Rozdział 19

2.9K 119 0
                                    

Spędziliśmy w bazie cztery godziny, pokazałam dziewczyną choreografię. Tak jak przypuszczałam zaczęły zmieniać niektóre kroki, co skutkowało dopracowaniem ich i odpowiednim wstawieniem do układu. Może i jest to banalne, ale właśnie na takich rzeczach traci się najwięcej czasu. Chłopaki jak to oni doradzali nam, chociaż ich opinia nigdy nie będzie obiektywna w stu procentach.

— I jak?

— Dobrze – stwierdził Michael.

— Żeby pokonać Taylor musimy być perfekcyjne – odparła Amelia.

— Nie we wszystkim można być perfekcyjnym.
Spojrzałam się wściekłe na Caluma, dobrze wiedział iż musimy to wygrać. Szkoda tylko, że najpierw mówi, a dopiero potem myśli.

— Dziewczyny jest dobrze. Nie wiem, co by trzeba było zrobić by wygrać z Taylor – odparł Luke. On zawsze wiedział jak nas pocieszyć, czasami zastanawiam się skąd on to wszystko wie.

— Też nie wiem, ale coś wymyślę – mruknęłam.
Zatańczyłyśmy układ jeszcze raz, po czym każdy z nas pojechał do siebie.

— Stella to ty?

— Tak! – krzyknęłam i skierowałam się do salonu, gdy tam weszłam o mało nie zemdlałam. Na kanapie siedzieli tata i Harry, gdy mnie zobaczyli przestali rozmawiać i spojrzeli się na mnie.

— Tatuś – powiedziałam podchodząc i przytulając go.

— Cześć Stell, gdzie byłaś?

— Na mieście z Luke i bandą.

— Czyli norma. Harry mówił mi, że przejęłaś moje zajęcia z drużyną.

— Tak.

— Po rozmowie z nim, stwierdziłem iż będziesz dalej prowadziła treningi. Oczywiście jeśli chcesz – powiedział. Po raz pierwszy od kiedy sięgam pamięcią tata zapytał mnie o zdanie. To takie dziwne, nigdy tego nie robił aż do teraz. Coś się zmieniło, pytanie tylko co?

— Jesteś pewien?

— Tak Stello.

— W takim razie dobrze – powiedział, po czym skierowałam się do swojego pokoju. Cóż nie podoba mi się to, ale nic z tym nie zrobię. Przynajmniej nie na razie, teraz co najwyżej mogę się nimi trochę zabawić. Może nie jest to całkowita zemsta, jednak zawsze to coś.

— Stella wszytko dobrze? – spytała się mama pukając do drzwi.

— Tak.

— Zejdź na obiad.
Nie na widzę, gdy gotuje dla wszystkich. Coś mi mówi, że na tym obiedzie będzie Harry. Żałuję, że rodzice nie wiedzą jaki ten kretyn na prawdę jest. Jestem pewna, że wtedy by go nie lubili.
Ehh, nic nie mogę na to poradzić. Muszę tam iść, przetrwać ten obiad i mogę wrócić do swojego królestwa.
Weź się w garść Stella i idź do nich.
Wzięłam głęboki oddech i zeszłam do salonu, tak jak przypuszczałam zastałam tam Stylesa. Obiad strasznie mi się dłużył, jakoś nie interesowało mnie to czego dokonał Harry. Mówił tylko o dobrych rzeczach, a nie raczył nawet wspomnieć o tych złych. Błąd! Cóż ja wiem wszystko i nie mam zamiaru poddać się jego urokowi. Już nie jestem tą słabą Stellą, teraz na reszcie jestem sobą i mam władzę nad tym co robię.

— Jesteś dzisiaj jakąś nie obecna. Co się dzieje skarbie?

— Nic mamo.

— Przecież widzę, że coś jest nie tak.

— Martwię się i tyle.

— Czym?

— Martwię się o Luke, ostatnio ciągle chodzi zły. Boję się, że w końcu wybuchnie.

— Zawsze się o niego martwiłaś.

— Jest dla mnie jak brat.

— Wiem. Zapytaj go, jestem pewna iż tobie powie – powiedziała mama.

— Dzięki.

— Nie ma za co skarbie – odparła i uśmiechnęła się do mnie, odwzajemniłam uśmiech. Podziękowałam im za obiad i oświadczyłam, ze udaję się do swojego pokoju. Potrzebuję odpoczynku, a tylko tam mogę go uzyskać.

********

Większość czasu spędziłam leżąc na łóżku i zastanawiając się nad ta całą sprawą. By pokonać Taylor potrzebujemy czegoś wystrzałowego i powalającego na łopatki. Ehh...nie jestem pewna czy jestem w stanie temu podołać. Potrzebuję kogoś kto mógłby mi pomóc, niestety nie mam pojęcia kto mógłby być moją prawą ręką. To wszystko zaczyna mnie przerastać, sama już nie wiem co mam o tym myśleć. Niby jetem zdecydowana, chcę pokonać Tay, ale boję się porażki.

— Wszystko dobrze?

Momentalnie podniosłam się z łóżka i zaskoczona spojrzałam się na balkon, ku mojej wielkiej  uldze siedział tam Luke.

—  Nic nie jest dobrze – odparłam i podeszłam do balkonu, usiadłam na płytkach obok Luke.

— Co się dzieję?

— Boję się przegrać z Taylor – wyznałam. Luke złapał mnie w swoje objęcia i mocno przytulił, właśnie tego teraz potrzebowałam.

— Spokojnie dasz radę.

— A co jeśli nie?

— Dasz radę, bo ci pomożemy.

— Co?

— Wystąpimy razem – powiedział, a mnie zatkało.

Czegoś takiego nie spodziewałam się po nim. Mimo wszystko ten pomysł wcale nie jest zły, jeśli połączymy nasze siły mamy większą szansę wygrać. Problem jednak polega na tym, że trudniej będzie nam się ze sobą zgrywać. Zazwyczaj każdy z nas występował osobno, teraz musielibyśmy występować razem. Będzie to od nas wymagało niesamowitego zgrania i pewności siebie. Wszystko trzeba będzie ze sobą dopasować, ale jakoś damy radę.

— To genialny pomysł. Tylko czy chłopaki się zgodzą?

—  Bez problemu. Od zawsze chcieliśmy spróbować z wami wystąpić.

— Nigdy nic nie mówiłeś.

— Bo czekałem na odpowiedni moment.

— Będziemy musieli częściej się spotykać.

— Żaden problem. Jutro w bazie wszystko omówimy.

Nareszcie! Po raz pierwszy od dłuższego czasu wszystko zaczyna się układać po mojej myśli, mam tylko nadzieję iż nic się nie zawali. Pocałowałam Luke w policzek, chłopak zaśmiał się po czym kazał mi się położyć. Cały Luke, gdyby o mnie nie dbał nie był by sobą.
Nie zawsze słucham tego co mówi, jednak tym razem wiem iż ma rację.

— Dzięki Luke.

— Nie ma za co mała – powiedział i posłał mi całusa, uśmiechnęłam się i pomachałam mu. Luke za śmiał się, po czym zniknął z mojego pola widzenia.
Szczęśliwa i pełna nadziei, zasnęłam.



Jak wam się podoba rozdział?
Tym razem krótszy odstęp czasu. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli z tego powodu.

Kolejny rozdział już za niedługo.

Lecę całuski ❤❤








Little Secret|| H. SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz