Rozdział 2

2.6K 147 13
                                    


Po paru minutach doszłam na przystanek autobusowy. Spojrzałam na rozkład jazdy.

-Hmm...jakieeeś 2 minuty.- Powiedziałam do siebie na tyle głośno że parę osób spojrzało na mnie jak na wiariatku.

-Którą jesteś...

-Zamnkij się.- Warknęłam. Jakaś starsza Pani stojąca koło mnie zaczęła gadać coś o mnie do swojego męża tak głośno że słyszałam doskonale każde słowo.

-Jakie dziwne dzieci w tych czasach. Zobacz jej włosy! A ta koszulka! Nie ma nic innego do roboty niż pokazywanie swojego ciała?!

-Kobito daj mi spokój! Jest siódma rano a ty se jakieś bzdury uskuteczniasz!- Krzyknął na nią jej mąż. Na początku trochę się zdziwiła ale potem znowu zaczęła trajkotać.

-Rodzice muszą mieć z nią dużo problemów!- Nie wytrzymałam. Podeszłam do tej staruchy i spojrzałam w jej ohydne, wyblakłe, brązowe oczy.

-Przepraszam! Mogę w czymś Pani pomóc?!- Krzyknełam jej w twarz zaciskając mocno pięści że aż mi knykcie pobladły. Wystraszona kobieta się szybkim krokiem poszła w stronę innego przystanku.

-Przepraszam za żonę...Ma takie humorki od kąd nasz syn umarł...jeszcze raz przepraszam w jej imieniu.- Mężczyzna obdarował mnie przyjaznym uśmiechem i pobiegł za żoną.

Stałam tak przez chwilę analizując to co przed chwilą miało miejsce puki nie nadjechał autobus. Szybko weszłam do niego i usiadłam na miejscu z tyłu autobusu. Wyjęłam z plecaka portfel w celu sprawdzenia czy nie zapomniałam rocznego. Otworzyłam portfel a w tym momencie jakieś małe dziecko przewróciło się na mnie powodując tym że kilka papierków wyleciała mi z portfela.

-Psieplasiam...- Szepneła i pobiegła do swojej mamy i przytuliła ją mocno. Uśmiechełam się i schylilam żeby posprzątać to co wypadło. Wzięłam wszystkie papiery w garść, usiadłam na miejscu i zaczęłam je przeglądać.
Tu stary mandat, tam jakieś rachunki, jakieś dawno nie ważne kupony... Nic ciekawego.

-Jezus, ale burdel...

-Zamknij się!

-Spokojnie... Nie bulwersuj się tak!- Poczułam uścisk na prawym ramieniu. Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam mojego "przyjaciela".

-Łatwo ci mówić. To nie ty jesteś uważany za wariata bo gadasz niby "sam do siebie" w miejscu publicznym.

-Zawsze mogę sobie pójść A ty możesz zostać sama.-Posmutniał i już miał wstawać ale chwyciłam go za nadgarstek i pociągnełam na miejsce koło mnie.

-Zostań!-Uśmiechnełam się do niego. Mike odwzajemnił to i rozsiadł się wygodnie koło mnie. Pewnie się zastaniawacie "O co tu chodzi?!". Mike to taki jakby duch. Tylko ja go widzę i słyszę.
Pamiętam jak poznałam tego dziwaka jakby to było wczoraj...

"
-Jak do domu dziecka!?- Łzy lały się po moich policzkach strumieniami.- J-ja nie c-chce!

Juliet znów mnie przytuliła. Czułam się przy niej bezpieczna.

-Ciii...już dobrze... ciocia jest przy tobie...Ciii...Wypłacz się...- Po kilku minutach udało mi się zadamować łzy i spojrzeć w oczy "cioci".

-Już lepiej?- Zapytała na co kiwnełam potwierdzająco głową.- No! To chodź! Idziemy się spakować!- Chwyciła moja rękę i poprowadziła w stronę mojego "Starego domu"...

----TimeSkip Bo nie działo się nic ciekawego!----

Do dużej, czarnej torby spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.
Gotowa wyszłam z budynku i stanełam przed nim.

-Boże jak będę za tobą tęsknić!- Charlie podbiegła do mnie i zamknęła w mocnym uścisku. Płakała.- Obiecaj że będziesz do mnie pisać! A jak wyjdziesz zamieszkamy razem i będziemy miały fajnych chłopaków i będziemy szczęśliwe!- Krzyczała mi do ucha mocząc moje ramię.

-Obiecuje...- Szepnełam a po moich policzkach leniwie płynęły słone łzy.

-Chodź Mei bo się spóźnimy.- Ponaglił mnie mąż Juliet i wziął ode mnie dużą torbę. Odkleiłyśmy się od siebie i pocałowałyśmy się w policzek. Weszłam do samochodu i rozsiadłam się na tylnim siedzeniu.

-Będzie dobrze. Zobaczysz. To jest najlepszy dom dziecka w tym kraju więc na pewno będziesz tam szczęśliwa.- Uśmiechnęła się do mnie Juliet i zapieła pasy co również uczyniłam.

-Mam nadzieję...-Szepnełam i ostatni raz spojrzałam na budynek w którym spędziłam całe swoje dotychczasowe życie... Samochód ruszył. Pomachałam do wciąż płaczącej Charlie i wyjęłam telefon z mojego plecaka.

Do: Bffffffff^-^:**
Zadzwonię jak dojedziemy bo jestem zmęczona. Kocham Cię Charlie^^- Wysłałam wiadomość i prawie od razu dostałam odpowiedź.

Od: Bffffffff^-^:**
Wyśpij się kochana:* Też Cię lofciam^^- Uśmiechełam się i rozłożyłam wygodnie.

-Ciekawe jak tam będzie...-Pomyślałam.

-Nowe doświadczenia zawsze są ciekawe.-Usłyszałam. Szybko zerwałam się do siadu i zaczęłam nerwowo rozglądać.

-Coś się stało kochanie?- Julia przestraszyła się moim nagłym zachowaniem i odwróciła się do mnie.

-Nie... To tylko zły sen...- Odpowiedziałam i Uśmiechełam się uroczo w jej stronę przez co odetchneła z ulgą i powróciła do poprzedniej pozycji. Oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy.

-Nie chciałem Cię przestraszyć...-Znów ten głos. Nie chciałam niepokoić cioci więc nie zareagowałam.

-Kim jesteś?- Zapytałam w myślach.

-Jestem twoim nowym przyjacielem!^^- Krzyknął szczęśliwy.-Chcesz może mnie zobaczyć?

-Emmm...tak. Czemu nie?

-Jej!- Poczułam jak ktoś szturcha mnie w ramię. Odwróciłam się w tamtą stronę i zamarłam. Obok mnie siedział chłopak na oko w tym samym wieku co ja. Blond włosy opadały na jego piękne błękitne oczy a szeroki uśmiech dodawałam mu uroku. Ubrany był w czarną bluzę z założonym białym kapturem i czarne spodnie dresowe. Wyglądał jak typowy gimbus.

-Cześć!- Krzyknął szczęśliwy. Przeraziłam się i spojrzałam w stronę dwójki, niewzruszonych dorosłych siedzących z przodu. -Nie martw się! Tylko ty mnie widzisz!- Uśmiechał się jeszcze szerzej o ile to wgl możliwe.

-Czy ja zwarjowałam?- Pomyślałam.

-Nie no co ty! Jestem tu żebyś nie czuła się samotna! Mów mi Mike!- Wciąż się uśmiechając zdjął z głowy kaptur ukazując śliczne, szare kocie uszka. Zbliżyłam się do niego i podrapałam go za uszkiem przez co zaczął cicho mruczeć. Zaśmiałam się cicho, gdy nagle coś sobie uświadomiłam.

-Czytasz mi w myślach?!

-A jak inaczej miałbym się z tobą kontaktować w miejscach publicznych?!- Zaśmiał się i mocno mnie przytulił. Widząc moje zaskoczenie odskoczył ode mnie jak oparzony.- Wybacz...Dawno Nie miałem do czynienia z ludźmi...

-Spoko.- Uśmiechnełam się do niego dyskretnie zerkając na ciocie i jej męża. Nic nie widzieli. Rozmawialiśmy tak kilka godzin aż nie dojechaliśmy do nowoczesnego budynku..."

-Mei. Mei! MEI!- Mike wybudził mnie ze wspomnień szturchając mocno w ramię.

-CO?!- Spojrzałam na niego złowrogo.

-Nasz przystanek.- Uśmiechnął się łobuzersko a jego kocie uszy drgneły. Autobus dojechał na przystanek dokładnie kilka sekund później. Wysiedliśmy i ruszyliśmy w stronę ogromnej bramy wejściowej od uczelni.

-*-*-*-*-*-*'*-*-*-
Drugi! Jejku...1013 słów
W jeszcze kilku rozdziałach Mei będzie miała takie wspomnienia żebyście się o niej czegoś dowiedzieli^^
Ale nie martwcie się! Już nie długo będzie to "niespodziewane spotkanie"^-^

P.S. W mediach jest zdj Mike'a.

Ticci Toby~Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz