2.Milton

3.3K 139 55
                                    

{ Newt }

Gally naprawdę mnie wpurwił.

Pobił swieżucha, a teraz ona jest nieprzytomna.

Niech nie myśli że mu odpuszczę. W sumie... polubiłem ją. Jest miła a poza tym...ufam jej.

Nie wieżę by miała cokolwiek wspólnego ze stwórcami.

-No i co?- po tym zdarzeniu ja i Thomas zabraliśmy nową do Plastra. On ją opatrzył, ale kazał nam czekać na ogólne wyniki. Zarówno ja jaki i Thomas się niecierpliwiliśmy.

-Wiec, dostała w głowę, przez to zemdlała. Musiała mocno oberwać. Zatamowałem jej krwotok i będzie miała parę siniaków.-za to nie odpuszczę Gallemu

-Kiedy się obudzi?-tym razem Thomas próbował być troskliwy.

-Nie wiem.-odrzekł Plaster.-Na razie śpi.-To...tyle? I nic poza tym? Purwa...-ale doniesiemy kiedy się obudzi.-przynajmniej tyle.

-Newt co jest? Wyglądasz gorzej niż kupa klumpu.-zasadził mi Thomas kiedy Plaster wrócił do siebie. 

-Dzięki stary. Nic mi nie jest.

Skłamałem. Chyba mu nie powiem że się o nią martwię?!

-Ogey. Pamiętaj jak co to mi mów. - powiedział Thomas odchodząc.

Oczywiście odniosłem Alby'emu co się stało. Rano miała odbyć się sprawa na ten temat. Chodź Alby wcale się jej sprawą nie przejął. No tak, jak chłopaki się pobiją- wielka afera. Pobita została dziewczyna, można na to spokojnie przymknąć oko. Niech go szlak...

Dziś wstałem wcześniej niż zwykle. Chciałem sprawdzić co z nią. Starając się nikogo nie obudzić poszedłem do kliniki.

Gdy doszedłem zastałem dalej ją śpiacą. Bedaczka, nie dość, że tu trafiła to jeszcze jeden z nas ją pobił.

Jak ma nam po tym zaufać? Chce by widziała we mnie przyjaciela, a nie wroga...

Nie warzne po prostu chciałem by Gally oberwał. W gruncie rzeczy ona mu nic nie zrobiła.

Jeszcze przed śniadaniem zaczęło się zebranie. Gally oczywiście nastrój nie dopisywał. Jak zwykle...

Zaczęło mi się nudzić. Tylko słyszałem ja pikolił że to na pewno jej wina. Że to nie przypadek, że zesłali nam kobietę... Daje słowo zabiję go kiedyś.

Nagle wbiegł Plaster. Spojrzał na mnie i kiwną bym z nim poszedł. W sumie to dobrze. Bo jeszcze chwila i bym się Gallemu rzucił do gardła.

-O co chodzi- zacząłem spokojnie czekając aż złapie oddech. Musiało mu się śpieszyć

-Ona...ona...obudziła się...

{ Luna }

Znowu, znowu to światło. Ech jestem znów cal od śmierci?

Widze...kobietę...w białym fartuchu...
I.....zaraz zaraz....to...TO NEWT?!

Tak on był pokój obok. Widziałam go przez szybę. Czyli ustawienie się zmieniło. Teraz nie tylko obserwuje. Czy...Gally miał rację!?!

Nie...nie, nie, nie nie nie!! To nie może być prawda!

W ogóle...co oni mu robią. Nie wiem... ale nie chce na to patrzeć.

Zamknij oczy, zamknij oczy...

PURWA NIE MOGĘ ZAMKNĄĆ OCZU!!

A teraz czuję, jak ktoś łapie mnie za rękę...ta kobieta...widziałam ją już kiedyś.

-Nic mu nie będzie Luna, zaufaj nam.

A wiec jednak. Moje imię to Luna. Dość dziwne imię...nie wnikam. Może mama mnie nie kochała? Albo jestem z Hiszpanii? Nie... skąd jest to imię? Hiszpania czy Włochy?

-Na pewno nic mu nie będzie?

-Luna...DRESZCZ jest dobry...

Cholera... Znów ta gadka... Co to purwa znaczy? 

Obudziłam się...

Nad moją głową stał Plaster...trzymał mnie za rękę. To był tylko sen...? Ale pamiętam je...mam na imię Luna.

-Młoda? Wszystko ogey?

Zanim doszło do mnie wogule co on do mi pikoli musiałam dość do siebie.

-Taaa...już ogey.

-To dobrze. Nie ruszaj się z tąd. Za wołam Newta.- wyszedł.

Ale powie mi ktoś po co on mi do szczęścia potrzebny? Eh...wiem jedno. Nie lubie cie Gally.

Z nudów zaczęłam sobie nucić pod nosem. Sama nie wime co.

-Cztery słonie, zielone słonie każdy kokardkę ma na ogonie.
Ten kudłaty ten smarkaty, kochały się jak wariaty...

-Ten kudłaty ten smarkaty kochały się jak wariaty.

Zaczęłam się śmiać. Ktoś obok zaczął śpiewać ze mną. On w sumie też się śmiał.

-Jestem Milton. A ty?-powiedział po chwili dalej się uśmiechając do mnie.

-Ja...jestem Luna.- ja jestem Luna to tak fajnie brzmi...

-Luna...-powtórzył- ogey od dziś jesteś dla mnie Księżyc!

Roześmiałam się. Ale nie dlatego że to fajna ksywa. Tylko on tak to śmiesznie powiedział.

-Dobra...to nie obrazisz się jak będę na ciebie wołać Miltuś...

-Dobrze...mamusiu. 

Znów mnie rozbawił. W sumie. Jest fajny.

-Czemu tu siedzisz? - zmienił temat.

-Gally mnie pobił- powiedzialam starając się zachować zimną krew. Nie chce być miękka. Pomimo że jestem dziewczyną. - troche mocno.

Ucichł. Pewnie myśli co zrobić bym się uśmiechnęła jak przed chwila.

-No wiesz...a ja jeatem nieznośny. Dlatego mnie tu wsadzili- oboje parsknelismy śmiechem.- a tak serio coś se z ręką zrobiłem.

W tym momecie przebiegł Newt. Musiał bieć. Cholernie duszał
Chciałam wstać. Ucieszyłam się na jego widok. Ale przez ranę noga mi odmówiła posłuszeństwa.-a plaster gadał nie ruszaj się...głupia.

-Luna!
-Luna!

Oboje i Milton i Newt wrzasneli. Ale to Newt mnie złapał. Ale coś mi nie pasuję...

-Newt...skąd znasz moje imię...?

***
Eh te pare set słów napisane XD
I jak się podobało?
Mam nadzieje że chociaż trochę :)
Bardzo lubię to pisać. Jak na razie chyba idzie dobrze.

Kiedy skończę tę historię (a mam nadzieję że nie szybko XD) to napisze coś w stylu HP. I może coś innego ;)

Dzięki i do następnego :*

✓In Search of Memories/Only Girl In The Maze { ZAKOŃCZONE }Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz