ROZDZIAŁ VI

648 59 3
                                    

-Idę na wykład! -krzyknęłam i wyszłam z pokoju. Jest godzina 7:50, a ja zamiast spać, muszę iść 'nic nie robić' do sali. Pewnie znowu będzie tak, że każdy robi co chce. Nawet nie wiem po co tam idę.
-Panno YooJin! -krzyknął ktoś za mną. Gdy odwróciłam się, ujrzałam uśmiechniętą twarz JeongGuka. Również się uśmiechnęłam i poczekałam na kolegę.
-Tak Paniczu JeongGuk? -spytałam, gdy podszedł.
-Chyba mamy razem wykład -uznał i dorównał mi kroku.
-Możliwe, bo z tego co wiem jest tylko jedna pierwsza klasa -zaśmiałam się cicho.
-Jak to możliwe, że wcześniej cię nie widziałem?
-Nie wiem. Może dlatego, że w tej sali zazwyczaj jest ponad sto osób?
-Niee, na pewno nie dlatego -odpowiedział i zaczął się śmiać. Weszliśmy do sali gdzie było dosyć wielkie zamieszanie.
-SIADAĆ WSZYSCY NA DUPSKACH, BO PÓJDĘ PO DYREKTORKĘ! -krzyknął zdenerwowany wykładowca. Trochę zaśmiałam się z jego tonu i słownictwa, ale to chyba nie był dobry pomysł.
-Śmieszy cię to? Tak? To idź zamoczyć ścierki i zmażesz mi tablicę! -krzyknął wkurzony. Posłusznie poszłam po szmatki i przełknęłam ślinę, gdy ujrzałam wielką tablicę. Nie jest to taka zwykła tablica. Jest podzielona na dwie części, które mogą tak jakby się wymieniać. Chodzi o to, że jak przyciśnie się jeden przycisk na pilocie, to ta z góry, schodzi na dół. Trochę zajmie jej wyczyszczenie.

Wyszłam z sali, było już po "dzwonku". Ta szkoła trochę się różni od innych. Jak jest tak jakby przerwa (co 45 minut jest piętnaście minut okienka. Chyba, że ktoś nie ma zajęć, to ma przerwę podczas lekcji), na której można puszczać swoje piosenki. Często wtedy słychać K-Pop. W czasie wykładów, po korytarzach rozchodzi się wolna piosenka Chopina lub Bacha. Skierowałam się do jedynej łazienki na tym piętrze i otwarłam drzwi. Weszłam do środka i ujrzałam sylwetkę jakiegoś chłopaka w tatuażach bez koszulki, a gdy tylko się odwrócił, zobaczyłam Minseoka.
-J-ja...ja nie chciałam! Przepraszam, przepraszam, przepraszam-pisnęłam, zakrywając oczy ręką i cofając się do drzwi. Moje policzki gorzej niż płonęły. One chyba już dawno się spaliły. Poszłam trochę dalej, aby przemyśleć parę spraw. Uno, czemu on nie miał koszulki? Dwa, czemu się tak wystraszyłam? Trzy, czemu on ma taką niezłą klatę? I cztery, czy on miał Ten złoty łańcuszek z kłódką?

-Co ty robiłaś w kiblu?! -krzyknął, wychodząc z łazienki już ubrany.
-Poszłam zamoczyć ścierki? Czemu byłeś bez koszulki?!-również zaczęłam krzyczeć. Jednak to się udziela. Przenosi falami dźwiękowymi czy śliną? A może tym i tym?
-Skąd mogłem wiedzieć, że ty tam wleziesz?!
-Spodziewałeś się kogoś innego?
-Co?! NIE!
-zmieniając temat. Coś przykuło moją uwagę...
-Moje mięśnie? Nie licz na to, że zobaczysz je jeszcze ra...
-Nie, idioto! -krzyknęłam zirytowana. -Opowiem ci pewną historię.
-A co jeśli nie chce jej słuchać? -spytał, przewracając oczami.
-Musisz, ponieważ... ponieważ ja tak chce-nie byłam pewna dlaczego mu to chce opowiedzieć -A teraz słuchaj:

Kiedyś tam, gdy byłam jeszcze małym gnojkiem, bawiłam się z takim chłopaczkiem. Był ode mnie dwa lata starszy i nazywałam go Baozi, bo wyglądał jak bułka. Nie pamiętam jego prawdziwego imienia, ponieważ zwracaliśmy się do siebie, tylko takimi przezwiskami. Bronił mnie i ogólnie zachowywał się jak mój brat. Kupował słodycze i nawet się dla mnie pobił! Nazywał mnie małym Tokki, ponieważ byłam mała i wszędzie skakałam. Pewnego dnia, musieliśmy się rozstać, ponieważ ja się wyprowadzałam do innego miasta. Mój tata wtedy dostał lepszą pracę i to dlatego. Bardzo za nim tęskniłam, ale za nim wyjechałam, wręczyłam mu łańcuszek. I to nie byle jaki! Taki złoty, ze złotą kłódką. Ja mam do tego kluczyk. Kazałam mu nosić to zawsze, bym mogła go rozpoznać, w razie jakbyśmy się spotkali. Ja już traciłam nadzieję na spotkanie go, bo minęło gdzieś 10 lat. Lecz ty miałeś podobny naszyjnik. Chyba nawet taki sam! -stanęły mi łzy w oczach. Minseok, tylko perfidnie zaśmiał mi się w twarz.

-Czy ty masz jakieś zwidy? NIGDY nie zadawałem się z tobą i na pewno to nie jest od ciebie! Dała mi to moja mama, gdy wyjeżdżała zza granicę, do pracy!  Jezu, a może ty sądzisz, że ze wszystkimi się przyjaźniłaś?! -wyśmiał mnie. On po prostu mnie wyśmiał.
-Myślałam, że jesteś inny Minseok. Myślałam, że przynajmniej zrozumiesz mój ból po zgubieniu przyjaciela, a ty tylko potrafisz wyśmiewać -uznałam. Poczułam jak łzy spłynęły mi po policzkach.
-Widzisz, myślenie nie jest twoją dobrą stroną. A teraz lepiej wypłucz te szmaty, bo zaczną cię szukać -uznał i odszedł.


Po zajęciach wróciłam do pokoju. Hyora jeszcze je miała, więc miałam chwilę. Wyciągnęłam pudełko, a z niego złoty łańcuszek z kluczem. Czy ja na serio byłam aż taka głupia, by sądzić, że to będzie on? Jezu, jestem idiotką.
-OTWIERAJ TE DRZWI! -usłyszałam krzyk z korytarza. Trochę wystraszona, schowałam wszystko z powrotem i uchyliłam je. Ujrzałam Sehuna. Pociągnął mnie na korytarz i popchał w kierunku drzwi frontowych.
-Co? Co ty robisz, do cholery? -spytałam zdziwiona jego zachowaniem. Ten tylko wyprzedził mnie i ciągnął za nadgarstek. Wyciągnął mnie na chodnik przed wejściem do budynku. Była tam reszta. Mogłam się tego właściwie spodziewać.
-Cześć, schizofreniku! -krzyknął rozbawiony Kyungsoo. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-No co ty? Nie wiesz już gdzie jesteś? Może znowu z tą Bułką i Królikiem? -spytał Jongin.
-Masz już jakieś schizy? -Yixing uśmiechnął się tajemniczo.
-Możecie przestać? Schizofrenia wcale nie jest do żartowania! -krzyknęłam wystraszona. Oni zachowują się jak typowe gimbusy. Śmieją się z jakiejś choroby, halo.
-Przyznajesz się, że ją masz? -spytał Junmyeon.
-Co? Nie!
-Czyli jak inaczej nazwiesz chorobę, gdzie raz żyjesz w tym świecie a raz w innym? -tym razem to Kyungsoo.
-Żyje tylko w tym świecie, idioci! -krzyknęłam, a po chwili któryś z nich zrobił mi pstryczka w czoło. Syknęłam z bólu bo trochę zabolało.
-Jeszcze raz?-spytał Minseok, który chyba to zrobił. Spojrzałam na niego zdenerwowana.
-Jesteście chorzy! Sprawia wam przyjemność robienie krzywdy innym! -krzyknęłam próbując im się przeciwstawić.
-Skąd wiesz, że sprawia nam to przyjemność? Może to robimy, bo musimy? -spytał Baekhyun.
-Może dlatego, że jeśli byście nie chcieli, to byście się nie cieszyli? -krzyknęłam. Upadłam i tym razem przejechałam trochę po betonie, ponieważ zostałam mocniej popchana. Jeszcze raz syknęłam i gdy się odwróciłam na zaoranym betonie był czerwony ślad.Może nie był jakiś wielki, ale trochę był. Pokazałam na to palcem -a to? Nie podoba wam się ten widok? W ogóle?
-Zamknij się! -krzyknął zdenerwowany Jongdae i podszedł do mnie. Chwycił moją twarz w dłoń i ścisnął, aż zrobiłam dzióbek -nie chcesz mieć już tej pięknej twarzy?
-J-jesteście chorzy -uznałam gdy tylko puścił.
-My? Skąd ten pomysł? Tylko ty tu opowiadasz o jakimś chłopaku, który ci uciekł -do oczu nabrały mi się łzy.
-Skąd wiesz, że on uciekł? To ja uciekłam. Właściwie, nie wasz interes! -krzyknęłam i wstałam.
-Ale my chętnie posłuchamy tej historii! Musi być bardzo ciekawa, jeśli jest z twojej dziwnej główki -uznał Jongdae, klepiąc mnie w czoło.
-A ty, Chanyeol? Nie pomożesz jej tym razem? Zawsze byłeś chętny do odprowadzania jej -powiedział Minseok, zwracając się do niego. Spojrzałam na chłopaka i ujrzałam, rany na twarzy. Siniaki i zadrapania.

-Po-pobiliście go?! -krzyknęłam i wstałam -Rozumiem mnie, ale swojego przyjaciela? -krzyczałam oburzona.
Znowu zostałam popchnięta, ale tym razem utrzymałam równowagę.
-Nie twój interes, okej?! -krzyknął Chanyeol ze zaszklonymi oczami. Stał przede mną więc wszystko wykazywało, że to on.  Myślałam, że on jest inny, nie robi takich rzeczy. Jak bardzo się myliłam?
-To w końcu opowiesz nam tą historię? -spytał ubawiony Baekhyun. Z opowieści Hyory, on też był inny. Niby nie wplątywał w kłopoty, a on jest prawie wszędzie gdzie coś się dzieje.
-Nie wtykaj nosa w nie swoje spra... -zapiekł mnie policzek. Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Jongina. Dotknęłam policzka i poczułam lepką, ciepłą ciecz.
-Chyba trochę przesadziłeś -uznał Yixing, podchodząc bliżej -przecież jej piękna twarz miała nie ucierpieć, czyż nie?
-ODPIERDOLCIE SIĘ! -krzyknęłam zirytowana. Ponownie dostałam, tym razem delikatniej, od Yixinga.
-Kobiety tak się nie wyrażają, suko -syknął.
-Cz-czego wy ode mnie chcecie, co?
-Żebyś cierpiała -odpowiedział mi Minseok i plunął na mnie. No dobra, koło mnie. Łzy delikatnie wypłynęły z moich oczu. Co oni ode mnie chcą?
-Czy ty na serio będziesz ryczeć? To i tak ci nie pomoże-warknął Junmyeon.
-Nie mają pomóc -uznałam krótko nadal chlipiąc.
-To przestań! -krzyknął Kyungsoo. Wytarłam delikatnie oczy. Spojrzałam na nich. Wlepiali we mnie zły, wkurwiony lub rozbawiony wzrok. Westchnęłam.

Gdy tak siedziałam, usłyszałam głośną muzykę ze środka.
-Masz szczęście, że jest przerwa -syknął Minseok, ostatni raz splunął i po prostu poszli. Siedziałam dalej na tej trawie, płacząc z przegranej. Czemu jestem taka słaba?
-Jezus, YooJin co ci się stało? -spytał Taehyung, który tu przybiegł.
-Nic, odejdź -odpowiedziałam szybko, wlepiając wzrok w moje poharatane kolana. Poczułam po chwili jak ląd się pode mną odrywa.
-Jaki masz pokój? -spytał zmartwiony JeongGuk, który nie wiem co tu robi. A tak, przyszedł z Taehyungiem.
-509 -odpowiedziałam, a po chwili odpłynęłam.

Odnaleźć drogę do Szczęścia ➫ XiuminTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon