× VIII ×

4.7K 231 141
                                    

UWAGA! Rozdział zawiera opis dozwolony tylko dla starszych czytelników.

*****

Pewnego dnia Maybelle zaprosiła całą paczkę do siebie. W jej głosie wyczułam, że chce powiedzieć nam coś ważnego. Zachodziłam w głowę, co mogło się stać, ale nic nie udało mi się wymyślić. Stiles też nie miał pomysłu.
W najbliższy piątkowy wieczór zebraliśmy się w salonie Foster'ów. Siedziałam na kanapie, opierając się o Stilesa i rozmawiając z Isaac'iem, gdy do pomieszczenia weszli kolejno Maybelle, Derek i Anthony. Pan Foster uśmiechał się i zerkał na parę. Ci trzymali się za ręce i patrzyli na siebie, biło od nich szczęście. Powoli domyślałam się, o co chodzi.
Oboje stanęli na środku, naprzeciw nas. Derek objął dziewczynę od tyłu, układając ręce wzdłuż jej tułowia. Oparł brodę o jej głowę. Maybelle przesunęła wzrokiem po nas. Zatrzymała się na mnie. W końcu, po półminutowej ciszy, odezwała się.
- Niedawno dowiedzieliśmy się... że jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko. - Derek objął ją mocniej, wtulając twarz we włosy. Zamurowało mnie, i to nie tylko mnie. Wszyscy byli w szoku.
Derek ojcem?
Patrzyłam na nich z niedowierzaniem, mimo, że brałam pod uwagę taką możliwość.
- To nie koniec nowin. - dodał mężczyzna. - Za dwa tygodnie pobieramy się.
Teraz dosłownie zatkało mnie. Sądziłam, że Maybelle będzie chciała wrócić na Alaskę, a teraz zostanie tutaj, przynajmniej na parę lat.
Wstaliśmy i podeszliśmy do nich, by im pogratulować.
- Ile już ma? - zapytała Lydia, kładąc dłonie na brzuchu Fosterówny.
- Dwa tygodnie - odparła dziewczyna. - Za około dwa miesiące będziemy znać płeć.
- Termin porodu szacujemy na lipiec lub sierpień, w zależności, jak szybko będzie rósł. - dodał Derek.
- Lub rosła. - rzuciła Maybelle, pokazując język mężczyźnie.
- Przecież płeć poznaje się po czterech miesiącach rozwoju dziecka. A ciąża trwa dziewięć. - oznajmiła zdezorientowana Allison.
- Wśród wilkołaków, które otrzymują wilcze geny dziedzicznie ciąża przebiega inaczej. Dzieci od poczęcia do piątego roku życia rozwijają się szybciej niż ludzkie. Ciąża trwa siedem lub osiem miesięcy, każda ma różną długość.
- Wybraliście już imiona? - zapytał Isaac.
- Dziewczynka będzie nazywać się Talia Isabell Hale. - odparła Maybelle.
- Chłopiec zaś James Arthur Hale. Po naszych rodzicach. - dodał Derek.
Dowiedzieliśmy się również, że drużbami Hale'a będą Scott i Isaac, a Foster - Allison i Lydia. Ja miałam pomagać dziewczynie tuż przed weselem. Wilczyca pokazała nam pierścionek zaręczynowy; był piękny. Podobno w rodzinie Hale'ów przekazywano go z pokolenia na pokolenie.
Gdy Stiles odwoził mnie do domu, wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Maybelle i Derek rodzicami? Wiedziałam, że prędzej czy później wezmą ślub, jednak nie sądziłam, że będą mieli malucha. Niesamowite.
- Ja też nie mogę w to uwierzyć. - powiedział Stiles, jakby czytał w moich myślach. Często miałam takie wrażenie; wypowiadał się tak, jakby słyszał to, co pojawia się w mojej głowie. - Nie wyobrażam sobie Dereka jako ojca. - dodał.
- Ja też. - odparłam. Spojrzałam na nasze splecione dłonie. Uśmiechnęłam się. Podniosłam je do ust i ucałowałam. Poczułam, jak mięśnie chłopca się napięły.
Było nam cudownie. Byliśmy razem niespełna miesiąc, ale czułam, jakbym znała go od dawna. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy we dwoje. Często u niego nocowałam; Steve mi na to pozwalał i ufał mi.
Lubiliśmy chodzić na spacery i oglądać filmy fantasy. Stiles próbował przekonać mnie do Gwiezdnych Wojen, ale nie lubiłam tej serii.
Kiedyś postanowił urządzić randkę "z prawdziwego zdarzenia" i zabrał mnie na kolację i do kina. Później i tak wróciliśmy do mnie.
Zapraszał mnie na mecze lacrosse, na których grał. Rozpierała mnie duma, gdy obserwowałam go biegającego po boisku. Po każdym zdobytym punkcie sprawdzał, czy na niego patrzę. To było urocze.
Raz w tygodniu jeździliśmy do różnych księgarni i odwiedzaliśmy sklep ze słodyczami. Był to nasz mały rytuał.
Uwielbiałam patrzeć na czerwone ślady na jego skórze. Ja je robiłam. Chłopiec mówił mi, że jego koledzy patrzyli na niego z zazdrością, gdy zdejmował koszulkę przed wf'em. Miał tam mnóstwo malinek. Zrobionych przeze mnie, oczywiście.
Było mu smutno, gdy obserwował, jak ślady po jego ustach w ciągu kilku sekund znikały z mojej skóry. Mówił wtedy: "ach, ta przeklęta zdolność regeneracji" i wzdychał. Jego reakcja doprowadzała mnie do śmiechu.
W szkole byłam dla niego niczym Królowa Elżbieta. Otwierał mi drzwi, szafkę, zamawiał lunch, odsuwał krzesła i starał się pomagać ponad swoje siły. Czułam na sobie spojrzenia innych dziewczyn; ich zazdrość wypalała mi dziury w ciele. Nie wiedziałam, czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie.
Stiles publicznie okazywał mi mnóstwo czułości. Często mnie dotykał, przytulał, całował, posyłał uśmiechy i mówił miłe słowa. Nie sądziłam, że chłopcy tak potrafią. Jednak on był inny. Wyjątkowy.
I na dodatek mój.

batman [1] // stiles stilinskiWhere stories live. Discover now