20. Czy kiedyś się jeszcze spotkamy?

342 66 30
                                    

- Czy już ich znaleźli? - To były pierwsze słowa wypowiedziane przez Avalon tego poranka.

- Ich? - zdziwiła się staruszka. Nie spała ona już od dłuższego czasu i w milczeniu oczekiwała na przebudzenie się olbrzymki.

- Jego, chciałam powiedzieć jego - poprawiła się niecierpliwie. „To nieważne, że wy nie możecie zobaczyć Teodora. On na pewno z nim będzie" - pomyślała, ale na szczęście nie wypowiedziała tego na głos. Zganiła się tylko w myślach za wspomnienie o duchu. Na przyszłość należało bardziej się pilnować.

- Niestety, moi gońcy milczą. Żaden jeszcze nie powrócił. Ciągle przeszukują teren - oznajmiła ze smutkiem.

- Och... - Ava nie wiedziała, co powiedzieć. Miała szczerą nadzieję, że już dziś obudzi się i zobaczy przy sobie Dartina i Teo. Ale, jak widać, będzie musiała jeszcze poczekać. Nie wątpiła w skuteczność małych Izjopenundów, nie było takiej opcji. Niscy ludkowie byli jej jedyną i ostatnią nadzieją. Sama nigdy nie byłaby w stanie odszukać myśliwego.

Popatrzyła na Rinę. Wydawała się być nieobecna, ale dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że jej towarzyszka doskonale wszystko słyszała. I boi się tak samo, jak ona.

- Przykro mi - powiedziała kobiecinka. - Naprawdę nie wiem, jak mogę ci w tym momencie pomóc.

- Nic nie szkodzi. - Avalon wysiliła się na słaby uśmiech. - I tak już pani dużo zrobiła. Pozostaje tylko czekać...

Nawet nie zauważyła zniknięcia starowinki. Inni mieszkańcy podziemi również gdzieś zniknęli. „I co ja mam teraz robić?" - pomyślała z rozpaczą Ava. - „Jeśli oni ich nie odnajdą, to...".

- Wygląda na to, że rozstaliśmy się na zawsze - oznajmiła głuchym głosem pozaziemska kobieta; zupełnie, jakby dokończyła wcześniejszą myśl dziewczyny.

Nie miała pojęcia, jak to skomentować, więc milczała. Co można powiedzieć cierpiącej osobie? Będzie lepiej? Nie martw się? To tylko puste słowa. Bardziej drażnią niż pomagają. Sprawiają, że palce mimowolnie zaciskają się w pięści. Paznokcie wbijają w dłoń. Zęby zaciskają. A umysł rozsadza wściekłość, połączona z bezsilnością i bólem. Nie, te słowa nic nie dają. Często po prostu wystarczy trwać przy tej osobie w ciszy. I młoda królowa doskonale zdawała sobie z tego sprawę. „Gorzej, jeśli sama mam podobne uczucia" - przymknęła jej smutna myśl. - „Najgorsze cierpienie jest w bezsilności".

-***-

Głód stawał się coraz bardziej dokuczliwy. W dodatku zostało mu już tylko kilka łyków wody. Było źle. Bardzo źle. Nie miał pojęcia, jak długo jeszcze będzie jechał wśród traw. Może ciągnęły się tak przez wiele tygodni? Fakt, mogły skończyć się już za kilka minut, ale Dartin przeczuwał, że tak łatwo to nie będzie. Miał oczywiście możliwość zmiany kierunku, jednak... to była kwestia losu. Bez mapy, drogi, charakterystycznych punktów, czy choćby znajomości kierunków po ruchu słońca był zgubiony. „Gdybym tylko widział to głupie słońce" - pomyślał z rozpaczą. Niestety. Złocista kula była ukryta za wierzchołkami traw. A wszystko wyglądało dokładnie tak samo.

Z tej sytuacji były tylko dwa wyjścia: usiąść na ziemi w oczekiwaniu na śmierć lub jechać przed siebie. Nie trudno zgadnąć, co wolał robić myśliwy. Nie miał w naturze aż tak łatwego poddawania się. Jak już udowodnił w przeszłości - walczył o swoje szczęście. Mimo to z każdą chwilą opuszczała go nadzieja. Już nawet nie na spotkanie Avy - nadzieja na przeżycie, na opuszczenie tych przeklętych traw.

Starał się nie myśleć o niczym. Po prostu sunąć przed siebie niczym cień, ale... czy to jest możliwe? Nie myśleć? Mieć w głowie pustkę? Być może dla Białych Mnichów ze wschodnich krańców było to wykonalne, ale nie dla niego. W trudnych sytuacjach ludzie, chcąc nie chcąc, dogłębnie wszystko analizowali. Obwiniali się. Zastanawiali, w którym momencie popełnili błąd. Co mogli zrobić, czego nie trzeba było robić... To potrafiło wykończyć człowieka. Podobne myśli kłębiły się i w głowie Dartina. Dodatkowo strach i niepewność były potęgowane przez domagający się jedzenia żołądek. W tym momencie chłopak zazdrościł Safirowi, który pożywienia miał pod dostatkiem. „Ciekawe, czy wkrótce i ja nie spróbuję pożywić się trawą" - westchnął ciężko. Nie potrafił jednak odpędzić od siebie ponurego nastroju. Chyba nikt w tej sytuacji by nie potrafił.

Wieczna podróżWhere stories live. Discover now