Rozdział 4

1.7K 71 9
                                    

Czułam znajomy zapach.
Środki czystości, zakurzone bibeloty, damskie perfumy...
Uchyliłam lekko powieki i niemal pisnęłam. Dom, mój nowy dom! Wszystkie rolety były zasłonięte, gdzieniegdzie leżały nierozpakowane pudła, a na moim policzku był odciśnięty wzorek w kratkę, odbity od kanapy.
Zasnęłam w salonie? Musiałam być wykończona.. Jednak coś mi tu nie grało.
Przejechałam dłonią po ubraniu które miałam na sobie.
Hm, nie pamiętam żebym się przebierała po powrocie z klubu, a teraz miałam na sobie t-shirt i flanelowe spodnie od piżamy.
Podniosłam się lekko żeby usiąść i wtedy uświadomiłam sobie jak głupia byłam myśląc, że wszystko co się wydarzyło w moje urodziny było snem. Ból spiorunował moje wnętrze, poczułam jakby ktoś wlewał wrzątek do moich organów.
Zgięłam się w pół, a kwaskowaty posmak wypełnił moje usta powodując falę wymiotów
..na mój nowy dywan.
Świetnie, opłacało się robić zakupy w IKEI.
-Mogłaś mnie uprzedzić, że będziesz rzygać, widziałem wiadro w łazience.

Sparaliżowało mnie. Jak mogłam nie wyczuć alkoholu? Widziałabym, że tu jest i mogłabym jakoś zareagować wcześniej, a teraz siedział na tej samej kanapie co ja.. Ocknęłam się z chwilowego otępienia i postanowiłam, że nie dam sobą manipulować.
-Radzę ci odejść, zaraz zadzwonię na policję.

Uniósł lewą brew i przyjrzał mi się dokładnie.
-Z czego zadzwonisz? - no tak. Nie pomyślałam, że zabrali mi telefon.
-Będę krzyczeć, sąsiedzi mnie usłyszą.
-Nie będziesz krzyczeć -odpowiedział spokojnie napastnik.
Patrzyliśmy na siebie chwilę w milczeniu. Chyba uznał moją ciszę za uległość, ale ja tylko zbierałam się w sobie, żeby wywrzeszczeć naglosnieniejsze "Pomocy!" na jakie mnie było stać.
Na jego twarzy było widać cień przerażenia kiedy rzucił się w jednej sekundzie na mnie i zaslonil mi całą twarz ręką skutecznie mnie w ten sposób uciszając.
-Boże w niebiosach.. A prosiłem! Mam ci krzywdę zrobić?

Piekące łzy pociekły mi po policzkach i pokręciłam głową na boki.
Odsunął się ostrożnie nadal trzymając dłoń w górze.
Ogarnęła mnie rozpacz związana z tym, że nic nie mogę w tej sytuacji zrobić. Czułam jak oczy mi się czerwienią, a łzy kapią mimowolnie.
-Posłuchaj, nie chcę żeby to tak wyglądało.. podaję ci co jakiś czas morfinę, żeby nie bolało, przemyłem ci rany i zaszyłem łuk brwiowy. Naprawdę nie chcę, żebyś umarła więc lepiej..
-...bestio -przerwalam mu drżącym głosem
-Jak?
-B.. bestio!

Wydawał się trochę zmęczony tą sytuacją ale ja czułam, że już nie mam nic do stracenia. Chciałam, żeby stąd wyszedł i dał mi spokój, chciałam pójść jak najszybciej na policję i uciec do domu przyjaciółki która była dla mnie jak rodzina.

Ale teraz chciałabym po prostu już nie cierpieć i umrzeć.

-To ty mnie stamtąd zabrales. Po co? Co ci to da, że nie umrę? -moje pytanie trochę zbiło go z tropu, przejechał ręką po włosach i niechętnie przyznał
-Nie chcę mieć kłopotów.. poza tym nie zostawił bym człowieka na śmierć. Nie jestem mordercą.
-Tylko damskim bokserem i gwalcicielem. -odburknęłam.
Westchnął ciężko.
-Nawet cię tam nie dotykalem. Naprawdę chcesz sobie narobić kłopotów?
-Kiedy stąd wyjdziesz i zostawisz mnie w spokoju? -zapytałam ignorując jego pytanie.
-Nie wyjdę stąd, przykro mi.

Spojrzałam na niego spod byka
-Co masz na myśli mówiąc, że stąd nie wyjdziesz? Wlamales się do mojego mieszkania, ukradliscie mi telefon, klucze i portfel. Co jeszcze mam wam oddać? A, nie, czekaj. Oddałam wam jeszcze dziewictwo. To za mało według ciebie, draniu? -cała się trzeslam z wściekłości. Teraz nie czułam strachu.

-Nie pomyslalas o tym, że gdy to zglosisz na policję, to moi koledzy cię znajdą? Na miłość boską, znają twój adres, nazwisko, mają dane twoich bliskich, a ty co masz? Nie znasz ani jednego imienia, co najwyżej pamiętasz wygląd jednego czy dwóch. Będę cię pilnować, żebyś nikomu nie pisnęła o tym nawet słówka i będę się starał żeby twoje rany się zagoiły jakby nic się nie stało. Wtedy stąd się wyniosę.

Pociągnęłam nosem i wlepiłam wzrok w podłogę.
-Pamięć też mi usuniesz jakby nic się nie stało? - zapytałam zachrypniętym głosem, nie oczekując nawet odpowiedzi.




Ostatni oddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz