Raz, dwa, TRZY!!!

9.8K 646 17
                                    

-Chcesz mnie zabić pojebie?!- ryknęłam wstając z ziemi i patrząc na niego jak na seryjnego morderce
-Możemy porozmawiać?- zapytał, pomijając moje pytanie. Odwróciłam się od niego i ruszyłam w przeciwną stronę. Na odchodne pokazałam mu środkowy palec. Niech sobie nie myśli.
-Nie będę rozmawiać z cholernym palantem, który myśli że każda dziewczyna da mu dupy bo się do niej ładnie uśmiechnie.- krzyknęłam. Usłyszałam za sobą jego śmiech. Idiota. Za co go kocham, to ja nie wiem. STOP. Ja go  nie kocham!
-Księżniczko, Liczę do trzech, jeżeli tutaj nie przyjdziesz, zmuszę na tobie tę rozmowe siłą.- stanęłam jak wryta. Odwróciłam się do niego i prychnęłam na jego uśmieszek. 
-Raz.- zaczął schodzić z motoru. No chyba nie...
-Dwa.- Założył nużkę i odwrócił się znowu do mnie. Upss... zaczynam uciekać, na co on się śmieje
-TRZY!!!
                               ***

Właśnie leżę na ziemi, a Will stoii nade mną cicho sapiąc.
Gdyby nie ta dziura w chodniku na pewno bym uciekła! Ale nie! Musialam się wyglebać! I to tak pożądnie! Z kolana leci mi krew tak sama z łokcia. Na szczęście siatki pełne cichów, spadły tak, że upadłam na nie twarzą. Wstałam najszybciej jak mogłam i popatrzyłam prosto w oczy temu idiocie
-Co żeś sobie myślał?! A właściwie wszystko mi jedno! Gadaj czego chcesz!- krzyknęłam po czym zebrałam z ziemi ubrania. Cicho zachichotał złośliwie. Dupek.
-Mogę wiedzieć co robiłaś w tej taksówce i dlaczego płaczesz? -
Tylko tyle? Ale on jest głupi.
- Nie będę ci się tłumaczyć, powiem tylko tyle. Zwykły wypadek.- mruknełam i odwróciłam się na pięcie. Usłyszałam za sobą kroki, a za chwile już mnie do siebie przytulał. Zaczęłam się wyrywać i głośno krzyczeć, na co on jeszcze mocniej mnie przytulił.
-MOGĘ WIEDZIEĆ DLACZEGO MNIE PRZYTULASZ?!- krzyknełam
-Słyszałem że kobiety trzeba przytulić gdy są smutne... - mrukną w moje włosy na co ja dostałam dreszczy.
-Przytulić, a nie miażdżyć! Po za tym nie jestem smutna, tylko WKURWIONA! - kopnełam go w stopę, ale to nic nie dało, nie puścił mnie. Zawiną sobie wokół swojego palca moje włosy. Przytulał mnie od tyłu, więc trudno było zobaczyć jego wyraz twarzy.
Wbiłam mu paznokcie w dłonie czekając aż mnie puści. Czekałam i czekałam. Paznokcie co sekundę wbijałam mu coraz mocniej. Ale on nic. Tylko mnie przytulał. Nie mogę. Podoba mi się to. Ale nie mogę.  Zdaje sobie sprawę z tego że z każdym jego gestem, czynem, słowem zbliżam się do niego. A on mnie za chwile rani. Co najlepsze, nie zdaje on sobie z tego sprawy, że Poprostu go kocham. Dla niektórych to słowo, to szept wiatru, to ciche westchnienie jesieni. Dla nie których to mało ważne słowo. A dla innych to magia, to szelest skrzydeł wróżki, to wszystko. Will należy do tej pierwszej grupy ludzi, a ja do drugiej. Nie pasujemy do siebie. Ani odrobinkę. I kiedy tak o tym myślę, czuje że umieram. I nawet gdy nad moim uchem słyszę ciche syknięcie, nie odwracam się, nic nie mówie, bo może zauważyć że znowu płacze. Przez niego.
-Kurwa, Melody!- nie. Zostaw.
-Melody! Puść mnie! - ale najpierw ty.
-Melody! Cholera! Popatrz na mnie! - odwrócił mnie do siebie, tak że jego twarz znajdowała się blisko mojej, a jego oczy śledziły każdą łze na moim policzku. Wierzchem dłoni je wytarł.
-Nie płacz Melody. Nie warto przeze mnie płakać. Będą lepsi ode mnie. Milsi, o dobrym sercu, którzy ci pomogą... - złapałam go za dłoń i przykryłam swoją.
-Nawet nie wiesz ile razy to sobie powtarzałam. Naprawdę, wiele, wiele, wiele razy! Ale kiedy myślę o moim księciu z bajki, widzę ciebie. Powiedz mi. Jak mam o tobie zapomnieć! Jak mam zapomnieć o tobie Will?Jak?! Z chęcią się dowiem!-
Will przybliżył swoje usta do mojego ucha i cicho wyszeptał
-Więc nie zapominaj.- po moim ciele przeszedł dreszcz
-Ale też nie kochaj.-
-Will... ja tak nie potrafię... -
-Ty? Ta odważna Mel? Ta która wszystko potrafi i ze wszystkim sobie daje radę? Jakoś nie wierzę. - westchnełam
-Nie każdy potrafi wszystko, ja nie potrafię nie kochać, ty nie potrafisz kochać... - mruknełam w zagłębienie jego szyi.
-Melody. - nie pytałam o nic więcej. Udsunełam się od niego i spojrzałam mu w oczy.
-Też nie chcę kochać. - powiedziałam.
Will pokręcił głową po czym pochylił się ku mnie
-Też chcę kochać... - powiedział po czym mnie pocałował. I znowu. Te magiczne dreszcze. Kolory wokół odżyły. Wszystko jest takie inne. Wspaniałe. Jest ty on i ja. Teraz już cały świat sie nie liczy. Jesteśmy tylko my i nasz słodki pocałunek, który na początku był taki powolny,romantyczny, słodki i idealny, a potem przerodził się w magie uczuć. Których tak jest wiele. Kocham go. Ohhh... jak bardzo!!! Nagle coś mi zawirowało w głowie. Za duzo emocji? Odrywam się od niego łapiąc się za głowę.
Boże Wszystko wokół wiruje. Oczywiście, wcześniej już mialam zawroty głowy ale nie tak potężne jak teraz. I te bóle głowy...
Moja głowa... jest taka ciężka... ciało też...  nogi są takie małe... i same się plączą...
-Mel? Wszystko okej?! Chwiejesz się!- Will... on tu jest...
-Wszystko... okej...- Will patrzy na mnie jak na idiotke.
-Teraz to ja ci nie uwierzę! Co się dzieję? - niemal że krzyczy
-Nie wiem... - spadam. I nawet trzymające mnie ramiona Willa, nie chronią mnie przed upadkiem

Bad PrinceWhere stories live. Discover now