliki dokumentów.

Bez wahania odebrałam kartki i zaczęłam je analizować. Umowa wyglądała na przejrzystą i nie doszukałam się żadnych błędów.

— Panie O'Sullivan, czy będzie pan w stanie wyrobić się z projektem w ciagu roku? Kara jest wysoka za niewykonanie pracy w odpowiednim terminie. — zapytałam wpatrując się w punkt o karach, które mogłyby być zastosowane, kiedy Noah nie wywiąże się z umowy.

Honey: Porwij me serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz