Dlatego z całych sił starałam się unikać sytuacji, które mogłyby to u niego spowodować. Nie wspominałam o niczym, związanym z Ziemianami, Risą, Theo, wojną – dosłownie niczym. Oczywiście, od początku całą sobą chciałam dowiedzieć się, co się z nim działo w czasie pobytu u Ludzi Jaskini – mimo że jego stan dawał mi o tym wystarczające pojęcie i nie byłam pewna, czy będę w stanie o tym słuchać – ale nie pytałam o nic, bojąc się, że wywoła to u niego tylko kolejny atak.
Kiedy on pytał mnie o to, co działo się ze mną przez te dni, zbywałam go byle czym albo wymyślałam na poczekaniu fałszywe opowieści o tym, jak to sama przeżyłam w lesie tyle czasu. Patrzył na mnie wtedy podejrzliwie, ale nic nie mówił. Z całej akcji uwolnienia go pamiętał tylko „potwory" dookoła niego i widok mojej twarzy – i te luki w pamięci znacznie ułatwiły mi zadanie. Wiedziałam, że robię źle, ale strach o jego stan determinował wszystkie moje działania, i nawet jeśli kłamałam jak z nut, było to tylko dla jego dobra. Wystarczyło wspomnienie jego szaleńczego krzyku tamtej nocy, żeby zagłuszyć we mnie wszelkie wyrzuty sumienia.
Poza tym, mimo wszystko, najważniejszą rzeczą było dla mnie w tamtych chwilach samo bycie przy Caddaricku – i nie zajmowałam się praktycznie niczym innym. Trwałam przy nim, gdy spał i gdy się budził; trzymałam go za rękę, gdy krzyczał przez sen i gdy zrywał się, cały roztrzęsiony; byłam obok, gdy chciał ze mną rozmawiać i gdy po prostu patrzył przed siebie w milczeniu. Znosiłam jego złość, jego strach, jego cierpienie i to, co było najgorsze – jego obojętność, która zaczynała z każdym dniem zabijać w nim wszystkie inne uczucia. Ostatkami silnej woli ignorowałam ukłucia bólu w sercu, gdy jego spojrzenie stawało się chłodne i puste, kiedy leżąc i patrząc w sufit nawet nie chciał się do mnie odzywać.
Wiedziałam, że w ten sposób próbuje odreagować, wyleczyć swój poszarpany bólem i strachem umysł, uwolnić się od traumy i męczących go wspomnień – ale nie mogłam nic poradzić na to okropne poczucie odrzucenia i obcości z jego strony. Ignorował mnie okrutnie, by kilka godzin później wołać mnie przerażonym głosem po przebudzeniu z kolejnego sennego koszmaru.
Ale i tak spędzałam przy nim wszystkie dni i noce – zawsze obok, niezdolna odejść, nawet gdybym chciała. Ale... wcale nie chciałam, mimo wszystko. Tamtej nocy, gdy opatrywałam jego rany z Risą, przysięgłam sobie i jemu, że już nigdy go nie zostawię, i nawet późniejsze wydarzenia nie były w stanie tego zmienić.
Skupiałam się więc na opiece nad Caddarickiem najlepiej, jak umiałam – ale mimo wszystko była to nieustanna walka sama ze sobą. Każdego dnia musiałam odsuwać od siebie wszelki strach i zwątpienie, które wbijały się w moje myśli praktycznie za każdym razem, kiedy na niego patrzyłam. Wiedziałam, że muszę znaleźć w sobie siłę i nadzieję, żeby przy nim wytrwać, żeby pokonać razem z nim to, przez co przechodzi. Nic nie liczyło się dla mnie bardziej, niż wynagrodzenie mu tych wszystkich dni, które musiał spędzić beze mnie, i tych wszystkich krzywd, które spadły na niego z mojej winy, które doprowadziły go do tego stanu.
Tak, wciąż uważałam, że wszystko było moją winą – cokolwiek innego by nie mówił, wiedziałam, że mam rację. Caddarick nie był jedynym, którego nawiedzały w nocy koszmary, nie był jedynym, który budził się ze łzami spływającymi po policzkach i krzykiem więznącym w gardle. Ale ja nie chciałam, żeby widział. Chciałabym być silna dla niego, silna za nas oboje, kiedy widziałam, jak bardzo on sam jest zniszczony i rozsypany przez to wszystko, co się z nami stało. Chęć ochrony go była silniejsza, niż kiedykolwiek, szczególnie teraz, kiedy widziałam, jak bardzo mnie potrzebuje.
To trochę ironiczne, że teraz, kiedy zostałam odsunięta od wojny i walk, byłam zmuszona do konfrontacji z najtrudniejszym zadaniem – walką psychiczną. Walką z prześladującymi Caddaricka wspomnieniami, walką z samą sobą, by wytrwać przy nim bez popadania w rozpacz, walka z traumatyczną przeszłością, która chodziła za mną krok w krok i nie pozwalała o sobie zapomnieć, bo wiedziałam, że łączy się z teraźniejszością i nic, co się działo, nie dobiegło jeszcze końca.
YOU ARE READING
Survivors || the 100
Fanfiction"Who we are and who we need to be to survive are two very different things. In this ruthless world, who have we become?" Ailey Theen nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek opuści Arkę - statek kosmiczny, który przez całe życie był jej domem. W wyniku wy...
22 - Cold
Start from the beginning