Rozdział 6

420 28 2
                                    

Sobota. W końcu. Upragniony odpoczynek. Elizabeth leżała na kanapie i odpoczywała po kolejnym ciężkim wieczorze. Bała się, że Isaac może się wygadać... W końcu nie znała go zbyt długo. Mimo tego ciągle myślała o Stilesie.
- A co jeśli jest wilkolakiem?
- Nie... nie on... -odparła Liz.
- Masz jakiś kontakt z tamtym? -kontynuowała Cat.
- Tylko szkoła... A tak właściwie, gdzie ty się szykujesz? Jest dopiero 11:00
- Idę do Dereka... Później przyjedziemy tu...
Liz uśmiechnęła się pod nosem...


Zebranie odbyło się u Scotta w pokoju. Przez przebywające w nim osiem osób pokój wydawał się mniejszy niż zazwyczaj.
- Na pewno jej nie widziałeś? -spytał po raz trzeci Argent.
- No przecież mówi, że nie! -wykrzyknął Isaac.
Bał się, że Scott wyczuje, że kłamie, ale jego wilcze instynkty nie wróciły jeszcze do normy.
- Stiles? -spytał Derek patrząc na chłopaka.
Ten siedział w rogu pokoju oparty o szafkę nie odzywając się, co było dla wszystkich zaskoczeniem.
- Hm?? -powiedział jakby wyrwany z transu.
- Scott mówi że masz jakieś podejrzenia...
- Tak... Chodzi o Elizabeth... Chciałem ją śledzić...
Wszyscy spojrzeli na niego pytającym głosem.
- Dlaczego niby ona??? Nigdy bym nie pomyślała, że ona może być wilkołakiem -odparła Lydia.
- A czy przypuszczałaś kiedyś, że będę Nogitssune? -powiedział chłodnym i ściszonym głosem.
Zapadła cisza. Nikt nie wiedział co odpowiedzieć...
- Możemy ja 'śledzic' raczej bym to nazwał obserwacją -oznajmił Chris.
- Okay. Derek mieszkasz przy niej miej na nią oko. Liam wy chodzicie razem na prawie wszystkie lekcje, więc nie ma problemu. Dziewczyny? -zarządził Scott.
- Zrobimy babski wieczór, zakupy... -powiedziała Martin, a Kira przytaknęła.
- Ja będę obserwował jej kuzynkę, a ty Chris dowiedz się jak najwięcej czym ona jest...
- Mam już pewne podejrzenia, ale muszę to sprawdzić.. -odparł.
- A ja? -spytał Isaac.
- Ze Stilesem po prostu ją obserwujcie...
Wszyscy przytaknęli. Jako pierwszy wyszedł Stiles nie żegnając się z nikim.
Dziwnie się czuł. Często nie mógł zasnąć, a kiedy już mu się to udało budził się z krzykiem z koszmaru. Nie chciał powtórki z rozrywki...
Jechał nadzwyczaj powoli. W końcu zatrzymał się na parkingu przed księgarnią. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Nagle zobaczył jak Elizabeth wchodzi do księgarni. Bez większego namysłu ruszył za nią. Sam nie wiedział czy to była część "obserwacji" czy po prostu chciał się z nią spotkać.
W budynku było sporo ludzi. Po chwili odnalazła dziewczynę. Siedziała w kącie i przegladala różne książki.
- Mogę się dosiąść?
- Stiles... Jasne -była zdziwiona tym spotkaniem, ale z drugiej strony cieszyła się na jego widok. Stiles usiadł koło niej bez słowa. Wpatrywał się w regał przed nimi.
- Tamta rozmowa... Przepraszam Cię... byłem oschły względem Ciebie -Wyszeptał.
-Nic się nie stało... Właściwie to dziękuję, że obdarzyłeś mnie takim wielkim zaufaniem.
Spojrzał na Elizabeth. Dziewczyna siedziała wpatrzona w niego z lekkim uśmiechem. Mimowolnie sam się uśmiechnął. - Co czytasz?
- Szukam czegoś nowego...
- Ostatnio widziałem tutaj fajna książkę o wilkołakach -zaproponował.
Stwierdził, że może połączyć przyjemne z pożytecznym.
- Nie! Błagam... Nie cierpię tego...
Wydało mu się to bardzo wiarygodne i nie drążył tematu.
Siedzieli w ciszy czytając książki. Była to... miła cisza. Taka, w której człowiek czuje się dobrze.
Głowa Elizabeth osunęła się na ramię Stilesa. Chłopak przesunął się gwałtownie nie wiedząc co się dzieje. Elizabeth zamrugała szybko oczami i uklękła.
- Co się stało? Wszystko dobrze?!! -spytał zaniepokojony Stiles. Mówiąc to chwycił ją za ramiona.
- Tak... zasnęłam... Nie chciałam się wystraszyć -zaśmiała się.
Chłopak odetchnął z ulgą. Rozłożył nie pewnie ramiona na wznak, że może się o niego oprzeć. Liz od razu tak zrobiła i wtuliła się w niego.
- Spotkamy się jutro? -spytał.
- Spozniłeś się...
- Issac...
Dopiero po chwili zrozumiał, że powiedział to na głos. Elizabeth podniosła się lekko i spojrzała na niego z nie małym zdziwieniem.
- Nie... Obeicałam mojej kuzynce, że spędzimy jutrzejszy dzień razem... -powiedziała ściszonym głosem.
- Okay...
Żadne z nich nie wracalo do tematu Issaca. Liz za bardzo nie wiedziała o co mu chodzi, ale wolała zachować to tylko dla siebie.
Posiedzieli tak razem z dobrą godzinę. Było normalnie... Tak. Tego potrzebowała, normalności...

Lydia leżała na łóżku przeglądając jakiś kolorowy magazyn. Kira siedziała na fotelu obok niej zamyślona i wpatrzona w ścianę. Strasznie bała się o Scotta. Zawsze się o niego martwiła i troszczyła, ale po ostatnich wydarzeniach jej czujność wzrosła.
- Damy radę... Jak zawsze... -powiedziała Lydia nie odciągając wzroku od magazynu.
- Oh... -westchnęła.
- Pojawia się stworzenie o którym nic nie wiemy, robi się dziwna sytuacja, zbieramy się do kupy i po prostu dajemy radę... -ciągnęła dalej.
W końcu przeniosła wzrok na Kirę. Na twarzy dziewczyny był widoczny tylko smutek. Lydia podniosła się i podeszła do niej. Ukucnęła przy rogu fotelu i chwyciła jej rękę.
- Spokojnie... Siedzimy w tym razem...
W końcu na twarzy Kitssune pojawił się uśmiech.
- Co z Elizabeth? - zmieniła temat.
- W Środę, czwartek i piątek mamy wolne, wtedy zrobimy babski wieczór i wybadamy sytuację.

W mieszkaniu unosił się zapach alkoholu. Wchodząc zapaliła światło. Kiedy weszła do salonu zatrzymała się. Słyszała bicie serca, co dziwniejsze słyszała dwa bicia serca. Po cichu podeszła do sypialni Cat. Drzwi były uchylone, zajrzała przez nie.
To co ujrzała wbrew pozorom wywołał uśmiech na jej twarzy. Cat leżała wtulona w... Dereka. On miał na sobie spodnie dresowe, a ona najprawdopodobniej jego koszulkę.
Wyszła z mieszkania. Nie chciała im przeszkadzać, a po za tym czułaby się tam nieswojo. Stanęła na klatce schodowej i nie wiedziała zbytnio co ma ze sobą zrobić. Usłyszała, że ktoś wchodzi po schodach. W końcu ujrzała mężczyznę, gdzieś po trzydziestce. Był całkiem przystojny, a nawet bardzo przystojny. Kiedy ja zobaczył zatrzymał się i spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Hej... -przerwała niezręczną ciszę.
- Hej... Kim jesteś? - rzucił bez ogródek.
- Elizabeth.. Mieszkam tu -powiedziała wskazując na drzwi do mieszkania.
- To czemu nie wejdziesz do środka?
- A kim ty jesteś?
- Peter Hale... Mieszkam tu.
- Jesteś bratem Dereka? -spytała podejrzliwie.
- Jego wujkiem. Odpowiesz mi na pytanie?
- Nie wejdę tam, bo moja kuzynka śpi z Derekiem...
Zapanowała cisza.
- Chyba nie mam więcej pytań... Em... będziesz tu tak stać?
- Chyba pójdę się powłóczyć...
- Chodź -powiedział i ruszył na górę.
Niepewnie poszła za nim. Zaprowadził ją do ogromnego mieszkania, które należało do niego i Dereka.
- Co teraz? -spytała.
- Możesz tak stać...
- Po co mnie tu przyprowadziłeś?

- Żeby Cię przenocować... połóż się na kanapę jak jesteś głodna lodówka jest do twojej dyspozycji -odparł.

- Mogę włączyć gramofon??? -spytała.
Kiedy spojrzała na ten wspaniały aparat na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Peter skinęł twierdząco głową. Po chwili w mieszkaniu rozbrzmiała swingowa muzyka.
- Może mam z tobą zatańczyć? -wybełkotał sarkastyczcnie.
- Skoro nalegasz -wstchnęła.

-Chciałabyś... Wybacz, ale nie tańczę z takimi małolatami -odparł sucho.
- To było nie miłe... A po za tym to byłby tylko taniec, nie wiem co ty sobie wyobrażasz...
- Nie pamietam od kiedy przeszliśmy na ''TY''...
- Przepraszam panie Hale, na pewno nie umies..nie umie Pan tańczyć! -droczyła się z nim.
Była w wspaniałym nastroju. Zastanawiała się czy ty przez to, że czuje się lepiej po ostatnich zdarzeniach czy przez spotkanie z Stilesem.
Na jego twarzy pojawiła się mina typu ''CO JA NIE POTRAFIĘ???''. Chwile później stał już przy niej i zaczęli tańczyć.

Hejjj!!!
W końcu dodałam
Przepraszam, że musieliscie tyle czekać, ale do 18 kwietnie będą takie ruchome terminy (egzaminy i te sprawy)
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba xx

Snow Wolf|Teen WolfDove le storie prendono vita. Scoprilo ora