01

12.9K 507 32
                                    

Ciemność. To wszystko co byłam w stanie widzieć. Słyszałam pikające urządzenia. Byłam przytomna i próbowałam otworzyć oczy, ale...nie mogłam. Powoli podniosłam się i dalej próbowałam otworzyć oczy. Nadal niczego nie widziałam, a panika zaczęła mną władać. Co się dzieje?!

-Panno Madison.-odezwał się szorstki i wyraźny głos przez co odwróciłam się w tamtą stronę.-Jak się panienka czuje?-zapytał i byłam pewna, że usiadł.
-Dobrze tylko...nie mogę otworzyć oczy.-powiedziałam.-Gdzie ja jestem?-zapytałam, bo nadal nie miałam pojęcia.

-W szpitalu..dom w którym znajdowałaś się wybuchł i...straciłaś tymczasowo wzrok.-słysząc te słowa w jednej sekundzie cały mój świat się rozpadł. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy.

-Ile to może potrwać?-zapytałam drżącym głosem.

-Kilka miesięcy..może lat.-nabrałam gwałtownie powietrza słysząc to.

-Spałaś naprawdę długo...myśleliśmy, że się nie wybudzisz. Nie martw się. Twoi rodzice wynajęli kogoś kto w tym czasie ci pomoże.-westchnęłam. No jasne...wolą zwalić problem na kogoś innego. To naprawdę bardzo bolało, kiedy właśni rodzice nie mieli dla ciebie czasu...Skinęłam głową.
-Kiedy będę mogła wyjść?-wyszeptałam.
-Jutro rano jeśli wszystkie badania wyjdą dobrze...rodzice czekają pod drzwiami. Zaraz do ciebie wejdą.-powiedział i przypuszczam, że wyszedł.
-Madison..-usłyszałam szept mojej mamy, która od razu mnie przytuliła.-..kochanie tak strasznie się o ciebie martwiliśmy...-szepnęła łamiącym głosem.-Nie bój się...to nie jest na zawsze..odzyskasz wzrok, a do tego czasu przeprowadzisz się do domku w LA...znaleźliśmy tam opiekuna dla ciebie.-pocałowała mnie w czoło, a ja się skrzywiłam.
-Chcecie się mnie pozbyć...-wyszeptałam.

-To nie tak.-odezwał się ojciec.-Chcemy dla ciebie jak najlepiej, a tamtejszy klimat dobrze ci zrobi.-poczułam jak głaszcze mnie po plecach. Niepewnie skinęłam głową.
-Zarezerwowaliśmy bilety na jutrzejszy wieczór...mama poleci tam z tobą i skontaktuje się z osobą, która ma się tobą zająć.-powiedział. Nie podobał mi się ten pomysł...tak bardzo chciałam, żeby to oni chociaż raz się mną zajęli, a nie ktoś zupełnie obcy. Bałam się tego i błagałam, aby cudem odzyskać wzrok na drugi dzień.
-Nie chce niczyjej pomocy.-westchnęłam.-Nie chce żeby musieli się mną zajmować.-spuściłam głowę. Miałam 18 lat i to byłoby dość niezręczne kiedy ktoś trzymałby mnie za rękę i prowadził po ulicy.
-Kochanie...robimy to dla twojego dobra...czas szybko minie. Wybierzemy kogoś w podobnym wieku będzie ci wtedy łatwiej.-wiedziałam, że nic do niech nie dociera...zrobią i tak co chcą. Nagle coś mi się przypomniało.
-Gdzie są moi przyjaciele?-zapytałam.
-Wszystko w prządku...napisałam do nich, że się wybudziłaś...chcą tu przyjechać i cię zobaczyć. Nie masz nic przeciwko?-spytała mama, a ja pokiwałam przecząco głową. Bardzo chciałam ich zobaczyć...znaczy usłyszeć.
-Czy oni wiedzą o tym, że straciłam wzrok?-szepnęłam.
-Tak.-skinęłam głową, a po chwili usłyszeliśmy hałasy na korytarzu.
-Pewnie przyszli.-powiedział tata, a po chwili usłyszałam jakiś ruch. To znaczyło, że chyba wychodzili. Nagle poczułam jak ktoś mocno mnie przytula.
-Madison...tak strasznie się o ciebie martwiłam.-powiedział głos Maggie...mojej najlepszej przyjaciółki. Oddałam uścisk i uśmiechnęłam się.

-Jesteś w szpitalu, a nadal jesteś seksowna..co z tobą nie tak?-zażartował Luke na co zachichotałam.
-Jak się czujesz?-usłyszałam głos Dylan'a.
-Tak jak może się czuć niewidoma.-wyszeptałam, a wtedy zapadła cisza.
-A więc to prawda.-szepnął Luke, a po chwili przytulił mnie do swojego ramienia.
-Tak...a rodzice wysyłają mnie do LA...podobno znaleźli mi opiekuna.-prychnęłam.
-Cholera...zajmę się tobą...Madison..dopiero ciebie odzyskaliśmy! Nie mogą cię zabrać.-powiedziała Maggie wstając z łóżka.-Porozmawiam z nimi.
-To nic nie da..już kupili bilety.-mruknęłam.-Dlaczego chociaż raz nie mogą się mną zająć?-szepnęłam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.-Jak długo spałam?-spytałam.
-3 miesiące.-szepnął mi do ucha Luke. Wtuliłam się w niego mocniej.
-Na jak długo tam lecisz?-zapytał Dylan.
-Dopóki nie odzyskam wzroku..lekarz powiedział, że to może potrwać nawet kilka lat.-spuściłam głowę.

-Będziemy ciebie odwiedzać.-poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Przypuszczam, że to Dylan.

-Będzie dobrze Madison.-niepewnie skinęłam głową, a po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia.
-Musimy ci zrobić badania..więc prosiłbym o to, aby twoi przyjaciele opuścili salę. Westchnęłam, a oni pożegnali się ze mną i wyszli.
-Dobrze, więc...powiedz mi czy coś zobaczysz.-powiedział, a po chwili zobaczyłam małe jasne światełko.

-Widzę małe światełko..jednak jest bardzo nie wyraźne.-westchnęłam.
-Będziesz miała co jakiś czas wizyty sprawdzające stan twoich oczy.-pokiwałam głową.-Chodź pomogę ci wstać. Robiliśmy ci prześwietlenie i po tak długim leżeniu w łóżku powinnaś mieć rehabilitacje, ale wygląda na to, że będziesz mogła normalnie się ruszać...co jest dość dziwnym i nietypowym przypadkiem.-chociaż tyle, że będę mogła się samodzielnie poruszać.
-Czy mam na dzieje jakieś siniaki lub cokolwiek?-zapytałam.

-Nie..wszystko się wygoiło..jedyna zmiana to, że twoje oczy są wyblakłe.-pokiwałam głową, a po chwili poczułam jak lekarz podaje mi dłoń i pomaga mi się podnieść. Stanęłam na równe nogi.
-Możesz samodzielnie stać?-spytał.

-Tak...myślę, że tak.-puścił mnie, a westchnęłam...
Witaj z powrotem wśród żywych Madison.-odezwał się głos w mojej głowie...


__________________________________

To dopiero pierwszy rozdział jejku w środku nocy złapała mnie taka wena na to ff i mam nadzieję, że wam się spodoba, a akcja nie będzie toczyła się za szybko ewwh co myślicie? W następnym rozdziale pojawi się Justin...więc nie martwcie się:)

Black eyes. | J.B. | w trakcie edycji |Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt