— Éowyno, daj spokój... Wiesz, że pojechał powstrzymać brata przed założeniem w Amazonii nielegalnej hodowli chimer. — Violet odnosiła wrażenie, jakby mówiła to przynajmniej tysiąc razy. Mylne, bo zapewne powinna pomnożyć swoje przypuszczenia jeszcze przez kolejną setkę.
— Elsa powinna się tym zająć! — krzyknęła oburzona ciężarna na tyle głośno i przenikliwie, że Hearowes aż podskoczyła na swoim miejscu.
— Dzieckiem się zajmuje.
— Z-zawsze jakieś wymówki! — Éowyna uderzyła pięścią w stół, ale jej gniew natychmiast ustąpił miejsca kolejnej fali smutku. Pociągnęła donośnie nosem.
— V-v-violet...
— Słucham cię.
— A j-jeśli on m-mnie już n-nie ko-o-o-o-ocha...?
Hearowes jęknęła, po czym sama stuknęła o drewniany blat, jednak nieco delikatniej. Na dodatek zrobiła to czołem.
— Kocha. — Bo cię znosi od kilku lat, chciała dodać, aczkolwiek ceniła swój słuch, toteż zachowała tę część dla siebie.
— A jak po-pozna t-tam j-jakąś A-a-a-amazonkę i m-mnie zosta-a-a-awi?
Violet osobiście wątpiła, żeby jakakolwiek szanująca się Amazonka była zainteresowana Algernonem Miscellanem. Podobnie jak w to, czy którakolwiek z nich umiałaby urzec męża Éowyny swoim wrzaskiem i napadami furii w stopniu choćby zbliżonym do jego obecnej małżonki.
Nie, naprawdę lepiej było nie wnikać w preferencje tego człowieka, o ile nie rozważało się wizyty na oddziale zamkniętym w Mungu.
— Nie zostawi. — Ton głosu Violet z każdą kolejną wypowiedzią wkraczał na nowe etapy znużenia. — Przestań histeryzować.
— Ja nie histeryzuję! Ja jestem w ciąży! Ty nie wiesz, jak to jest! Mam mdłości, o drugiej nad ranem nabrałam ochoty na wyciśnięcie soku z tego cholernego kaktusa, który sobie szyderczo sterczy na parapecie, a poza tym wszystko mnie booooooooli...!
Najwidoczniej kolejne łzy w oczach Éowyny, połączone z n-tą porcją zapewnień, jak wyjątkowy jest jej stan, przelały czarę goryczy. Irytacji. Czystego wkurwienia, za przeproszeniem. W każdym razie Violet podniosła się gwałtownie z krzesła i tym razem to ona uderzyła pięścią w stół. A miała w tym większą wprawę.
— Ja też jestem, kurwa, w ciąży, a nie pierdolę cały czas o tym, jak mi źle! Ja się już nie dziwię twojemu mężowi, że wyjechał w pizdu, śladami Aylmera na dodatek, bo zrobiłabym tak samo! Na jaja Merlina, jeśli ja się będę tak zachowywać za kilka miesięcy, sama wyrzucę Nathana z domu, żeby nie musiał mnie znosić!
Przyjaciółka wpatrywała się w nią z nieznacznie rozchylonymi ustami, na chwilę zupełnie zapominając o łzach sprzed kilkudziesięciu sekund. Sprawiała wrażenie osoby w stanie głębokiego szoku i Violet zaczynała się niepokoić, czy nie przesadziła z brutalnością przy sprowadzeniu jej na ziemię w celu przypomnienia, że nie jest pierwszą brzemienną kobietą w historii ludzkości.
— Jesteś w ciąży? — wykrztusiła wreszcie Éowyna, a Hearowes poczuła głęboką potrzebę rwania włosów z głowy. Najlepiej cudzej.
Ekstra, czyli tyle wyłapała. Cudownie, zajebiście wręcz.
— Drugi miesiąc — mruknęła w odpowiedzi, nadal stojąc. Czuła się dosyć kretyńsko, zwłaszcza, że planowała poinformować swoich bliskich o sytuacji w nieco innej kolejności.
Kolejne pytanie padło niemal równocześnie z ostatnią literą odpowiedzi na poprzednie:
— Howell wie?
CZYTASZ
NIM HOGWART RUNIE ⚡ HP NEXT GEN
Fanfiction❝― Moje gratulacje, Schuyler. Właśnie pobiłaś wszelkie rekordy. ― Zupełnie nie rozumiem, o czym do mnie mówisz. ― Doskonale rozumiesz. ― ...no wiesz co. Na pewno nie jestem pierwszą osobą, która dostała szlaban jeszcze przed wyjściem z uczty powital...
0. O TYM, JAK NIEKTÓRZY IGNORUJĄ OSTRZEŻENIA PRZED TYM, CO ZAPISANE W GWIAZDACH
Zacznij od początku