10. Odejście

475 82 39
                                    

Rankiem obudził się bardzo wcześnie. Przynajmniej tak mu się wydawało. Leżał dłuższą chwilę, nasłuchując odgłosów. Choć teoretycznie był to środek miasta a nawet stolicy, odgłosy lasu były tu bardzo wyraźne. "Ci Langwinowie to mają dobrze" - westchnął. - "Takich odgłosów z rana każdy mógłby pozazdrościć". Śpiew ptaków i szum lasu zadziałały na niego kojąco, więc nim zdążył pomyśleć: - "Dlaczego by nie zasnąć jeszcze na chwilę?", już był w krainie Morfeusza.

-***-

- Mój panie. - Służąca delikatnie nim potrząsnęła. - Czas na śniadanie.

- Już wstaję - mruknął sennie. Choć nie miał na to najmniejszej ochoty, po chwili zebrał się w sobie i wkrótce potem, już odpowiednio ubrany, ruszył do wielkiej sali na śniadanie.

- Dzień dobry - przywitał się z gospodarzem. - Ava jeszcze nie wstała?

- Coś źle się poczuła. Prosiła, żeby jej przynieść posiłek do pokoju - odpowiedział Randi, nie patrząc mu w oczy.

- Ale wszystko z nią w porządku? - zaniepokoił się myśliwy.

- Tak sądzę. To na pewno tylko chwilowe, ale prosiła, żeby dać jej na razie spokój - wyjaśnił. - A może ty w tym czasie chciałbyś zwiedzić mój wspaniały dwór? - spytał, chcąc odwrócić uwagę Dartina od dziewczyny. - Sam chętnie posłużę ci za przewodnika.

- To będzie dla mnie zaszczyt. - Szeroko uśmiechnął się chłopak.

Po posiłku zaczęli przechadzać się po pokojach. Rzeczywiście, dwór był znacznie większy, niż można by przypuszczać. Pokoi gościnnych było bardzo dużo, tych reprezentacyjnych też nie brakowało. Większość sprzętów było wykonanych z wszechobecnego srebrnego drewna. Bardzo ładnie współgrały z nimi białe ozdoby. Nie wszystko jednak było wyłącznie w tych dwóch kolorach. Mieszkańcy musieliby zwariować. W galerii znajdowały się przepiękne obrazy. Przedstawiały one sceny z historii Langwinów. Przewodnik powiedział myśliwemu, że niscy osobnicy rzadko znajdują w sobie talent malarski czy rzeźbiarski, dlatego wszystkie ich dzieła są niezwykle cenne.

Zajrzeli także do przepięknych ogrodów królewskich, umieszczonych na dachu budynku. Wywarły one niesamowite wrażenie na chłopcu nieprzywykłym do takich luksusów. Widział wprawdzie kilka wspaniałych miejsc i wiele uroczych zachodów i wschodów słońca, ale to... to było coś innego. To było piękno zaplanowane i poukładane, ale w sposób, który wydawał się właściwy. „Ktoś miał gust, projektując ten park" - stwierdził z uznaniem. Usiedli na ławce i przez chwilę podziwiali wspaniałość ogrodu.

- Pochodzisz ze stolicy? - niespodziewanie zapytał władca.

- Nie. Pochodzę z bardziej oddalonego miejsca. - Smutne wspomnienia powróciły na kilka sekund, by zaraz zniknąć niczym ulotny sen. - Ale przez ostatnie kilka lat mieszkałem w niej. Skąd to pytanie?

- Widzisz... ja też tam mieszkałem. I... została tam moja siostra. Może... - zawahał się.

- Czy ją spotkałem? - zastanowił się. - Niewykluczone. Gdy cię pierwszy raz zobaczyłem, pomyślałem, że przypominasz mi taką jedną dziewczynę z miasteczka. Tylko jak ona miała na imię? - Usiłował sobie przypomnieć. - Irna... Negida... Ineda... Dagnina...

- A nie Indega? - podsunął mężczyzna.

- O, tak. - Uśmiechnął się zadowolony. - To twoja siostra?

- Jak teraz wygląda? - Randi zignorował, a może nie usłyszał jego pytania. Przed oczami pojawiła mu się rodzina. Ta, którą nieopatrznie opuścił. Łzy wzruszenia i smutku pojawiły się w kącikach oczu. Tak bardzo chciałby znów ją zobaczyć...

Wieczna podróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz