Część 19

5.1K 266 16
                                    

Zamykam oczy, próbuję zasnąć.
Sen nie przychodzi, naglę rozlega się dziwny dźwięk. Dum-dum, dum. Nie przestaje, nie mogę zasnąć. Dum-dum, dum. Niech przestanie bębnić, bo zwaryjuję. Naglę słyszę krzyk, potem kolejny, szept wydobywający się za ściany. Kto tam jest?! Chcę powiedzieć ale słowa nie chcą się wydobyć. Ktoś prosi o pomoc. Nic nie odpowiadam sama poczebuje pomocy, a z czyjej winy? Sama, z własnej woli wpakowałam się w to gówno. Nie proszone łzy spływają po moich zimnych policzkach. Chcę je powstrzymać ale na marne. Myślę o moim bracie, jedynej bliskiej mi osobie przez te lata. Chodź nie żyje jest dla mnie jak żywy kocham go i nie zamierzam opuszczać. Zawsze będzie dla mnie jedyną bliską osobą.
Dum-dum, dum. Dźwięk przez ani sekundę nie zamarł. Głowa mi pęka. Naglę staję prze de mną. Kto? Mój brat. Nie wiem czy to jawa czy sen, ale cieszę się, że tu jest. Nie to musi być sen on nie żyje. Powtarzam sobie te dwa słowa.
-Cześć siostra. - To moja wyobraźnia, go tu nie ma. Zamykam oczy. - Czemu mi nie odpowiesz!?- Mówi z małą złością w głosie.
-Nie jesteś prawdziwy. - Mówię cicho, jak bym próbowała przekonasz samą siebie.
-Ależ jestem prawdziwy i tylko twój.
-Nie jesteś! Wyjdź z mojej głowy! - krzyczę z łzami w oczach.
Słyszę huk, potem kroki, odwracam głowę w tamtą stronę. Prze de mną pojawia się mężczyzna z wcześniej.
Max znika ale Kuba jest gorszy nawet od niego.
-Witaj królewno. -Mówi z uśmiechem Trynkiewicza.
Patrzę mu w oczy, nie popełnie drugi raz tego samego błędu.
-Ooo. Nauczyłaś się czegoś. - kiwa z zadowoleniem głową. - Grzeczna z ciebie dziewczynka. W nagrodę zapewnie ci miłą rozrywkę.
Klęka i zaczyna przeczesywać moje włosy ręką. Gładzi moje policzki. Przenosi rękę na moje uda i robi to samo. Już wiem, co chce mi zrobić. To samo co spotkało brata doktora.
-Błagam nie, proszę zostaw mnie. - Błagam, ze strachem w oczach. Już dawno nie czułam się tak bezbronna.
-Oj, nie bój się spodoba Ci się.- Przybliża głowę do mojego ucha. - Będę delikatny.
Po tych słowach, zaczyna gryźć moje ucho, a od czasu do czasu licząc je. Odsuwam się jak tylko mogę, ale on tylko się przybliża i teraz mocniej je gryzie. Znów wyrywam ucho z jego ust mocnym szrpnięciem głowy. Tym razem on się wścieka. Wstaję i mocno uderza mnie z pięści w twarz. Wytrzymuje ból i nadal patrzę mu w oczy. Naglę robi coś niespodziewanego. Odwiazuję moje ręce z krzesła, potem nogi i mocnym szrpnięciem daje mi do zrozumienia, że mam wstać. Chcę protestować ale za mocno mnie ciągnie i nie mogę nic zrobić. Prowadzi mnie do sznura, który wisi pod sufitem. Przywiązuje mi do niego ręce, tak że moje ciało jest naciągane a palce u nóg ledwo dosięgają podłogi. Wyciąga z kieszeni nożyczki. Przecina mi nimi bluzkę, tak, że sama się ze mnie spada. Potem rozcina mi stanik, który ściąga ze mnie a potem rzuca go do tyłu. Jestem od niego niższa chodź wiszę na tej durnej linie przez co on ma dobry dostęp do mojego ciała. Po oczach płyną mi łzy, nawet nie krzyczę bo wiem, że nikt mnie nie usłyszy. Moją jedyną nadzieją jest Doktor i Kacper.
Mężczyzna ściąga bluzę i teraz on też ma nagą klatkę.
-Będzie Ci raźniej, jak ja też się rozbiorę. - Mówi z wielkim uśmiechem.
Podchodzi do mnie i łapie za pośladki, ściska je i masuje. Krzyczę, że ma przestać ale on nie zwraca na to uwagi. Chcę go kopnąć, trafiam go ale bardzo lekko ale to wystarcza i dostaje cios w brzuch. Łapie mnie za piersi i mocno ściska wbijając mi paznokcie w skórę. Krzyczę płaczę, proszę o litość, ale on nawet mnie nie słucha.
-Zabij mnie, ale nie rób mi tego!-Krzyczę on patrzy mi w oczy i się uśmiecha.
-Szkoda by było mi zabić kogoś z tak pięknym ciałem. Lepiej wykorzystać to co dała Ci natura.
Wkłada do ust mojego sutka i zaczyna go gryźć i ssać. Jedną rękę trzyma na moich biodrach a drugą w moich włosach. Kopię go tym razem mocniej i celnie, trafiam go w jego klejnoty. Widzę na jego twarzy grymas bólu i złości. Bije mnie w twarz a potem w brzuch. Odchodzi na chwilę, ale wraca z batem, który leżał nie daleko. Bierze zamach i bicz trafia w moje plecy. Krzyczę z bólu płaczę, poddaję się nie mam już jak z nim walczyć. Kolejne uderzenie, z moich ust już nie wydobywa się krzyk, tylko głuchy jęk. Następne uderzenie, przepraszam wszystkich, którym coś zrobiłam. Kolejny raz bat dotyka moje plecy, a ja tracę przytomność.
Gdy otwieram oczy widzę siedzącego prze de mną Kubę.
-Nareszcie się obudziłaś, nie chciałem żebyś coś przegapiła.
Wstaje i rozpina moje spodnie, ściągając je, a potem majtki. To mój koniec, zamykam oczy. I dostaje w twarz, otwieram je.
-Nie pozwolę ci zamknąć oczów. Zobaczysz wszystko, zobaczysz i pokochasz.
Ściąga swoje dolne ubranie i podchodzi do mnie.

Krew PsychopatkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz