* Perspektywa Ariel *
Kiedy już się przedstawiłam, ludzie stopniowo przestawali patrzeć na mnie jak na intruza. Dobra, rozumiałam, byłam nowa, ale to nie zmienia faktu, że nie byłam jakimś obiektem z muzeum. No przepraszam bardzo, jednak ja, przede wszystkim, wciąż żyłam!
- Może... - zaczęłam delikatnie. Naprawdę chciałam, aby ta niezręczna chwila już minęła. - Przedstawicie mi się i coś powiecie? Cokolwiek.
- Ależ naturalnie! - krzyknęła rudowłosa dziewczyna. - Jestem Merida, księżniczka krainy DunBroch.
- Księżniczka?! - wymsknęło mi się.
- Taaa - potwierdziła. - Uwierz, ja też wolałabym być normalna.
- Ale... Co tutaj robią księżniczki? - zapytałam. - Myślałam, że to jest szkoła tylko dla ludzi z ,,mocami'' - wypowiedziałam swoje myśli.
- Uhhh - wzruszyła ramionami. - To proste. Ta szkoła nie tylko jest dla takich osób. Fakt, nie mamy mocy. No dobra, parę z nas ma. Jednak nasi rodzice wysłali nas tutaj, żeby się podszkolić. No wiesz; samoobrona, jakieś magiczne moce, bo, kto wie, może w nas takie drzemią?
- Ale chyba nie muszę się kłaniać każdej napotkanej na drodze? - uniosłam jedną brew.
Chyba moje pytanie rozbawiło pozostałych, ponieważ zaraz zanieśli się śmiechem. Nie wiedziałam, że jestem taka zabawna, serio.
- Coś Ty! - powiedziała Roszpunka, kiedy troszkę się uspokoiła. - Każda z nas chce się poczuć jak normalna nastolatka. Podejrzewam nawet, że dostałabyś za to po głowie - znów parsknęła śmiechem. Właściwie to moje kąciki ust też drgnęły ku górze. Wizja jakiejś dziewczyny walącej mnie z wachlarza po głowie była niezwykle obiecująca...
- Jestem Julian - przedstawił się przystojny koleś, siedzący koło blondynki. - Chłopak tej oto tu - wskazał palcem właśnie na ów dziewczynę. - No co, muszę powiedzieć, że jestem zajęty, żeby Ariel sobie nadziei nie zrobiła.
- Wybacz, stary - rzekłam - ale nie jesteś w moim typie - na koniec puściłam mu oczko.
Widocznie znów rozbawiłam ludzi, bo po chwili ich śmiechy było słychać na całej stołówce.
* Perspektywa Jack'a *
Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Leżenie już dawno mi się znudziło, a mojego współlokatora dość długo nie było. Dodatkowo zaczęło mi burczeć w brzuchu. Ech, pomyślałem, dlaczego ja nie poszedłem na ten obiad?
Podniosłem swoje cztery litery z łóżka i ruszyłem w stronę drzwi. Jednak ja, jak to ja, musiałem o coś uderzyć. Tym razem walnąłem stopą o dziwne coś. Jakby mini robot skonstruowany z magnesów. Ten dzieciak chyba ma jakiegoś świra na ich punkcie.
Syknąłem, bo, mimo wszystko, to coś było twarde, a ja miałem tylko trampki.
Kiedy usłyszałem jakieś piski, syki i inne dziwne odgłosy, odwróciłem się. Przez moje niezdarstwo obudziłem tego...Bimaxa, Baymax'a. Coś w ten deseń.
Poduszkopodobne coś wyszło z kuferka, w którym było schowane, a następnie ruszyło w moim kierunku. Po drodze zahaczyło o krzesełko, a właściwie to szło z nim przyczepionym do brzucha. Nie powiem, dość śmiesznie to wyglądało.
Podszedł do mnie, wymruczał coś w stylu ''skaner uruchomiony'', a następnie objechał wzrokiem po mojej sylwetce. To było dość dziwne. Ba, bardzo dziwne.
- Moje skanery wykryły ból w prawej stopie - powiedział. - Zalecam posmarować maścią oraz przyłożyć plasterek, a ból zniknie - mrugnął.
- Dzięki, ale to zbyteczne - odparłem. W zasadzie to już nie czułem skutku walnięcia się. W zasadzie to nie wiem, dlaczego to coś mi pomaga i czemu się tak przygląda.
- Emmm - chrząknąłem, czując się niezręcznie pod jego wzrokiem - ja pójdę się przejść.
Nie czekając na odpowiedź, pociągnąłem za klamkę i ruszyłem tą samą drogą, którą tu dotarłem wraz z Roszpunką.
YOU ARE READING
Szkoła Specjalna| Jack Frost
Random"Czy wydaje ci się czasem, że masz jakieś magiczne zdolności? Potrafisz coś przewidzieć, stworzyć, zamienić się w kogoś innego? Jeśli tak - ta szkoła jest właśnie dla Ciebie! [...] Serdecznie zapraszamy wszystkich, którzy chcą znać odpowiedz na...