Rozdział 5

1.9K 139 20
                                    

-Tim?!- Krzyknełam przerażona w stronę bruneta. Chłopak pocierając obolałą szczękę zlustrował mnie swoim błękitnym spojrzeniem.

-Mei?!- Gwałtownie wstał i zaczął do mnie podchodzić. Wystawił do mnie rękę którą nie pewnie chwyciłam. Pomógł mi wstać i kolejny raz zlustrował.- Wypiękniełaś.- Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i przytulił co od razu odwzajemniłam. Chwilę tak staliśmy dopóki podbiegł do nas chłopak w czarnej masce. Wyraźnie zdziwił się na mój widok.

-M-mei?- Szepnął i zdjął swoją maskę ukazując złote tęczówki.

-Brian!- Krzyknełam szczęśliwa i przytuliłam złoto włosego co nie pewnie odwzajemnił. Po moim policzku spłynęła pierwsza słona łza. Byłam szczęśliwa że ich znalazłam. Byli dla mnie jak bracia, lecz pewnego dnia po prostu zniknęli. Przed zniknięciem dziwnie się zachowywali, ale wtedy nie zwracałam na to uwagi. Pewnego dnia od razu po przebudzeniu pobiegłam do ich pokoju. Nie było ich tam. Nigdzie ich nie było A ja przez kilka tygodni tylko płakałam. Tak mi ich brakowało.

-Mei gdzieś ty uciekła?!- Usłyszałam głos mojej przyjaciółki która zmieszała w naszą stronę. Gdy tylko ujrzała zaistniałą sytuację zatrzymała się w pół kroku. Jeździła wzrokiem po chłopakach z wyraźnym zdziwieniem by w końcu zatrzymać wzrok na mojej osobie.

-Charlie to są moi przyjaciele z domu dziecka o których ci opowidałam.- Odsunełam się od Briana i uśmiechnełam szeroko wycierając potok łez. Przyjaciółka podeszła do mnie i zamknęła w szczelnym uścisku.

-Z iloma ciachami ty żyłaś?-Szepneła mi na ucho a ja parsknełam śmiechem. Odkleiła się ode mnie. Przedstawili się sobie i pogadali chwilę. Stałam z tyłu szczęśliwa gdy nagle poczułam coś ostrego przy szyi. Ktoś złapał mnie od tyłu i przyłożył siekiere do gardła!

-Jedno słowo a będziesz wąchać kwiatki od dołu.- Ktoś Szepnął mi na ucho. Był to ten chłopak z goglami. Dokładnie pamiętam że czytałam o nim paste. Na imię ma Toby jeśli mnie pamięć nie myli. Nie bałam się, całą podstawówkę chodziłam na sztuki walki więc nie ma ze mną szans. Wykorzystałam to iż chłopak stał w rozkroku i podciełam go. Upadł na ziemię upuszczając narzędzie i przewrócił się na plecy. Usiadłam okrakiem na jego brzuchu. Szybkim ruchem podniosłam siekiere i podłożyłam mu do krtani. Ściągnełam z jego twarzy bandane i gogle. Moim oczom ukazał się bardzo przystojny chłopak na oko o rok starszy ode mnie. Śliczne czekoladowe tęczówki z przerażeniem lustrowały moją twarz. Ciemno brązowe włosy w całkowitym nieładzie opadały na czoło dodawając mu uroku a delikatne rysy twarzy potwierdzały tylko młody wiek chłopaka. Poczułam przyjemny taniec motyli w moim brzuchu.

-Mei?! Co ty odwalasz?!- Koło mnie pojawił się Tim zdejmując mnie z przestraszonego chłopaka któremu pomógł Brian.

-Co ja?! To on się na mnie zaczaił! Ja się tylko broniłam!- Krzyknełam pokazując ręką na rozbawionego Toby'ego.

-Co ty odwalasz Masky?!- Zaśmiał się chłopak w stronę mojego przyjaciela. Nie zrozumiałam dlaczego go tak nazwał więc zainteresowana wpatrywałam się w chłopaka który właśnie poprawiał bandane.- Jak Papa się dowie że pomagasz naszym ofiarą będzie zły!

-One nie są ofiarami!- Tim podszedł do Toby'ego i strzelił mu prawego sierpowego, przez co tamten się przewrócił i zaczął taszać ze śmiechu.- Kurwa jaka szkoda że nie czujesz bólu bo bym ci tak wjebał że by Cię slender nie poznał.- Plunął na niego i przytulił mnie delikatnie.

-Hahahahaha! Jak to "One nie są ofiarami"?! Hahahaha! Przecież to zwykłe laski!- Tim opowiedział mu o mnie a tamten wpatrywał się we mnie jak w obrazek przez co miałam wielkie rumieńce nie widoczne przez bandane którą ciągle poprawiałan dla pewności. Pod koniec opowieści usłyszałam głośne dzwonienie w uszach. Z przerażenia Zakryłam rękoma uszy.

-Slender nas wzywa.-Powiedział Brian, przytulił mnie na pożegnanie i poszedł w nieznaną mi stronę.

-My idziemy. Wpadnę do Was nie długo więc szykuj sernik. -Tim uśmiechnął się do mnie i pocałował w policzek.- Toby idziemy!- Dwóch chłopaków ruszyło za Brianem i tyle ich widziałam. Wraz z Charlie wyszłyśmy z lasu kierując się do naszego mieszkania. Nagle coś sobie uświadomiłam.

-Gdzie Mike?- Zapytałam moją przyjaciółkę na co wzruszyła ramionami.

-Nie widziałam go od wtedy w krzakach...- Gdy dotarłyśmy do mieszkania pobiegłam do swojego pokoju, potem do łazienki w której nalałam wody do wanny. Wręcz zdzierając z siebie ciuchy zanurzyłam się w gorącej wodzie. Znowu poczułam się obserwowana... Spojrzałam przerażona przez duże okno przy wannie i myślałam że umrę. Szybko obwiązałam się ręcznikiem i otworzyłam okno.

-Toby?! Co ty tu robisz?!- Krzyknełam w strone zadowolonego chłopaka który jak gdyby nigdy nic siedział sobie na drzewie na przeci okna.

-Siedzę nie widać?- Zapytał rozbawiony, ale widząc mój wściekły wyraz twarzy natychmiast spoważniał.- Masky...znaczy Tim kazał mi zobaczyć czy dotarłaś do domu cała i zdrowa. Moje zadanie skończone więc jak pozwolisz już sobie pójdę...

-Może chcesz wejść? Zrobię herbatę i coś do żarcia?- Przerwałam mu z uśmiechem na twarzy. Nic nie mówiąc wlazł przez okno to łazienki.- To idź do salonu ja muszę się ubrać.

-Spoko.- Z uśmiechem wyszedł z łazienki. Szybko wytarłam się ręcznikiem i wyjęłam korek od wanny. Weszłam do sypialni i rzuciłam się na szafe. Po kilku minutach ubrałam się w damskie bokserki i o wiele za dużą, czarną koszulkę męską do kolan wydrukowanym wilkiem z przodu. Na nogi założyłam grube skarpety w koty, a włosy związałam w wysoki, koński ogon i wyszłam z sypialni. Pokierowałam się do salonu. Stając w progu pomieszczenia ujrzałam rozbawioną przyjaciółkę rozmwawiającą z naszym gościem. Widząc to poczułam nieznane mi wcześniej uczucie. Jakby ktoś ukłuł mnie w serce.

-To na co masz ochotę?- Zapytałam ignorując dziwne uczucie spojrzałam na twarz chłopaka na której wciąż były gogle oraz bandana.

-Gofry.- Powiedział staniwczo, lustrując mnie wzrokiem. Zatrzymał wzrok na moich pokaźnych rozmiarach piersiach ukrytych pod materiałem. Mogłabym przysiąsc że się uśmiechnął! Momentalnie zrobiłam się czerwona jak dorodny burak! Szybko wyszłam z salinu, weszłam do kuchni i oparłam się plecami o lodówkę chcąc uspokoić oddech.

-Boże jak on na mnie działa...

Wyjęłam z lodówki składniki do gofrów i rozłożyłam na blacie. Wyjęłam z szafki gofrownice i miske do której po kolei wkładałam składniki.

-Hej co robisz?- Obok mnie pojawił się Mike wciąż w stroju kota przez co mimowolnie się uśmiechnełam. Przytulił mnie od tyłu a podbródek oparł o moje ramię.

-Gofry...Będziesz chciał?

-Oczywiście! Mogę ci pomóc?

-Tak. Możesz wymieszać składniki.- Cofnełam się robiąc mu miejsce i usiadłam na blacie koło niego.

-Mei z kim ty gadasz?- To kuchni wszedł zdziwiony Toby. Rozejrzał się po kuchni i widząc latającą trzepaczke którą trzymam Mike zrobił zdziwioną minę.

-A no tak. Toby to jest Mike. Jest moim przyjacielem od wielu lat.- Uśmiechnełam się do niego i wskazałem palcem na blondynka który z groźną miną przyglądał się naszemu gościowi. Toby zauważył Mike i z groźną miną podał mu rękę.

-Toby.-Wysyczał przez zęby ukradkiem spoglądając na mnie.

-Mike.- Wydusił blondyn bardzo mocno ściskając rękę bruneda która po pewnym czasie zrobiła się sina. Toby nic sobie z tego nie robiąc wciąż patrzał Mike'owi w oczy.

-Ciekawie się zapowiada...

-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-
Ohayo moji kochani czytelnicy! Bardzo chciałabym podziękować wam za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze!! Mam nadzieję że Książka się podoba i nie jesteście źli za błędy^*^
(1111 słów*0*)

Ticci Toby~Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz