Zbliżała się pora wyjścia na mecz. Caterina postanowila też iść.
- Skąd wiesz, że czymś jest?
- Musiałabyś widzieć jej wzrok! - tłumaczyła starszej koleżance.
- Wilkołak? - wyszeptała Cat.
- Nie... Na pewno nie...
Jeszcze chwilę o tym porozmawiały. Liz nie mogła przestać o tym myśleć. Nagle przypomniała sobie jak bardzo brakuje jej lasu.
- Kiedy tam pójdziemy? -spytała wpatrzona w las w oddali.
- Nie możemy budzić żadnych podejrzeń Liz... Chodźmy lepiej na ten cały mecz.
Elizabeth westchnęła głęboko i ruszyła w stronę drzwi.
Na dworze lekko wiało, ale nie zapowiadało się na deszcz.
- Czy on w ogóle wychodzi z mieszkania? - spytała Liz przenosząc wzrok na okno w mieszkaniu Dereka.
- Nie wiem...
Znowu ten rozmarzony głos... Pomyślała i spojrzał na Cat.
- Tylko się nie zacznij ślinić...
- Uważaj sobie młodą!!! -otrząsnęła się i posłała dziewczynie piorunujące spojrzenie.
Na boisku była już spora grupa ludzi. Usiadły się w tym samym miejscu, gdzie Liz siedziała na treningu.
- Tam siedzi... - wyszeptała do Cat i dyskretnie wskazała na Malie.
- A te obok niej?
- Lydia i Kira...
Z każdą minutą pojawiało się coraz więcej ludzi. Mieli ze sobą różne plakaty i tego typu rzeczy.
Zaczynało się robić coraz chłodniej, a Elizabeth miała na sobie zwykły sweterek. Mimo to nie odczuwała chłodu. Była przyzwyczajona do bardziej ekstremalnych warunków. Lekki chłodek nie robił już na niej większego wrażenia.
- Tego ci zazdroszczę... Mi już stopy zamarzają... - wyszeptała Cat.
Nastolatka tylko się delikatnie uśmiechnęła. Chwilę później zawodnicy wbiegli na boisko.
- Ten z numerem 24 to Stiles, a z 14 to Scott - szybko wyjaśniła.
- Znasz jeszcze kogoś?
- Nie przesadzajmy.... Co za dużo do nie zdrowo...
Jej przyjaciółka nie zdarzyła odpowiedzieć, bo mecz się zaczął, a na trybunach zaczęły rozbrzmiewać radosne okrzyki.
Dziewczyny wciągnęły się w mecz i również zaczęły dopingować swoją drużynę.
Nagle zobaczyła, że dziewczyna o miodowych włosach zmierzą w jej stronę.
- Hej! -przywitała się z uśmiechem.
- Em.. Hej!
Musiały mówić dosyć głośno, aby się usłyszeć... To znaczy, aby Lydia ją usłyszała... Liz nie miała z tym problem.
- Jestem Lydia! -przedstawiła się i stanęła obok dziewczyny.
- Elizabeth!
- Jesteś nowa koleżanką Stilesa?
- Nie wiem, co tobie i twoim koleżankom się roi w glowie, ale ledwo go znam i tak jestem tylko jego koleżanką... -powiedział nawet nie patrząc na nią.
- Spokojnie... Chciałam Cię tylko poznać.. Stiles nie jest typem chłopak, który szybko nawiązuje nowe znajomość... zwłaszcza z dziewczynami... No i żebyś nie przyjmowała się wzrokiem Malii -uśmiechnęła się.