Chapter 4.

2.1K 203 49
                                    

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆


Harry Potter. Hogwart, Pokój Wspólny Gryffindoru. Poniedziałek, około godziny 20:00.

Harry siedział na starej, zniszczonej sofie w Pokoju Wspólnym. Przy nim pół-leżał Ron, zaraz obok Hermiona, a na stoliku przed nimi rozrzucone były stosy notatek i książek. Po raz pierwszy od dawna uczyli się całą trójką, ponieważ następnego dnia czekał ich bardzo ważny test z eliksirów.

Nic nie było bardziej stresujące od testu z eliksirów. Mecze quidditcha, walka z trójgłowym psem, wielkie pająki w Zakazanym Lesie czy latanie hipogryfem - nic z tych rzeczy nie stresowało Harry'ego bardziej, niż Severus Snape i jego śmiertelnie skomplikowane pytania na testach z eliksirów. I właśnie przez wizję kolejnego T Harry (jak i pozostała część Gryfonów czwartego roku) zakuwał.

– Nie mam pojęcia, o co chodzi z tymi śluzami – jęknął nagle Ron, przerywając panującą ciszę. – Co za różnica, czy to winniczek, czy inne robactwo. Ślimak to ślimak!

– Chodzi o skład, Ronaldzie – mruknęła Hermiona, nie podnosząc głowy znad notatek. – Różne gatunki mają różny wpływ na eliksiry. To oczywiste.

Harry wolał nie wtrącać się w tą sprzeczkę, zostawił więc przyjaciół, którzy sprzeczali się o sens rozróżniania ślimaczego ślizu, i udał się do swojej sypialni. Miał dość czytania w kółko tego samego. Wiedział, że już więcej niczego się nie nauczy, dodatkowo nie mógł się w ogóle skupić. Rozpraszała go myśl o leżącym pod jego poduszką liście.

Po tygodniu oczekiwania dostał swoją odpowiedź. Był ciekawy, co takiego się stało, że Malfoy opóźnił ich korespondencję. Mimo jego opinii o blondynie, Harry był niemal pewien, że jako dziedzic szlachetnego rodu, Draco posiada wszystkie te cechy, jak punktualność, znakomita pamięć czy dobre wychowanie (to ostatnie przynajmniej w teorii), dlatego był zaskoczony, kiedy zdarzały mu się takie wpadki, jak ta.

Kiedy znalazł się już w dormitorium, przysiadł przy swoim kufrze. Przygotował wszystkie potrzebne rzeczy i najpierw zajął się odpisywaniem na list od Syriusza, który także dostał tego ranka. Jak zwykle stawiał swojego ojca chrzestnego na pierwszym miejscu. W końcu był on jego jedyną rodziną.

Po krótkim czasie mógł wziąć się za drugi list. Potter wiedział, że odpisywanie Malfoyowi zajmie mu o wiele więcej czasu. Z Syriuszem rozmawiał naturalnie, pisał wiadomości do niego za jednym razem, bez zastanowienia. Nie musiał myśleć o tym, jak skleić zdanie - tak, jak to robił w przypadku Ślizgona. W kontaktach z nim musiał być o wiele ostrożniejszy.

Rozwinął pergamin i nie ukrywając ciekawości, zaczął czytać. Przeczytał kilka pierwszych słów i nagle podniósł głowę, wgapiając się w ścianę przed sobą. Od kiedy tak bardzo emocjonował się przy czytaniu głupich listów? Przecież to nie było nic nadzwyczajnego. Gdyby korespondował z dziewczyną czy przyjacielem, wszystkie te emocje miałyby jakieś podstawy. Ale dlaczego tak cieszył się z listów od swojego wroga? Od początku nienawidził Malfoya, nie potrafił się z nim porozumieć. Co takiego się zmieniło?

Potrząsnął lekko głową, starając się wyrzucić z głowy tego typu myśli. To nie był dobry czas na rozmyślanie o takich rzeczach. Szybko wrócił do czytania, by jak najprędzej odpisać i móc wrócić do łóżka.

Zdążył wsunąć obie przesyłki do torby, kiedy drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wpadł Ron i Neville. Ten drugi powlókł się do swojego kufra i od razu zaczął przebierać się w piżamę, mrucząc pod nosem coś, co brzmiało jak "nienawidzę eliksirów". Ron natomiast usiadł na swoim łóżku i zaczął się bawić figurką Kruma.

Listy | DrarryKde žijí příběhy. Začni objevovat