/rozbite butelki, stłuczone serca/

39 6 0
                                    

Nieuważny ruch dłonią i po podłodze rozsypały się okruszki flakoniku twoich ulubionych perfum. Miałem wrażenie, że się uduszę, kiedy stałem nad nimi pół godziny i próbowałem zrozumieć, co się właściwie stało. Do teraz mdli mnie na choćby delikatny ich powiew.
Pamiętam, że weszłaś wtedy do domu, a później wzruszyłaś ramionami i pogładziłaś mnie po włosach. Zrobiłaś to też wówczas, gdy nic nas nie trzymało przed ucieczką z tego cholernego miasta i pakowaliśmy swoje rzeczy, nie patrząc na to, co z sobą zabieramy, nie patrząc nawet na siebie, czy czubek swojego nosa. To samo stało się też, gdy płakałaś na moim ramieniu i prosiłaś mnie, żebym przy tobie został, ciągnąc mnie za rękę i co chwila rezygnując z dalszych próśb.
Jesteś niemożliwa, wiesz?
Nie mogę pojąć, jak ty to robisz, jak zmuszasz człowieka do biegu, jak nakłaniasz go do otworzenia się na oścież, jak możesz tak bezczelnie milczeć mi prosto w twarz, patrząc na mnie i uśmiechając się z nie wiem jakiego powodu.
Dlaczego zawsze musisz być taka niewytłumaczalna?
Kiedyś na to nie zważałem, a teraz wydaje mi się, że to główny czynnik naszej więzi, że to nas jeszcze trzyma, że te skrywane pokłady nieznanego są nami, naszą wieżą, naszą przyzwoitką i moją ceną, jaką przyszło mi zapłacić za te stłuczone perfumy.

/understatements/Where stories live. Discover now