~ Rozdział 7 ~

1.1K 223 86
                                    



Dove

Tydzień zleciał mi naprawdę szybko. Broszki nie widać, Liv próbowała się pogodzić, ale ja nie przemyślałam tego do końca i nie chciałam z nią rozmawiać. Dziś piątek, więc co się z tym wiąże? Kolacja u sąsiadów. Weszłam do domu. W kuchni krzątała się mama, a tata przy stole pisał coś na komputerze.

- Zgadzamy się czy nie?- zapytał mamy.

- Mamy wyjście? Będziemy musieli tam jechać.- Odparła.

- Racja. Lot w poniedziałek.- zatwierdził wszystko przyciskiem Enter.

- Hej- weszłam uśmiechnięta i ucałowałam obojga w policzki.

- Dove, Słońce- zaczęła.- Wiesz...

- W poniedziałek wyjeżdżacie?- zgadłam.- nie ma sprawy- wzięłam winogrono do ust i ruszyłam po schodach na górę.- Mam dużo do nauki- zamknęłam drzwi od pokoju. Nie miałam ochoty z nimi już rozmawiać. Zawsze mnie tak zostawiają, mimo to wiem, że mnie kochają.

***

- Skarbie, zostały ci 2 godziny!- wykrzyczał tata.- Kolacja u sąsiadów.

- Pamiętam!- odpowiedziałam i zaczęłam wyciągać z szafy ciuchy, które potencjalnie się nadają.

Róż, fiolet, beż, biel, szary, pomarańczowy, kremowy i wiele, wiele więcej kolorów moich ubrań leżało na łóżku. Normalnie w takiej sytuacji zadzwoniłabym do Liv, ale nie mam zamiaru z nią rozmawiać. To się nazywa prawdziwy problem dziewczyn XXI wieku. W co się ubrać. Wzięłam sukienkę, która leżała z przodu i jeszcze ani razu nie miałam jej na sobie. Elegancka, do połowy ud. Na długi rękaw z odkrytymi plecami. Oprócz tego odkrywała też ramiona. Wyglądała bardzo lekko i delikatnie. Odznaczała się swoim bursztynowym kolorem i to chyba ją właśnie wybiorę.

Ubrałam ją, podkręciłam włosy, przygotowałam bardzo delikatny makijaż i byłam gotowa do wyjścia,  gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Liv❤️: Dove, proszę, spotkajmy się. Muszę z tobą porozmawiać. Proszę.

Ja: Ok. Jedna szansa. 5 minut.

Liv❤️: Dziękuję. Jesteś najlepsza. Za 20 minut? Pod twoim domem.

Ja: Nie dziękuj jeszcze. Dziś nie dam rady. Jutro... 18:00?

Liv❤️: Do zobaczenia. Dziękuję, Dove.

Wyłączyłam telefon. Szczerze powiedziawszy, wcale nie miałam ochoty się z nią spotykać, ale przecież to moja przyjaciółka. Przynajmniej była. Westchnęłam głęboko i zaczęłam schodzić po schodach na dół.

- Gotowa? ślicznie wyglądasz.- W odpowiedzi na pytanie mamy skinęłam głową i ubrałam moje balerinki. Udaliśmy się do domu obok. Tata delikatnie zadzwonił dzwonkiem. Otworzyła nam urocza kobieta w wieku mojej mamy. Jej kasztanowe włosy opadały na ramiona. Za nią dostrzegłam Rain i jakiegoś mężczyznę.

- Dobry wieczór.- Szeroko uśmiechnęła się moja rodzicielka.

- Miło mi. Rachel.- podała rękę każdemu z nas i posłała piękny uśmiech.

- Mary, a to mój mąż Jack.- moja mama uśmiechnęła się równie promiennie. Miała mnie przedstawić. ale wyprzedziłam ją zanim zdążyła coś powiedzieć.

RoadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz