BONUS: NAJLEPSZE NAJGORSZE ŚWIĘTA

2.3K 160 435
                                    

24 grudnia 2000 roku, 17:00

NIC NIE ZAPOWIADAŁO KATASTROFY. Absolutnie nic — niebo nie przybrało krwistoczerwonej barwy, nie spadło też nikomu na głowę, zmarli nie wstali z grobów i ogólnie wszystko wyglądało całkiem przyjemnie. Pomijając, rzecz jasna, drobiażdżki w stylu wiatru zdolnego porwać trolla — a przynajmniej antenę mugoli z kamienicy obok — czy trwającej już trzeci dzień śnieżycy.

To drugie sprawiło, że widoczne na ulicach sterty śniegu dotychczas zdołały osiągnąć wysokość porównywalną z pewną rozgadaną eks-Gryfonką. A przynajmniej tak było ostatnim razem, gdy Violet widziała cokolwiek za oknem. Teraz, obserwując rozmazane białe smugi, w które zamienił się krajobraz po drugiej stronie szyby, coraz bardziej cieszyła się z dwóch rzeczy.

Po pierwsze: z własnego uporu. Dzięki niemu, swojej niesamowitej sile sugestii — znanej również jako „mam-większe-mieszkanie-wybacz-Kinnley" — oraz paru innym przymiotom, Violet Hearowes zdołała przekonać wszystkie przyjaciółki, że zaplanowaną przez nie wspólną Wigilię należy urządzić u niej. Dobrze się stało, gdyż w obecnej sytuacji nie miałaby serca gdziekolwiek ciągać Nathana; i tak należało uznać za poświęcenie już samo spędzanie przez niego świąt w Wielkiej Brytanii, skoro jedyną żyjącą — i ponoć kochającą — rodzinę miał w Hiszpanii. Właśnie z powodu bożonarodzeniowej rozłąki dziadek Nathaniela, nazywany przez Violet w duchu „tym wrednym, starym pierdzielem" — co wcale nie brzmiało złośliwie, tylko szczerze! — przez ostatnie dwa tygodnie przysłał więcej listów niż zwykle. Hearowes mogłaby zresztą przysiąc, że wśród nadesłanych kopert znalazło się kilka grubszych, przypominających szkice artykułów. Dla niektórych nieobecność w Madrycie najwyraźniej nie wykluczała roli darmowej siły roboczej w „Esfinge".

Z całej sytuacji płynął jeden wniosek: jeśli istniało przeciwieństwo nepotyzmu i miało swoją nazwę, na sto procent brzmiała ona „Christopher Wheeler". Im dłużej Violet znała Wheelera — a mijały dopiero trzy lata, odkąd dostąpiła owego wątpliwego zaszczytu — tym bardziej powątpiewała, czy Nathan rzeczywiście jest takim znów ukochanym wnukiem; nie żeby posiadał szczególną konkurencję jako jedyna wheelerowa progenitura. Z drugiej strony — ona sama niespecjalnie miała choćby blade pojęcie, jak taka relacja powinna wyglądać... Podejrzewała jednak, że do standardu nie należało darcie na siebie ryjów, wścibstwo, a już na pewno nie wpieprzanie przez dwustronne lusterko akurat wtedy, kiedy wnuk zamierzał... robić coś ciekawszego, tak ujmijmy. Jednakże, pomimo wymienionych wad — a może właśnie z ich powodu — nie sposób nie przyznać jednego: Nathan i Christopher byli siebie warci. Dzień, w którym Violet musiała pogodzić tych dwóch, zaliczał się do jednego z najbardziej traumatycznych w jej życiu nie bez powodu; i nie uważała za takowy akurat swojej specjalizacji w wywoływaniu konfliktów, nie zaś ich zażegnywaniu.

Ale może lepiej wrócić do krótkiej listy plusów obecnej sytuacji...

Po drugie, a zarazem ostatnie: z posiadania skrzatów domowych. Przez ostatnie trzy dni to właśnie owe cudowne stworzenia kursowały pomiędzy mieszkaniem i światem zewnętrznym, załatwiając wszelkie sprawunki. Pewnie wzięłyby na siebie również gotowanie, gdyby Violet nie została przegłosowana w kwestii przygotowania kolacji. I to trzy do jednego! Cholery znane też jako jej przyjaciółki się zmówiły, upierając przy organizacji w sposób „tradycyjny".

Jak na razie tradycyjne okazało się jedynie, że wszystko zmierzało ku efektownemu rozpierdolowi. Z listy rzeczy do zrobienia odhaczona została wyłącznie śmierć karpia, a spośród zaplanowanych gości zjawili się dopiero Jasmine i Adam. Ku rozpaczy Violet, ten drugi został odesłany do salonu — oraz mało zachęcającego towarzystwa Nathana — ledwo przekroczył próg mieszkania. Jeśli miałaby być szczera, chętnie by do nich dołączyła; jeśli miałaby być jeszcze bardziej szczera, najchętniej zamieniłaby się z facetem przyjaciółki na miejsca. Przedświąteczna gorączka musiała komuś — a konkretniej trzem różnym ktosiom — nieźle przygrzać, skoro w gotowanie postanowiono zaangażować akurat ją, mając na pokładzie również Nathaniela i Adama, osobników całkiem nieźle obeznanych z tajnikami gotowania. Wiecie, ją. Violet Bernadette Hearowes. Zupełnie jakby wszystko, co stało na ogniu i nie było eliksirem, nie eksplodowało samoczynnie w jej obecności.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 16, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

NIM HOGWART RUNIE ⚡ HP NEXT GENWhere stories live. Discover now