1.

200 17 1
                                    

-Tato, dlaczego podejmujesz taką decyzję bez naszej wiedzy i zgody? To przecież ślub, przyrzeczenie na całe życie...- Wydaje mi się, że do Luke'a kompletnie nie dociera to, o czym powiadomili nas rodzice. Nie chce przyjąć tego do wiadomości i zasadniczo wcale mu się nie dziwię.

-Chłopcze, nie ma co dyskutować na ten temat. Podjęliśmy decyzję, którą wcielicie w życie, gdy tylko Florence skończy osiemnaście lat.- Zapada cisza. Luke patrzy gniewnie na ojca, a jego twarz powoli robi się czerwona. Przeczesuje blond włosy dłonią i przenosi na mnie spojrzenie, które szybko łagodnieje.

-Florence, nic nie powiesz?

-Ona już pogodziła się ze swoim losem. Tobie też radzę to zrobić.- Matka chłopaka przywołuje go do pionu, po czym patrzy w moją stronę. Uśmiecha się lekko, widząc moją zdezorientowaną twarz.

-Nie masz się czym martwić, złotko. Twoje urodziny są już za kilka miesięcy. Wydamy wtedy oficjalne oświadczenie, potwierdzające wasze zaręczyny. Do tego czasu macie dość dużo czasu, aby lepiej się poznać.

Reszta spotkania przebiega w sztywnej atmosferze. Luke zajmuje fotel, najbardziej oddalony od rodziców i nie odzywa się, dopóki nie opuszczają naszego domu, rzucając jedynie ponure „do widzenia". Gdy tylko pokojówka zamyka za nimi drzwi, głośno wypuszczam powietrze z płuc i zrywam tiarę z głowy.

-To jest niesprawiedliwe. Nie wzięli pod uwagę naszych uczuć i planów. Luke wydaje się tym wszystkim przytłoczony.- Skarżę się starszej kobiecie, która przez kilkanaście lat opiekowała się mną, zastępując wiecznie zapracowaną matkę. Rozczesuje moje długie włosy, uśmiechając się przy tym delikatnie. Jej dotyk działa na mnie uspokajająco.

-Nie dziwię mu się. Zaplanowane małżeństwa są jak wyroki dożywocia. Albo się z nim oswoisz, albo będziesz cierpieć do końca życia.

-Nianiu, nie pomagasz mi, mówiąc takie rzeczy.- Do tej pory desperacko wpatrywałam się w swoje odbicie lustrzane, teraz przenosząc wzrok na sylwetkę kobiety, widoczną tuż za moją głową.

-Wybacz, skarbie. Ale spodobał ci się ten chłopiec, przyznaj?- W jej oczach dostrzegam błysk, który szybko mnie peszy.

-Jest obyty i ma dużą wiedzę. Poza tym, zatonęłam w jego błękitnych tęczówkach.- Przymykam powieki, przywołując obraz w umyśle, który nijak ma się do oryginału.

-Kochanie pamiętaj, że do każdego można się przekonać. Na początku zapewne nie będzie wam łatwo, ale musicie po prostu lepiej się poznać.

***

Słowa opiekunki długo obijają się o ściany mojego umysłu. Być może ze względu na wrażenie, jakie wywarł na mnie Luke, jestem w stanie dać nam szansę. Gdy budzę się następnego dnia rano, Nowy Jork pokryty jest kilkucentymetrową warstwą śniegu. Przeciągam się, a do sypialni wchodzi pokojówka, która zostawia śniadanie na szafce nocnej i uśmiecha się na powitanie. Odwzajemniam gest i upijam łyk gorącej herbaty z cytryną. Biorę szybki prysznic i zakładam na siebie elegancką, granatową sukienkę z ślicznymi zdobieniami na gorsecie. Splatam długie włosy w warkocza, którego opuszczam swobodnie na plecy i wyciągam z szafy pasujące do stroju buty na niewielkim obcasie. Nie mam ochoty na naleśniki, które przygotowała dla mnie kucharka, więc pakuję wszystko w woreczek i wkładam do czarnej torebki. Narzucam na siebie cieplutki, szary płaszcz i owijam szyję dużym, wełnianym szalem. Informuję lokaja o tym, że opuszczam dom i żwawym krokiem kieruję się w stronę Central Parku. Wchodzę na niewielki mostek i zaczynam karmić kaczki, pływające w częściach niezamarzniętej wody. To zajęcie wciąga mnie do tego stopnia, że dopiero po chwili dociera do mnie dzwonek telefonu.

-Florence Roosevelt. Z kim mam przyjemność?

-Flo, misiu!- Słysząc głos przyjaciółki, uśmiecham się szeroko i opieram przedramieniem o kamienną barierkę mostu.

-Cześć, Jade. Co u ciebie?

-Mów lepiej co u ciebie! Krążą już plotki o twoim nowym chłopaku!- Wzdycham cicho, nie wiedząc co o tym myśleć. Rodzice zdają sobie sprawę z tego, że Jade wie o mnie wszystko i z pewnością rozumieją to, iż dziewczyna wie o ich intrydze.

-Może się spotkamy? To nie rozmowa na telefon.

-Jasne, dziś po południu w Valentine?- Byłam pewna, że zaproponuje swoją ulubioną restaurację. Zgadzam się i rozłączam, wracając do przerwanej czynności. Kiedy kończy mi się jedzenie, spaceruję po parku, dotleniając się i starając się rozsądnie myśleć. Mogłam się domyślić wcześniej, że moi rodzice w końcu wpadną na ten pomysł. Ustawiane małżeństwa są często spotykane w rodzinach takich jak moja- bogatych, żyjących niemal po królewsku. Rodzina chce zapewnić sobie odpowiednią przyszłość, dlatego w pewnym sensie cieszę się, że ojciec wybrał państwa Hemmings. Dużo słyszałam o nich i ich interesach. Nawet jeśli kompletnie się tym nie interesuję, imponowali mi swoim samozaparciem i dążeniem do wyznaczonego celu.

Mój spacer kończy się przed pora obiadową. Jestem zbyt głodna, aby dalej chodzić, ze względu na to, iż nie jadłam śniadania. Jem sama, jak to zwykle bywa, ponieważ rodzice są w pracy. Po południu spotykam się z przyjaciółką, a gdy wracam do domu, otrzymuję wiadomość od mamy. *Jutro wybierzesz się na kolację z Luke'iem. Ubierz się przyzwoicie. Do zobaczenia.* Wzdycham cicho i odkładam urządzenie na komodę, aby móc przygotować się do snu. Biorę długą kąpiel, która mimo wszystko nie pomaga mi się rozluźnić. Pod powiekami wciąż mam obraz zawiedzionego Luke'a, gdy dowiedział się o naszym ślubie.

W dzień naszego spotkania znów zaczyna sypać śnieg. Ubieram się ciepło, aby nie zmarznąć po drodze do drogiej restauracji, w której wcale nie mam ochoty jeść. Wolałabym spotkać się z chłopakiem w kręgielni i sprawdzić, co ludzie w moim wieku tak lubią w tym rzucaniu kulą. Wiem, to dziwne, że nigdy nie byłam na kręglach, nigdy nie całowałam się z chłopakiem i nie uczestniczyłam w żadnej imprezie.

Luke czeka na mnie przy stoliku, ubrany w kosztowny, czarny garnitur. Jego ciemnoczerwony krawat pasuje do eleganckiej sukienki, którą mam na sobie. Paru wspólników naszych ojców posyła nam uśmiechy i znaczące spojrzenia, zaczynając plotkować między sobą. Z początku trudno nam rozpocząć i kontynuować rozmowę. Blondyn wydaje się dość zestresowany, ciągle patrząc na telefon lub zegarek.

-Przepraszam, ale... śpieszysz się gdzieś?- Staram się, aby w moim głosie nie było ani grama żalu. Wbijam w niego zmartwione spojrzenie, na które wygładza zmarszczone czoło i uśmiecha się lekko.

-Oczywiście, że nie. Ten czas poświęcony jest całkowicie dla ciebie.

-Wybacz, że zwróciłam ci uwagę.- Mówię, odkładając sztućce.

-Nie masz za co przepraszać, wszystko w porządku. Może opowiesz mi coś o sobie?

-To zależy, co chciałbyś wiedzieć.- Kelnerzy zabierają nasz naczynia, podając lampki wina. Rozmawiamy, ale nie czuję szczerego zainteresowania z jego strony. Jest przy mnie obecny, patrzy w moje oczy i potakuje głową, dając mi do zrozumienia, że mnie słucha. Jednak to nie jest prawdziwa wymiana zdań między osobami, które chcą poznać się lepiej. Nie widzę jego zaangażowania i z pewnością nie zobaczę go przez bardzo długi czas.

Nasze spotkanie kończymy dość szybko, zbyt zmęczeni własnym towarzystwem. Luke odwozi mnie do domu i pomaga wysiąść z samochodu, ale nie odprowadza mnie do drzwi, co jest równoznaczne z tym, że nic dla niego nie znaczę. Nie pozwalam łzom opuścić bariery powiek, dopóki całkiem nie znikam za drzwiami. Szybko ocieram czerwone od panującego mrozu policzki i przechodzę do salonu, aby przedstawić rodzicom jak najbardziej optymistyczną relację z naszego spotkania. Są widocznie zadowoleni z tego, jaki obrót przybierają sprawy. Żegnam się z nimi i zamykam się w sypialni, aby po chwili móc wylewać smutki pod prysznicem. Zasypiam dość szybko, pragnąc wymazać z pamięci kolację z Luke'iem Hemmingsem.

_________________________

pisać czy się podoba! :) x



Planned Love || l.h. [WOLNO PISANE]Où les histoires vivent. Découvrez maintenant