2

676 51 9
                                    

Razem wzięliśmy głęboki oddech i weszliśmy do środka.

Na początku przeszliśmy przez wielki, prostokątny dziedziniec, który był praktycznie calutki zielony. Tylko chodnik przeszkadzał rosnąć trawie. Po prawej stronie zadowały się ławki, otoczone drzwiami, natomiast z lewej były rozłożone przeróżne koce, stoły do grania w szachy, różne siatki... taka jakby strona relaksu, odpoczynku albo po prostu zabawy. Zupełnie nie tego się spodziewałem. Myślałem, że to będzie ponura szkoła, w której nie ma nic fajnego. Wyszło na to, że trooooszkę się myliłem. Właściwie to nawet lepiej.

Podeszliśmy pod drzwi i stanęliśmy. Widać było, że mamy wątpliwości oraz że się boimy.

Już uniosłam rękę, aby zapukać, jednak coś mnie zatrzymało. Nie potrafiłem tego zrobić.

Na szczęście Ariel zrobiła to za mnie. Dwa razy stuknęła w wielkie, dębowe drzwi i czekaliśmy. Serce waliło mi jak oszalałe, a stróżki potu spływały po plecach. Nie wiedziałem, czego mam się spodziewać, zupełnie.

Zastanawiałem się nawet, czy nie wziąć nóg za pas i uciec, ale stwierdziłem, że lepiej nie zostawiać jej samej. W końcu jesteśmy w tym razem.

Po chwili drewniana powłoka skrzypnęła, przesuwając się. Ze zdezorientowaniem zaglądaliśmy do środka, szukając kogoś, kto wpuścił nas do środka. Jednak nikogo nie było widać.

- Halo? - zaczęła niepewnie. Nagle, jakby w odpowiedzi, usłyszeliśmy dzwoneczek. Spojrzałem na swoją towarzyszkę, jednak ona patrzał gdzieś indziej. Powiodłem za nią wzrokiem. Okazało się, że patrzała na coś, a raczej kogoś w środku. Zdziwiłem się bardzo, ponieważ moim oczom ukazał się dziwny, mały..człowiek? A może nie? W każdym razie osobnik był ubrany w czerwoną czapkę, która zakrywała jego całego. Na górze, która była szpiczasta, znajdował się właśnie ten dzwoneczek, będący źródłem dźwięku. To coś miało również szpiczaste uszy, śmiesznie odstające na bok, wielki, czerwony nos, brązowe oczy i wąskie usta. W pasie założony był brązowy pasek, a chudziutkie nóżki, odziane zostały w paskowate leginsy. Stworek (nie miałem pojęcia, jak inaczej go nazwać) był boso i śmiesznie podrygiwał nogą. Na ten widok parsknąłem śmiechem.

- Wybacz, że Ci przeszkadzamy, - powiedziała - ale przyszliśmy tu, bo tak nakazywała ulotka. Było w niej napisane, iż możemy się nauczyć władać mocami, dowiedzieć się, kim jesteśmy i wiele innych rzeczy. Chyba zresztą sam wiesz... - na jej słowa drzwi zostały jeszcze szerzej otwarte, a Stworek kiwał głową w stronę wnętrza. Wzruszyła delikatnie ramionami i weszła za nim, a po chwili zrobiłem to samo.

[A/N] Kto zgadnie, z jakiej bajki jest ten Stworek? Taki mały, uroczy rozrabiaka 😊

Szkoła Specjalna| Jack FrostWhere stories live. Discover now