Rozdział 3

1.7K 66 6
                                    

Chyba nie umarłam. Wątpię, żeby niebo było w dotyku jak wilgotne kafelki a pachniało moczem i pleśnią.
Ostatnie co pamiętam to krzyki
"Zabiłeś ją! Kurwa co my mamy zrobić?".
Odgłos szybkich kroków i trzaśnięcie drzwiami
"Markus, wracaj, kurwa! Nie wierzę..".
Gdy uchyliłam ciężkie powieki zobaczyłam ostatnią rzecz którą chciałam widzieć, a raczej osobę. Miałam nadzieję, że nie zauważył, że się ocknęłam. Jak się okazało to była złudna nadzieja.
-O Boże, oddychasz. Chwila, chwila, chwila..

Zaczął grzebać w mojej torebce o której całkowicie wcześniej zapomniałam. Wyciągnął dowód osobisty i dokładnie mu się przyglądał

-Riley? Masz dziś urodziny. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.

Próbowałam coś powiedzieć jednak zamiast słów, z moich ust pociekła spora ilość krwi. Odchrząknęłam i wydusiłam z siebie ochrypłym głosem
-Chyba złamałeś mi nos śmieciu.

Po czym znowu zasłabłam i poczułam jak moja głowa rąbnęła o kafelki.
Gdy znów się na chwilę ocknęłam, ujrzałam tylko jak dwie silne ręce mnie unoszą i trzymają w żelaznym uścisku.

Ostatni oddechTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon